Uwielbiam jeść dobre rzeczy, jak wszyscy pewnie.
Ale jednocześnie uważam, że należy zachować umiar w jedzeniu. Niech cieszy jakość, a nie ilość.
Doświadczyłam w swoim życiu wielu diet. Miałam okresy fascynacji różnymi pomysłami : dieta zgodna z grupą krwi, dieta proteinowa, oczyszczająca pszeniczna, niskotłuszczowa i wiele, wiele innych.
Ostatecznie stwierdzam, że najlepsza dieta, to taka w której je się wszystko na co się ma ochotę, ale w rozsądnych ilościach.
Nie będę wmawiać sobie, że przeźroczyste mleko z 0,5% tłuszczu jest dobre, bo nie jest!
Margaryna do smarowania pieczywa też mi nie smakuje i nie przekonam się do jej smaku.
Ciasta bez jajek i bez tłuszczu po prostu nie mogą być dobre, wszak tłuszcz jest nośnikiem smaku.
Dlatego zjem tylko malutki kawałeczek, ale za to najlepszego tortu truflowego czy orzechowego, wypiję jeden kubek kawy z mlekiem 2% tłuszczu a nie dwa z chudym. Zjem kawałek bułki z masłem zamiast kilku kromek z Ramą.
Nie robią na mnie żadnego wrażenia cudowne przepisy na dania light. Każde danie może być niskokaloryczne, jeśli jest go odpowiednia ilość.
Nie mówię oczywiście o sytuacji, kiedy trzeba zredukować wagę z takiego czy innego powodu, ale o codziennej dobrze zbilansowanej diecie.
Budżet energetyczny działa podobnie jak finansowy. Więc wolę zjeść malusieńki kawałeczek najlepszej i jednocześnie drogiej czekolady, niż całą tabliczkę byle jakiej, za te same pieniądze.
Dlatego w moich przepisach jest masło, śmietanka kremówka , jajka i sery.
Nie muszę dopisywać ideologii do tych receptur, bo jedzenie wykonane według nich jest po prostu dobre.
Jedzmy mniej, ale smacznie.
I nawet jeśli danie nie wygląda na „odchudzające”, to mały kęs czy dwa nie zrujnują naszej figury.
Rozpisałam się trochę, a miało być o czymś innym…
O diecie w podróży.
I choć uważam, że jeść należy z umiarem, to jednocześnie w podróży nie można być głodnym. Podobno kobiety, które najczęściej powodują wypadki, to kobiety głodne! Z mężczyznami jest inaczej, ale oni zwykle nie głodzą się , tak jak kobiety. Tak czy owak długa podróż wymaga dobrego samopoczucia, więc należy przygotować dobre jedzenie. Odradzam jedzenie na stacjach benzynowych i temu podobne.
Jestem zwolenniczka przygotowania dobrych kanapek, z ulubionego chleba czy bułki, z dobrą wędliną czy serem, warzywami , jajkami, ziołami i masłem albo preferowanym dressingiem.
Wtedy wiemy, co jemy!
Właśnie wybieramy się w podróż, która będzie trwała blisko dobę.
Zrobiłam kanapki z pełnoziarnistej bagietki i doskonałego chleba prądnickiego. Kto mieszka w Krakowie, to pewnie zna ten chleb, pieczony według średniowiecznej receptury. Nawet gdy jest całkiem świeży pozwala się kroić na cienkie kromki, jak rzadko który chleb. A potem pozostaje świeży długo, długo…
W kanapkach była sałata, dwa rodzaje dobrej szynki, ser brie i ser pleśniowy, awokado, pomidory, świeży ogórek, dressing majonezowy i musztardowy , świeże zioła: bazylia i tymianek.
Bardzo lubię robić takie bogate kanapki i często robię je mojemu Mężowi, gdy służbowo wyjeżdża. On też je lubi! I tak się nimi chwali kolegom, że czasem muszę zrobić ich więcej, dla towarzyszy podróży mojego Męża.
Na naszą długą podróż zrobiłam całą torbę kanapek, do tego są jeszcze jabłka, pomidorki koktajlowe, obrany ogórek pokrojony na kawałki , jajka ugotowane na twardo i kawa w termosie.
A teraz w drogę!
Basia