Archwium dla

marzec, 2012

...

Bratki przed domem i makaron ze szpinakiem

Brak komentarzy

 

Dziś udało mi się wreszcie pojechać na Kleparz. Kupiłam pyszny twaróg i prawdziwe (to znaczy bez pieczątki :-) ) jajka od baby. Kupiłam też kolorowe bratki i zaraz po powrocie posadziłam je w donicach koło domu. Zaraz zrobiło się weselej przed domem! Niestety, bezpieczeństwo części tych kwiatków, tych posadzonych od frontu, jest zagrożone.  Zupełnie nie wiem czemu, ale nasz pies bardzo lubi rozgrzebywać, a częściej nawet wyrywać kwiaty z donic. Tak było w poprzednim roku.

Łudzę się, że może ten już trochę ponad dwuletni nowofundland zmądrzał…?

Okaże się.

Tymczasem na obiad jest makaron ze szpinakiem, boczkiem, parmezanem i orzeszkami pinii.

 

 

Makaron ze szpinakiem, boczkiem, orzeszkami pinii i parmezanem

porcja dla 2-3 osób

 

 

około 300 g liści szpinaku ( dałam mrożony)

łyżka oliwy

około 200 g boczku w cienkich plastrach

150 ml słodkiej śmietanki

sporo pieprzu

rozgniecione 2 ząbki czosnku, odrobina octu winnego sól, cukier do przyprawienia szpinaku

utarty parmezan

2-3 łyżki orzeszków piniowych wyprażonych na suchej patelni

około 200 g makaronu (ugotować w osolonej wodzie do stanu al dente)

 

 

Szpinak rozmroziłam, na rozgrzanej oliwie dusiłam przez parę minut, przyprawiłam i odstawiłam.

Boczek pokroiłam na cienkie paseczki i podsmażyłam na suchej patelni. Jeśli dacie trochę oliwy, to można wysmażyć boczek na chrupiąco, ja jednak nie chciałam dawać zbyt dużo tłuszczu.

Zamiast boczku można dać pokrojone w paseczki suszone pomidory, tez jest pyszne w takiej wersji 😉

Do gotowego boczku dodałam szpinak, wymieszałam i wlałam śmietankę, chwilę całość dusiłam, aż śmietanka nieco zgęstniała i wchłonięta została przez szpinak, przyprawiłam pieprzem.

Ugotowałam makaron, odcedzony dodałam do szpinaku i wymieszałam (można zarezerwować nieco wody z gotowania makaronu, gdyby sos szpinakowy okazał się za gęsty).

Wyprażyłam orzeszki piniowe na suchej patelni.

Gotowe danie posypałam parmezanem i orzeszkami piniowymi.

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

Kawowe muffinki po obiedzie

1 komentarz

 

Czasem sobie myślę, że ten blog powinien nazywać się raczej „muffinki i czasem coś jeszcze”.

Bo znów dziś o nich będzie… :-)

Ale cóż mogę poradzić na to, że tak lubię je piec?

 

Zbliża się  Wielkanoc, więc muszę wkrótce pomyśleć o tym, co przygotować na Święta.

Tradycyjnie, z pewnością zrobię paschę,  ugotuję żurek z białą kiełbasą, wspólnie z Córką upieczemy pasztet. Ale koniecznie musi być też coś zupełnie nowego!

I tak myślę, że będzie to jednak jakiś mazurek, nie muffinki 😉

 

Ale dziś są muffinki, kawowe, pyszne! Idealne na deser po niedzielnym obiedzie.

Najlepiej z kawą lub herbatą na słonecznym tarasie!

 

 

Kawowe muffinki z likierem

12 sztuk

 

 

 

280 g mąki

2 spore łyżki dobrej kawy rozpuszczalnej

2-3 łyżki gorącej wody

1 łyżka proszku do pieczenia

szczypta soli

115 g cukru demerara + trochę do posypania muffinek przed pieczeniem

2 jajka

100 ml mleka

85 g roztopionego masła, ostudzonego

6 łyżek likieru kawowego ( Tia Maria najlepiej)

 

 

Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni.

W misce robota szybko zmiksowałam wszystkie składniki ciasta.

