Archwium dla

październik, 2011

...

Irish Cream Tiramisu

Komentarzy - 2

Parę dni temu Znajoma zapytała mnie o przepis na tiramisu. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak  bardzo dawno go nie robiłam! Ostatnio  zrobiłam tiramisu z likierem Frangelico,  pisałam Wam wtedy o tym. Ale to było naprawdę dawno… chyba zimą albo wczesną wiosną!

Moje urodziny i zaplanowana kolacja dla Rodziny były dobrą okazją do tego, żeby znów przypomnieć sobie smak tego deseru :-)

Sięgnęłam tym razem do Nigelli po przepis już kiedyś przeze mnie wypróbowany, a mianowicie tiramisu z dodatkiem Irish Cream.

Jak zwykle trochę zmieniłam oryginalny przepis, głownie ze względu na mój strach przed salmonellą. Pominęłam więc  jajka i dodałam zamiast nich ubitą śmietankę kremówkę.

Przepis jest niezwykle prosty i zawsze wychodzi. Warto spróbować, polecam!

Ja spodziewałam się 12-14 osób na kolacji, więc ta ilość deseru przygotowana była z myślą o tylu porcjach mniej więcej. Użyłam formy do pieczenia o wymiarach 32 X 24 cm.

Irish Cream Tiramisu

około 350 ml mocnej kawy. Ja zrobiłam ją z około 10 kopiatych łyżeczek kawy rozpuszczalnej i 350 ml zimnej wody.

500 g mascarpone

500 ml śmietanki kremówki, dałam taką 36 %

kilka łyżek cukru pudru ( ja dałam 3 łyżki, w sumie około 50 g, ale jeśli wolicie słodszy deser, to można dać wiecej)

400 g biszkoptów podłużnych ( np San)

250 ml likieru Baileys albo Carolans

kilka łyżek kakao

W misce robota ubiłam śmietanę kremówkę na sztywno, dodałam cukier, jeszcze trochę ubijałam i odstawiłam. Następnie lekko ubiłam mascarpone i dodawałam do niego, ciągle ubijając,  ubitą wcześniej śmietankę. Do masy z mascarpone dodałam około 75 ml likieru i  jeszcze przez chwilę ubijałam.

W misce wymieszałam wodę z kawą i dodałam około 175 ml likieru. W formie do pieczenia układałam kolejno biszkopty zamoczone z obu stron w kawie z likierem.

Gdy warstwa biszkoptów była już cała, posypałam ją przez sitko kakao. Na biszkoptach ułożyłam warstwę śmietankową ( około 2/3 całej porcji), na niej znów warstwę biszkoptów zamoczonych w kawie. Resztą kawy polałam jeszcze biszkopty, a następnie położyłam pozostałą część masy śmietankowej. Całość wyrównałam, posypałam kakao.

Przykryłam szczelnie folią aluminiową i wstawiłam do lodówki.

Tiramisu podałam następnego dnia. To dobrze, jeśli ten deser ma czas poleżeć w lodówce do następnego dnia, a przynajmniej  kilka dobrych godzin.

Przed podaniem tiramisu posypałam jeszcze odrobiną kakao i pokroiłam.

Niepotrzebnie wyłożyłam formę papierem do pieczenia. Myślałam, że tak będzie lepiej, ale w rezultacie następnego dnia papier był wilgotny i utrudniał nabieranie kawałków tiramisu od spodu. To oczywiście nie było jakieś straszne nieszczęście, ale następnym razem nie będę jednak wykładać naczynia papierem do pieczenia :-)

Smacznego,

Basia

Schab duszony z pomidorami i papryką

Brak komentarzy

Ciepła, słoneczna  jesień kojarzy mi się z dojrzałą, czerwoną papryką, taką aromatyczną, słodką i soczystą. A najlepiej, jeśli węgierską :-)

Przyznaję, że dość długo nie mogłam przekonać się do gotowania papryki, być może ze względu na niechęć mojej Córki do niej.

Ale od pewnego czasu bardzo lubię paprykę,  pojawia się u mnie i na surowo i  ugotowana, szczególnie w postaci sosów, na przykład takiego, jaki zrobiłam do schabu.

Schab duszony z sosem z papryki, pomidorów i suszonych pomidorów

około 450 g schabu bez kości

duża czerwona papryka pokrojona

puszka pomidorów bez skórki krojonych

2 rozgniecione ząbki czosnku

łyżeczka słodkiej papryki w proszku

100 g suszonych pomidorów pokrojonych w paski

oliwa do smażenia

2 łyżeczki cukru lub więcej jeśli lubicie

1 łyżka octu balsamicznego

2 łyżki sosu sojowego

łyżeczka suszonego oregano

sporo świeżo zmielonego pieprzu

sól według uznania

listki świeżego oregano

Schab pokrojony cienko, na plastry grubości 1 cm i lekko posolony obsmażyłam na patelni na oliwie z obu stron i odstawiłam.

Paprykę poddusiłam na drugiej patelni, dodałam czosnek,  gdy papryka zmiękła dodałam ocet balsamiczny, przyprawy (oprócz oregano) i pomidory z puszki, razem dusiłam jeszcze przez chwilę a potem zmiksowałam w blenderze i przetarłam przez sito, żeby pozbawić sos kawałków skóry z papryki. Sos  przelałam na patelnię dodałam podsmażony schab i oregano suszone, suszone pomidory i całość dusiłam do czasu, gdy schab był miękki. Gotowe danie posypałam świeżymi listkami oregano.

Smacznego,

Basia

Pikantny krem z dyni

Brak komentarzy

Do tej pory sądziłam, że najlepszą zupą dyniową jest ta moja ulubiona z dodatkiem masła orzechowego. Ale kiedy dziś ugotowałam tę pikantną, prostą zupę z dodatkiem jedynie cebuli i przypraw, zaczynam mieć wątpliwości, która z nich jest lepsza.

Jesień,  taka jaką mamy teraz, to najlepszy czas na zupy dyniowe. Dynie są chyba w każdym sklepie z warzywami: żółte, pomarańczowe, słodkie i pikantne. Do wyboru, do koloru! Więc korzystajmy z nich.

A może dwie pieczenie przy jednym ogniu?

Lampion na halloween, a z tego co w środku pyszna zupa?

Myślę, że to fajny pomysł :-)

Pikantna zupa z dyni

ok.4-5 porcji

1 kg dyni obranej z pestek i skóry i pokrojonej w kostkę

2 cebule posiekane

2 kostki ekologicznego warzywnego bulionu

2 łyżki cukru demerara

2 rozgniecione ząbki czosnku

łyżeczka curry

1/4 łyżeczki mielonej kolendry

spora szczypta chili, ale jeśli wolicie mniej pikantną zupę, to uważajcie z jego ilością

1/4 łyżeczki mielonego imbiru

łyżeczka octu winnego

2-3 łyżki oliwy

sól według uznania

kilka orzechów włoskich uprażonych na suchej patelni i posiekanych

ewentualnie śmietanka jeśli ktoś lubi

ewentualnie grzanki z bagietki/ bułki

Dynię pokrojoną w kosteczkę poddusiłam na oliwie, dodałam czosnek, cebulę i dalej dusiłam mieszając co jakiś czas. Dodałam około 250 ml wody, kostki bulionowe, wszystkie przyprawy. Po około 30 minutach wrzuciłam całość do blendera i zmiksowałam. Przelałam do garnka i dodałam około 500 ml przegotowanej wody.

Na patelni wyprażyłam orzechy, posiekałam je i posypałam gotową zupę.

Smacznego,

Basia

Figi zapiekane

Komentarzy - 4

Kiedy byłam dzieckiem, figi znałam tylko pod postacią suszonych. Moja Mama dodawała właśnie takie pokrojone, suszone figi do różnych wypieków razem z innymi bakaliami. Gdyby ktoś wtedy zapytał mnie, jak wygląda świeża figa, pewnie nie wiedziałabym…

Fajnie, że teraz można już kupić świeże figi. Wprawdzie nie należą do najtańszych owoców, ale o tej porze roku można je kupić w całkiem przyzwoitej cenie.

I poza zjedzeniem na surowo (co jest niezwykle przyjemnym doświadczeniem :-) ) można przyrządzić z  nich ciekawe dania, na przykład figi nadziewane kozim serem i zapiekane z boczkiem.

Takie figi, to dobry pomysł na wykwintną gorącą przystawkę. Więc jeśli planujecie wkrótce jakąś  elegancką kolację czy przyjęcie dla gości, to gorąco polecam. Sprawdzone!

Figi z kozim serem i orzechami zapiekane z boczkiem

6 fig przekrojonych na pół (w poprzek)

150 g sera koziego (dałam roladę sera koziego pleśniowego o średnicy około 4-5 cm)

12 połówek orzechów włoskich albo pekan

12 wąskich lub 6 szerokich pasków boczku (szerokie paski przekrojone wzdłuż na pół)

odrobina oliwy

12 wykałaczek

Rozgrzać piekarnik do około 200 stopni. Dno naczynia do zapiekania wysmarować oliwą.

Z fig odciąć ogonki, a potem przekroić figi na pół w poprzek.

Na każdej połówce figi położyć plasterek sera koziego, wcisnąć w ser połówkę orzecha, owinąć plasterkiem boczku i  spiąć wykałaczką. Ułożyć w naczyniu.

Wstawić do piekarnika na około 10-15 minut. Kiedy boczek będzie dobrze przyrumieniony i ser zacznie się topić, wyjąć z piekarnika.

Z fig i boczku podczas zapiekania wydostanie się trochę soku, wraz z oliwą, którą było wysmarowane  naczynie stworzy niewielką ilość sosu, którym warto polać gotowe figi  podczas układania ich na talerzykach.

Bardzo Wam polecam te figi, są naprawdę wyborne!

Smacznego,

Basia

Grillowana wieprzowina Hanoi

Brak komentarzy

Kiedyś, gdy potrzebowałam pomysłów na grillowane dania, kupiłam w księgarni amerykańskiej  fajną książkę pod tytułem „Barbecue Bible”.  Jest w niej mnóstwo przepisów na  grillowane ryby, mięsa i drób, na potrawy wegetariańskie, a nawet desery! A do tego wiele dodatków takich jak dipy, sosy , dressingi i sałatki.

Przepisy te, to receptury pochodzące z kuchni całego świata.

Czasem zaglądam do tej książki i muszę przyznać, że za każdym razem znajduję w niej coś ciekawego. I wtedy zwykle bardzo się dziwię, że wcześniej tego nie  zauważyłam. Myślę, że to pewnie dlatego, że kiedy nastawiam się na znalezienie czegoś konkretnego, np przepisu na rybę czy żeberka, nie zwracam uwagi na inne ciekawe rozwiązania kulinarne. Ale dzięki temu ciągle odkrywam coś nowego.

I tak właśnie omijałam do tej pory przepis na grillowaną wieprzowinę Hanoi, aż wreszcie ją zauważyłam i przygotowałam.

Przepis jest niezwykle nieskomplikowany, ale jednocześnie oryginalny dzięki dodatkowi sosu rybnego i cukru trzcinowego, składników niezbyt często chyba stosowanych do przyprawienia mięsa.

Grillowane kotleciki mają oryginalny słodkawy i raczej dość delikatny smak, więc sos do nich również powinien być dość delikatny. Dlatego,  jako uzupełnienie dania, decydowałam się przygotować gęsty sos z pieczarek. I myślę, że to trafione połączenie.

Grillowana wieprzowina Hanoi i sos z pieczarek

wieprzowina Hanoi:


500 g zmielonej chudej wieprzowiny

1 łyżka cukru trzcinowego (jasny muscovado lub demerara)

2 łyżki sosu rybnego Thai

2 spore rozgniecione ząbki czosnku

1 duża szalotka lub nieduża cebulka drobno posiekana

2 łyżeczki cukru palmowego (lub ponownie demerara)

1 łyżeczka soli

W rondelku postawionym na rozgrzanej płycie kuchennej rozpuściłam cukier trzcinowy w sosie rybnym, ciągle mieszając. Odstawiłam i ostudziłam. W misce dokładnie wymieszałam mięso z resztą składników, wlałam również sos rybny z cukrem.

Przykryłam szczelnie miskę z mięsem i wstawiłam na około 3 godziny do lodówki.

Po wyjęciu z lodówki uformowałam 15 małych kotlecików (spłaszczonych kuleczek) i grillowałam je na patelni ( można użyć też grilla albo patelni grillowej). Wieprzowinę należy  dobrze wypiec, więc kotleciki grillowałam przynajmniej 20 minut. Jeśli macie wątpliwości, czy mięso jest gotowe, trzeba po prostu sprawdzić jeden kotlecik, dla pewności!

Sos pieczarkowy:


około 250 g pieczarek posiekanych dość drobno

łyżka oleju roślinnego

100 ml wody

25 g mąki

100 ml śmietanki kremówki

pieprz, sól

odrobina octu winnego

Pieczarki poddusiłam na oleju. Mąkę wymieszałam dokładnie z wodą i wlałam do pieczarek, ciągle mieszając doprowadziłam do wrzenia i dodałam śmietankę, również ciągle mieszając. Przyprawiłam solą i sporą ilością świeżo zmielonego pieprzu oraz odrobiną octu winnego.

Smacznego,

Basia

Bakłażan zapiekany z szynką szwarcwaldzką i suszonymi pomidorami

Komentarzy - 2

Dzisiejsze moje danie może być ciekawą przystawką na ciepło. Ja wprawdzie zrobiłam je w charakterze obiadu (z poprzedzającą je zupą z cukinii, szpinaku i bazylii), ale myślę, że  jako przystawka byłoby równie fajne. Szczególnie dla tych, którym wydaje się za skromne,  jak na pełne danie obiadowe. Choć przecież zawsze można podać je z pieczywem i wtedy nikt nie powinien już cierpieć głodu po takim obiedzie.

Bakłażan z szynką dojrzewającą i suszonymi pomidorami zapiekany z pomidorowym sosem, może spróbujecie?

Pokroiłam bakłażana w bardzo cienkie plastry, dosłownie 3 milimetrowej grubości i położyłam na rozgrzanej patelni z niewielką ilością oliwy. Grillowałam z obu stron, aż bakłażan zmiękł. Przełożyłam plastry na talerz i ostudziłam. Każdy plaster bardzo cieniutko posmarowałam pesto domowej roboty, położyłam plaster szynki szwarcwaldzkiej,

nieco pasty z suszonych pomidorów i zwinęłam w rulonik. Tak zrobiłam ze wszystkimi plastrami po kolei i ułożyłam je w naczyniu żaroodpornym. Zmiksowałam pomidory z puszki z dodatkiem suszonych pomidorów i octu balsamicznego.

Polałam rulony z bakłażana sosem z pomidorów, posypałam sporą ilością świeżo zmielonego pieprzu i listkami świeżego tymianku, a następnie  odrobiną utartego sera.

Naczynie wstawiłam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika.

Zapiekałam bakłażana przez około pół godziny, a następnie wyjęłam z piekarnika.

Bardzo polecam to danie, jest naprawdę pyszne!

Bakłażan zapiekany z szynką szwarcwaldzką, suszonymi pomidorami i sosem pomidorowym

( przystawka dla np 4 osób, obiad dla 2)

1 bakłażan (12 plastrów)

około 1 łyżki domowego pesto (które było na pewno mniej słone niż to kupowane w sklepie)

około 75 g szynki szwarcwaldzkiej lub innej suszonej

125 g suszonych pomidorów zmiksowanych w blenderze (około 2/3 pomidorów zużyłam do zwinięcia w roladkach, a 1/3 do sosu)

25 g utartego ostrego sera typu cheddar lub gruyere albo nasz polski bursztyn

oliwa do smażenia bakłażana

1/2 puszki pomidorów bez skórki

około 1 łyżki octu balsamicznego

łyżeczka cukru

świeżo zmielony pieprz

listki świeżego tymianku

Smacznego,

Basia

Curry z krewetkami i zieloną fasolką szparagową

Komentarzy - 5

Wróciłam do domu późnym wieczorem po kilkudniowej nieobecności i następnego dnia rano zaczęłam zastanawiać się, co takiego mogę ugotować na obiad, nie robiąc wcześniej zakupów, na które przecież zupełnie nie znalazłabym czasu. Otwarłam więc zamrażarkę i zobaczyłam krewetki. Fajnie, dawno nie było krewetek. Tylko co z nich zrobić: makaron, risotto…? Oczywiście curry!

Postanowiłam nie szukać żadnych przepisów i tym razem gotowałam zupełnie improwizując.

Na patelni zeszkliłam na oliwie posiekaną drobno cebulę, dodałam czosnek i przez chwilę razem smażyłam, dodałam krewetki wcześniej przelane wrzątkiem. Dodałam red curry paste i wymieszałam. Rozpuściłam kostkę bulionu w gorącej wodzie,  a potem w bulionie rozpuściłam mleko kokosowe. Ja najbardziej lubię używać tego w proszku, jest najbardziej ekonomiczne i niezwykle wygodne w użyciu. Szkoda tylko, że jest takie drogie, znacznie droższe niż to, które kupuję na przykład w chińskich sklepach, gdy jestem w Londynie.

Bulion z mlekiem kokosowym wlałam na patelnię do krewetek, a potem dodałam jeszcze pokrojoną na mniejsze kawałki fasolkę, dodałam też cukier brązowy i sos rybny.

Po około 10 minutach, gdy fasolka zmiękła, dodałam posiekaną dymkę i sok z cytryny, bo limonki niestety nie miałam w domu. Dolałam trochę wody,  bo wyparowała znaczna część sosu podczas duszenia.

To curry jest dość pikantne, ale bez przesady.

Oczywiście można dać  trochę mniej red curry paste, to danie będzie łagodniejsze.

A do curry ugotowałam ryż, jak zwykle egipskim sposobem :-)

Curry z krewetkami, fasolką szparagową i mlekiem kokosowym

2-3 porcje

500 g mrożonych krewetek obranych (moje miały ogony)

30 g mleka kokosowego w proszku

cebula posiekana drobno

300 ml bulionu drobiowego albo warzywnego. Ja dałam rozpuszczoną  kostkę ekologicznego bulionu warzywnego

łyżeczka cukru demerara

około 250 g świeżej zielonej fasolki szparagowej (albo mrożonej)

spora łyżeczka red curry paste

rozgnieciony spory ząbek czosnku

łyżka sosu rybnego

sok z pół cytryny albo lepiej z limonki

pęczek dymki  posiekanej wraz ze szczypiorem

sól ( jeśli potrzeba, bo i bulion i sos rybny są słone)

1-2 łyżki oliwy do smażenia

świeża kolendra lub natka pietruszki do posypania gotowego dania

Smacznego,

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress