Parę dni temu Znajoma zapytała mnie o przepis na tiramisu. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo dawno go nie robiłam! Ostatnio zrobiłam tiramisu z likierem Frangelico, pisałam Wam wtedy o tym. Ale to było naprawdę dawno… chyba zimą albo wczesną wiosną!
Moje urodziny i zaplanowana kolacja dla Rodziny były dobrą okazją do tego, żeby znów przypomnieć sobie smak tego deseru
Sięgnęłam tym razem do Nigelli po przepis już kiedyś przeze mnie wypróbowany, a mianowicie tiramisu z dodatkiem Irish Cream.
Jak zwykle trochę zmieniłam oryginalny przepis, głownie ze względu na mój strach przed salmonellą. Pominęłam więc jajka i dodałam zamiast nich ubitą śmietankę kremówkę.
Przepis jest niezwykle prosty i zawsze wychodzi. Warto spróbować, polecam!
Ja spodziewałam się 12-14 osób na kolacji, więc ta ilość deseru przygotowana była z myślą o tylu porcjach mniej więcej. Użyłam formy do pieczenia o wymiarach 32 X 24 cm.
Irish Cream Tiramisu
około 350 ml mocnej kawy. Ja zrobiłam ją z około 10 kopiatych łyżeczek kawy rozpuszczalnej i 350 ml zimnej wody.
500 g mascarpone
500 ml śmietanki kremówki, dałam taką 36 %
kilka łyżek cukru pudru ( ja dałam 3 łyżki, w sumie około 50 g, ale jeśli wolicie słodszy deser, to można dać wiecej)
400 g biszkoptów podłużnych ( np San)
250 ml likieru Baileys albo Carolans
kilka łyżek kakao
W misce robota ubiłam śmietanę kremówkę na sztywno, dodałam cukier, jeszcze trochę ubijałam i odstawiłam. Następnie lekko ubiłam mascarpone i dodawałam do niego, ciągle ubijając, ubitą wcześniej śmietankę. Do masy z mascarpone dodałam około 75 ml likieru i jeszcze przez chwilę ubijałam.
W misce wymieszałam wodę z kawą i dodałam około 175 ml likieru. W formie do pieczenia układałam kolejno biszkopty zamoczone z obu stron w kawie z likierem.
Gdy warstwa biszkoptów była już cała, posypałam ją przez sitko kakao. Na biszkoptach ułożyłam warstwę śmietankową ( około 2/3 całej porcji), na niej znów warstwę biszkoptów zamoczonych w kawie. Resztą kawy polałam jeszcze biszkopty, a następnie położyłam pozostałą część masy śmietankowej. Całość wyrównałam, posypałam kakao.
Przykryłam szczelnie folią aluminiową i wstawiłam do lodówki.
Tiramisu podałam następnego dnia. To dobrze, jeśli ten deser ma czas poleżeć w lodówce do następnego dnia, a przynajmniej kilka dobrych godzin.
Przed podaniem tiramisu posypałam jeszcze odrobiną kakao i pokroiłam.
Niepotrzebnie wyłożyłam formę papierem do pieczenia. Myślałam, że tak będzie lepiej, ale w rezultacie następnego dnia papier był wilgotny i utrudniał nabieranie kawałków tiramisu od spodu. To oczywiście nie było jakieś straszne nieszczęście, ale następnym razem nie będę jednak wykładać naczynia papierem do pieczenia
Smacznego,
Basia