Do formy na muffiny wyłożonej papilotkami przełożyłam porcjami ciasto. każdą muffinke posypałam około 1/2 łyżeczki cukru demerara i wstawiłam formę do piekarnika. Piekłam około 20 minut, wyjęłam z piekarnika, gdy muffinki wyrosły i  były złociste, a patyczek wbity w nie wyjmowałam suchy,

 

 

Te muffinki są według mnie naprawdę bardzo smaczne. Likier kawowy jest w nich wyczuwalny, ale nie jest dominujący, sprawiając, że muffinki  są przyjemnie kawowo-likierowe.

 

Smacznego,

 

 

Basia

 

 

 

 

 

 

Pierwsze śniadanie w ogrodzie :-)

Brak komentarzy

Tego jeszcze nie było, 18 marca śniadanie na tarasie!

Oczywiście, że nie było to śniadanie jedzone bladym świtem, ale nie zmienia to faktu, że  pora była ciągle jeszcze śniadaniowa.

Pogoda w ten weekend nas rozpieszcza, nie mogliśmy tego nie wykorzystać i zainaugurowaliśmy sezon śniadań w ogrodzie.

Było tak słonecznie i ciepło, że trzeba było nawet postawić ogrodowy parasol :-)

Nasze pierwsze śniadanie na tarasie składało się z twarożku z cebulką dymką i świeżą bazylią, pomidorków koktajlowych z mozzarellą i ziołami, ugotowanych jajek  no i wreszcie  omletu z suszonymi pomidorami i serem pleśniowym, który podałam ze świeżą rukolą.

 

 

Omlet z suszonymi pomidorami, serem pleśniowym i świeżą rukolą

 

 

5 jajek (były raczej niezbyt duże)

1 nieduża cebula posiekana

około 80 g suszonych pomidorów w zalewie z oleju słonecznikowego

około 80 g sera pleśniowego

około 25 ml mleka

nieco oleju z zalewy pomidorów

sporo pieprzu

garść rukoli

 

Jaja wrzuciłam do blendera i miksowałam na puszystą masę, dodałam pod koniec ubijania mleko.

Na oleju z zalewy zeszkliłam posiekaną cebulę, gdy była gotowa wrzuciłam do niej pokrojone w paseczki suszone pomidory i chwilę razem smażyłam, ciągle mieszając. Dolałam w pewnym momencie odrobinę wody, żeby się nie przypaliła cebula.

Na podsmażoną cebulę i pomidory wylałam masę jajeczną i dałam sporo świeżo zmielonego pieprzu. Na wierzchu równomiernie posypałam pokruszonym serem pleśniowym. Smażyłam omlet lekko unosząc jego brzegi, żeby masa jajeczna wpływała pod spód. Gdy wierzch wydawał się być pozbawiony płynnej masy, położyłam na omlecie talerz i szybkim ruchem odwróciłam patelnię, a potem zsunęłam omlet z talerza na patelnię, żeby jeszcze przez moment smażyć go.

Omlet musi być miękki i puszysty w środku, więc trzeba go smażyć dość szybko, żeby nie wysechł i nie stwardniał zbytnio.

Gotowy omlet przełożyłam na talerz i położyłam wokół listki świeżej rukoli.

Pycha!

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

Kolejne wcielenie zakręconej kanapki

Brak komentarzy

 

Kanapka z grilllowanymi warzywami jest chyba ostatnio najczęściej jedzoną kanapką u nas w domu, dlatego pomyślałam, że pewnie dobrze jej zrobi jakiś upgrade :-)

Ale oczywiście, nie można przesadzić z innowacjami, bo kanapka straci swój charakter.

Tak  właśnie powstał wrap z grillowanymi warzywami.

Żeby uatrakcyjnić nieco nadzienie, dodałam do niego pokruszoną fetę.

A ponadto zrobiłam do kanapki jeszcze sos jogurtowy.

 

Wrap z grillowanymi warzywami i fetą

2 porcje

 

2 duże tortille pszenne

100 g fety

pół średniej cukinii

pól niedużego bakłażana

papryka czerwona

rozgnieciony albo posiekany czosnek

oliwa do smażenia

oregano, najlepiej świeże, ale nie miałam świeżego, więc dałam suszone.

sól, cukier, pieprz, odrobina octu winnego – do smaku

siekana dymka, do nadzienia i do posypania z wierzchu

na sos: jogurt naturalny, najlepiej grecki, bo jest fajny, gęsty

przyprawy do sosu jogurtowego według uznania, jeśli nie planujecie spotkań towarzyskich, to oczywiście czosnek

sól, szczypta cukru, octu winnego, ulubione zioła

 

 

 

Warzywa pokroić, wrzucić na rozgrzaną patelnię z odrobiną oliwy, dodać rozgnieciony lub posiekany czosnek.

Ja najbardziej lubię warzywa grillowane, kiedy jeszcze są takie jędrne, więc nie grilluję zbyt długo. Gotowe warzywa  przyprawić octem winnym, solą, oregano, szczyptą cukru.

Dodać siekaną dymkę i pokruszoną fetę.

Na suchej, gorącej patelni położyć tortillę i przez chwilę ją podpiekać, aż będzie dobrze ciepła ale ciągle elastyczna dość (jeśli zbyt długo zostanie na patelni i będzie chrupiąca, to może się potem połamać podczas zwijania z farszem).

Na dobrze ciepłym placku położyć porcję farszu i zwinąć w dość gruby rulon.

Przed podaniem przekroić ukośnie i położyć na talerzu. Posypać dymką lub innymi ulubionymi ziołami. W sezonie z pewnością fajnie będzie smakować posypana ogrodowym oregano, już to czuję!

A jeśli chodzi o sos, to po prostu wymieszać wszystkie składniki sosu i już będzie gotowy :-)

 

 

 

Smacznego,

 

Basia

Muffinkowe popołudnie

Komentarzy - 4

 

Miałam odwiedzić Mamę w szpitalu i chciałam zabrać jej coś dobrego do jedzenia. Wiemy, przecież wszyscy, jak wygląda szpitalne jedzenie…

Pomyślałam, że z pewnością muffinki są dobrym pomysłem, bo nie trzeba ich od razu zjeść, a jednocześnie, nie trzeba ich przecież trzymać w lodówce, co mogłoby być kłopotliwe w warunkach szpitalnych.

Postanowiłam upiec muffinki zarówno takie na słono, jak i na słodko.

Sięgnęłam po wspominaną tu już książeczkę „Easy muffins” i wybrałam dwa przepisy na muffiny na słono: z tuńczykiem i oliwkami oraz gruszką i serem pleśniowym.

Zaczęłam pieczenie od tych z gruszką. W przepisie miały być gruszki w syropie naturalnym, czyli z puszki. Ja miałam świeże pyszne gruszki w domu, więc użyłam takich.

Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni. W misce robota zmiksowałam mąkę z proszkiem, jajka, mleko, roztopione masło,  sól i pieprz.

Dodałam pokrojoną w mała kosteczkę gruszkę, pokruszony dość drobno ser pleśniowy i posiekane orzechy i dobrze wymieszałam. Ciasto przełożyłam do formy na muffiny wyłożonej papilotkami i piekłam około 30 minut, aż muffinki były gotowe, rumiane, wyrośnięte i patyczek w nie wbity, wyjmowałam suchy.

Następnie zabrałam się za te tuńczykowe muffinki.

Znów wrzuciłam do miski robota mąkę z proszkiem, jajka, roztopione masło, jogurt naturalny, sól i pieprz i zmiksowałam wszystko.

Dodałam pokrojone oliwki i odsączonego z zalewy, trochę rozdrobnionego widelcem tuńczyka. Wymieszałam całość. Przełożyłam do papilotek, każdą muffinkę ozdobiłam oliwką i wstawiłam do piekarnika. Piekłam, podobnie, jak te z gruszką i serem, około 30 minut. Gotowe wyjęłam z piekarnika.

Oba rodzaje są naprawdę bardzo smaczne i gorąco polecam.

Te muffinki z gruszką są dość wilgotne, można dać mniej gruszki ewentualnie, jeśli wolicie bardziej suche, ale myślę, że nie trzeba tego robić. Być może takie same proporcje, ale z użyciem gruszki z kompotu ( ak w oryginalnym przepisie), dałyby mniej wilgotne babeczki?

Jeśli chodzi o te z tuńczykiem, to one są znów dość suche. Żeby dodać im wilgotności można dodać posiekaną czerwoną cebulą, może nawet wcześniej jeszcze zeszkloną.

Myślę, że następnym razem spróbuję właśnie z dodatkiem cebuli.

Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ten rozdział „Savoury sensations” z książeczki „Easy muffins” z przepisami na pikantne muffinki.

I fajnie, że jest tam jeszcze całkiem sporo niewypróbowanych przeze mnie dotychczas receptur :-)

 

muffinki z gruszką i serem pleśniowym

na 12 sztuk

 

400 g gruszek z syropu, dobrze odsączonych i pokrojonych w kosteczkę, ja dałam świeże, słodkie gruszki

280 g maki

1 łyżka proszku do pieczenia

150 g sera pleśniowego

2 jajka

250 ml mleka

85 g roztopionego i wystudzonego masła

50 gramów posiekanych orzechów, ja dałam laskowe (takie miałam), w przepisie były włoskie

sól i sporo pieprzu

 

muffinki z tuńczykiem i oliwkami

na 12 sztuk

 

90 g wypestkowanych czarnych oliwek ( ja dałam ulubione moje kalamata! )

280 g mąki

łyżka proszku do pieczenia

2 jajka

250 g jogurtu naturalnego

85 g roztopionego i ostudzonego masła

2 puszki dużych kawałków tuńczyka w oleju

sól, sporo pieprzu

 

Smacznego,

 

Basia

 

Aha, a na słodko upiekłam muffinki już „z głowy”, z dodatkiem suszonych moreli, żurawin, śliwek oraz orzechów laskowych. Ale kiedyś już  o podobnych pisałam, więc nie będę się powtarzać :-)

Chleb z orzechami i serem cheddar

Komentarzy - 2

Dziś wpadła mi w ręce książka „Bake it”, niedawno przywieziona z Londynu, o której już raz tu wspominałam. Za każdym razem, kiedy ją biorę do ręki, zauważam jakiś  nowy i ciekawy przepis, którego do tej pory nie widziałam.

Dziś znalazłam nawet kilka, ale w rezultacie zdecydowałam się upiec chleb z cheddarem i orzechami.

Oryginalny przepis musiałam nieco zmodyfikować, bo nie miałam w domu pełnej pszennej mąki, maślanki i wystarczającej ilości orzechów włoskich. I tak dałam samą  białą mąkę (a nie pół na pół z razową), zamiast maślanki dałam jogurt naturalny i  pomieszałam orzechy włoskie z laskowymi. Myślę nieskromnie, że nie zaszkodziłam oryginalnej recepturze :-)

Chleb wyszedł całkiem interesująco. Bardzo fajnie smakuje posmarowany kremowym serkiem np. Philadelphia :-)

Chleb z orzechami i cheddarem

425 g mąki

1 łyżka brązowego cukru

175 g utartego sera cheddar

2 jajka

1 łyżka proszku do pieczenia

1 łyżeczka sody oczyszczonej

90 g orzechów włoskich i laskowych  posiekanych

40 g roztopionego i wystudzonego masła

250 g jogurtu naturalnego

Rozgrzałam piekarnik do około 180 stopni.

Mąkę z proszkiem i sodą, utarty ser i posiekane orzechy wrzuciłam do miski robota  i miksowałam przez chwilę, dodałam lekko roztrzepane wczesniej jajka, jogurt i roztopione masło. Uformowałam okrągły, spłaszczony bochenek.

Formę do pieczenia  o średnicy około 22 cm wysmarowałam oliwą, włożyłam do niej chleb. Wierzch chleba na środku nacięłam kilka razy nożem na głębokość około 1 cm,  tworząc jakby gwiazdę i wstawiłam do piekarnika na około 50 minut. Gdy wyrósł i był rumiany, sprawdziłam, czy jest upieczony, wbijając w niego patyczek. Kiedy patyczek wyjęłam suchy, wyciągnęłam chleb z piekarnika.

Warto spróbować, polecam!

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress