Archwium dla

grudzień, 2011

...

Szczęśliwego Nowego Roku!

Brak komentarzy

Za chwilę wejdziemy w Nowy Rok.

Niech ten 2012 rok będzie dla nas wszystkich dobry, bardzo dobry, najlepszy z możliwych!

Niech przyniesie wszystkim zdrowie, radość, miłość, pomyślność, życzliwość i dostatek.

Kochani, szczęśliwego Nowego Roku!

Basia

Czekoladowy tort z truflami

Komentarzy - 8

Myśląc o Świętach zastanawiałyśmy się z Córką, co takiego fajnego i słodkiego mogłybyśmy przygotować? Taki świąteczny deser musi być przecież wyjątkowy! Musi koniecznie mieć dużo czekolady albo mnóstwo orzechów, a jeszcze lepiej jeśli jedno i drugie :-) Przejrzałyśmy książki kucharskie i zdecydowałyśmy się w końcu na tort czekoladowy z truflami,  przepis pochodzący ze„ Złotej księgi czekolady”, jednak w zmienionej trochę wersji. Ciasto i trufle przygotowałyśmy według tamtego przepisu, ale czekoladową masę i polewę zrobiłyśmy według własnej receptury.

Tort okazał się być taki, jakiego oczekiwałyśmy! Mocno czekoladowy, odpowiednio wilgotny, a jednocześnie konkretny i zwarty. Dodatek likieru, a przede wszystkim naturalnego ekstraktu z pomarańczy, nadał czekoladowej masie zupełnie inny i niezwykle szlachetny wymiar. Uwielbiam połączenie czekolady i pomarańczy. Jednym ze smaków mojego dzieciństwa były właśnie, przywożone wtedy z Anglii, cienkie czekoladowe pałeczki o smaku pomarańczowym. Mmmmmm….

Jak zwykle w naszych domowych tortach, tu też pojawiły się kwaskowe powidła. A właściwie najlepszy pod słońcem, bo produkcji mojej Mamy, dżem morelowy. Tym razem wymieszany z marmoladą mandarynkową, którą kiedyś  dostałam od mojej Przyjaciółki, i którą trzymałam na jakąś specjalną okazję. Morele wymieszane z mandarynkami położone  cienką warstwą tuż pod czekoladową masą, nadały jej przyjemny i nieco orzeźwiający smak.

Tort jest wyśmienity i z pewnością nie jest za słodki. Można go kroić z łatwością na cienkie kawałki i się nie rozsypuje.

…Ale w sumie, to fajniej jest kroić na nieco grubsze :-)

Tort czekoladowy z truflami

ciasto

300 g mąki

50 g kakao

2 jajka

łyżeczka proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki sody

szczypta soli

60 g czekolady gorzkiej

90 g masła

150 g cukru

90 g serka śmietankowego ( dałam Turek śmietankowy)

180 ml wody

łyżka likieru Cointreau

Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.

W misce wymieszać kakao, make, sodę, proszek i sól. Rozpuścić czekoladę w gorące kąpieli lub kuchence mikrofalowej i odstawić. W misce ubijać mikserem lub robotem masło z cukrem i serkiem śmietankowym, dodawać stopniowo ciągle miksując jajka, czekoladę, likier, suche składniki i wodę. Przygotować dwie formy o średnicy 23 lub 24 cm.Wylać po połowie do każdej formy i piec, aż patyczek wbity do ciasta, wychodzi z niego suchy.

Z przygotowanej porcji ciasta ja też upiekłam 2 warstwy. Mam tylko jedną tortownicę o średnicy 24 cm, więc musiałam piec je kolejno. Z tego powodu niechcący nie podzieliłam ciasta równo i w  rezultacie pierwsza warstwa okazała się grubsza niż druga. Piekłam ją około 30 minut. Drugą, tę cieńszą około 20 minut.

W oryginalnym przepisie każdą warstwę należało przekroić na dwie części, ale nasza druga warstwa była za cienka, żeby ją przekroić, więc przekroiłam tylko tę pierwszą i w ten  sposób miałyśmy 3 warstwy ciasta.

masa

250 g miękkiego masła

250 g czekolady gorzkiej

90 ml śmietanki

chyba 100 g cukru pudru, ale nie pamiętam dokładnie. Dla bezpieczeństwa można dać najpierw 50 g i ewentualnie dodać więcej.

naturalny ekstrakt z pomarańczy

50 ml likieru Cointreau

W gorącej kąpieli lub w kuchence mikrofalowej rozpuścić czekoladę  ze śmietanką i wymieszać dokładnie, ostudzić. Miękkie masło ubijać robotem razem z cukrem na puszystą masę. Dodać czekoladę ze śmietanką oraz likier i ekstrakt. Ubić na gładka masę.

polewa

150 g czekolady gorzkiej

150 g masła

syrop cukrowy

Rozpuścić czekoladę z masłem, dodawać stopniowo syrop cukrowy i ciągle mieszać, aż masa czekoladowa będzie błyszcząca i gładka, a jej konsystencja umożliwi dokładne rozprowadzenie po całym torcie.

trufle

125 czekolady gorzkiej

3 łyżki śmietanki kremówki( najlepiej 36 %)

1 łyżka masła

50 g cukru pudru

2 łyżki likieru pomarańczowego

50 g kakao w proszku

W gorącej kąpieli lub kuchence mikrofalowej rozpuścić czekoladę, masło i śmietankę.  Dodać cukier i i likier, dokładnie wymieszać i zostawić, żeby masa wystygła trochę. Formować nieduże kulki w dłoniach i obtaczać w kakao. Zostawić w lodówce do schłodzenia.

do posmarowania każdej warstwy ciasta:

dżem morelowy (najlepszy domowy)

i marmolada z mandarynek, w sumie około 1 słoika

Każdą warstwę upieczonego ciasta czekoladowego posmarowałyśmy cienko dżemem morelowym wymieszanym z mandarynkowym ( super kombinacja!), a następnie przygotowaną masą czekoladową i w ten sposób powstał tort. Na samym wierzchu masę czekoladową pokryłyśmy polewą czekoladową. Ułożyłyśmy przygotowane wcześniej i schłodzone w lodówce trufle i całość posypałyśmy kakao.

Polecam gorąco!

Basia

Wesołych Świąt!

Komentarzy - 2

Kochani,

życzę Wam najmilszych i najpiękniejszych Świąt Bożego Narodzenia.

Niech te świąteczne dni upłyną Wam w atmosferze radości, rodzinnego ciepła, miłości i… pysznego jedzenia!

Cieszcie się sobą i bądźcie szczęśliwi :-)

Basia

Lukrowanie pierników

Komentarzy - 7

Za tydzień o tej porze będzie już prawie po Świętach… No bo jak minie Wigilia i pierwszy dzień Świąt, to właściwie już jest po…

Nie wiem, czy to ze względu na tegoroczną niezimową pogodę w grudniu, czy na brak czasu na celebrowanie przedświątecznych przygotować, ale zupełnie nie czuję nadchodzącego Bożego Narodzenia.

Nawet dzisiejsza wizyta na Rynku (Głównym w Krakowie, oczywiście) nie nastroiła mnie szczególnie świątecznie :-(

Jednak bez względu na to, czy to czuję, czy nie, za tydzień mamy Boże Narodzenie i trzeba się do niego przygotować.

Jak to zwykle bywa na Wigilię, spotkamy się w rodzinnym gronie u nas w domu, ale niestety w trochę mniejszym składzie, niż przed rokiem. Siostra spędzi ten wieczór w pracy na lekarskim dyżurze w szpitalu, a Brat ze swą Rodziną przybędzie dopiero w niedzielę.

Na szczęście reszta członków rodziny jest na miejscu i w dziesięcioosobowym składzie spotkamy się na kolacji wigilijnej przy naszym stole.

Tradycyjnie każda z Pań przygotuje to, co umówione i jak zwykle minimum 12 potraw znajdzie się na stole.

Z nieoficjalnych źródeł wiem, że podobno mają być również jakieś nowości!

My z Córką, poza tym, co zwykle przygotowujemy na Święta, zaplanowałyśmy upieczenie specjalnego świątecznego tortu, ale o nim napiszę wkrótce.

Tymczasem, zgodnie z planem,  polukrowałyśmy pierniki!

Zajęło nam to dwa dni. Celowo podzieliłyśmy pracę na sobotę i niedzielę, żeby uniknąć znużenia i zmęczenia ślęczeniem nad piernikami.

W zeszłym roku wypróbowałyśmy takie rozwiązanie i w tym roku zrobiłyśmy podobnie. Dzięki temu lukrowanie blisko 130 mniejszych i większych: choinek, gwiazdek, aniołów, reniferów, butów, bałwanów i serc  było naprawdę przyjemne od początku do końca.

I nawet szwy na kciuku Córki nie zepsuły tego :-)

Jedyna tegoroczna zmiana w procesie zdobienia pierników, jaka wystąpiła w wyniku urazu kciuka, to przekazanie odpowiedzialnego zadania utarcia lukru urządzeniu Kitchen Aid.

I to był świetny pomysł! Robot poradził sobie z tym zadaniem rewelacyjnie i wygląda na to, że pałka i makutra mają już wolne na tę okoliczność :-)

Pozdrawiam,

Basia

Szwy na kciuku i zupa z pulpecikami

Brak komentarzy

W weekend będziemy lukrować pierniki!

To znaczy, chyba ja sama będę musiała poradzić sobie z tą górą pierniczków…

Moja Córka parę dni temu, jak to ładnie określiła, odfiletowała sobie prawy kciuk!  Niezbędna była interwencja chirurgiczna i aktualnie ma na kciuku 3 szwy.

Życie bez kciuka, jak doskonale wiadomo, jest niezwykle uciążliwe. A życie z niefunkcjonalnym i do tego bolesnym kciukiem dodatkowo przykre… :-(

Uważajcie zatem w kuchni! Szczególnie teraz przed Świętami, kiedy tyle roboty się zapowiada.

A ja tymczasem, zanim zacznę kuchenne prace przedświąteczne, ugotowałam zimową zupę z pulpecikami.

Taka zupa, to z pewnością może być obiad jednodaniowy. Chyba dobry pomysł w okresie, kiedy czeka nas sporo pracy z przygotowaniem do Świąt.

Zupa z pulpecikami, pomidorami i soczewicą

około 5 porcji

około 500 g mięsa mielonego ( dałam w połowie wołowe i wieprzowe)

2 ząbki czosnku

1 jajko

2 płaskie łyżeczki oregano

trochę bułki tartej

oliwa do smażenia

puszka pomidorów bez skórki, ale można dać przecier pomidorowy

około 150 g mieszanych warzyw, dałam mrożoną mieszankę warzyw: marchew, por, pietruszka, seler

2 kopiate łyżeczki bulionu w proszku

4 łyżki sosu sojowego

puszka soczewicy, ale można dać na przykład drobną fasolkę z puszki albo ugotowaną samodzielnie

75 g drobnego makaronu, dałam taki trójkolorowy, bo akurat taki miałam w domu

cukier

sól

Mięso wymieszałam dobrze z rozgniecionym czosnkiem, solą, jajkiem i oregano, uformowałam małe kulki ( było ich dwadzieścia parę) i delikatnie obtoczyłam w bułce tartej.

Usmażyłam te małe pulpeciki na oliwie, przewracałam co chwilę, żeby usmażyły się ze wszystkich stron.

W garnku zagotowałam około 1 litra wody, dodałam do niej  warzywa mrożone, a następnie dodałam pomidory z puszki wcześniej zmiksowane, bulion, sos sojowy, łyżeczkę cukru. Gdy warzywa były już ugotowane dodałam makaron, odcedzoną soczewicę, i włożyłam kulki z mięsa.

Całość gotowałam, aż makaron był miękki. Może trzeba będzie jeszcze dolać wody, gdyby zbytnio wyparowała.

Gotową zupę jeszcze przyprawiłam,  bo wcześniej nie dawałam soli, mając na uwadze, że  gotowanie pulpecików w zupie zmieni jej smak.

Na talerzu zupę posypałam posiekaną dymką, ale zamiast dymki możecie użyć, oczywiście, swoich ulubionych ziół.

Zupa jest gęsta,  a szczególnie, jeśli trochę postoi, to makaron wchłonie sporo wody. Więc jeśli nie lubicie takiej gęstej, to trzeba będzie dodać więcej wody no i odpowiednio przyprawić :-)

No i tę zupę można również posypać przed podaniem parmezanem, będzie pycha!

Polecam,

Basia

Mini tarty z niby-ratatują

Komentarzy - 2

W ostatni weekend obchodziłam imieniny.

Barbórka trwała dwa dni i były dwa spotkania towarzyskie, to znaczy dwie kolacje.

Zawsze przy tej okazji  intensywnie zastanawiam się nad formułą spotkania i oczywiście nad menu.

W tym roku zaplanowałam dość kameralną kolację, przyjęcie dla 10 osób.

Nie lubię przygotowywać w takich sytuacjach zupełnie eksperymentalnych dań, obawiając się, czy na pewno spełnią moje oczekiwania. Ale również nie lubię przyrządzać  tego, czym podejmowałam już swoich gości. Zatem, żeby pogodzić te dwie kwestie, tym razem część dań była całkowitą nowością,  a część pomysłami sprawdzonymi, choć niewyeksploatowanymi.

Razem z Córką przygotowałyśmy przystawkę, zupę, danie główne i deser.

Dziś opowiem o przystawce, która, choć była nowością, to nie budziła obaw o efekt.

Przygotowałyśmy małe tarty z ratatują, a właściwie z grillowanymi warzywami.

Ciekawy pomysł, łatwe wykonanie i naprawdę fajny efekt!

Mini tarty z grillowanymi warzywami

dla ok 8 osób

1 opakowanie ciasta francuskiego 275 g

1 nieduży bakłażan pokrojony w kostkę

1 cukinia pokrojona w kostkę

2 nieduże papryki pokrojone w niezbyt cienkie paseczki, ja dałam czerwoną paprykę, ale

pewnie żółta wyglądałaby ciekawiej

pomidorki koktajlowe po 2 na porcję, ewentualnie jeden większy przekrojony na pół

oliwa do podsmażenia warzyw

tymianek albo inne zioła, które lubicie

sól, pieprz, ewentualnie czosnek

Potrzebne są foremki do małych tart o średnicy około 10- 12 cm, ewentualnie jakieś inne naczynia w których można upiec tarty. Każdą foremkę dobrze jest wyłożyć papierem do pieczenia, albo chociaż dokładnie wysmarować tłuszczem, żeby nie mieć problemów z wyjęciem  upieczonej tarty.

Pokrojone warzywa podsmażyć na oliwie, warzywa nie powinny być zbyt miękkie, bo będą jeszcze pieczone!

Warzywa przyprawić, dodać zioła i odstawić do wystygnięcia.

Foremki wyłożyć papierem, a potem wykleić wykrojonymi wcześniej kółkami z ciasta francuskiego. Nakłuć widelcem ciasto, żeby zbytnio nie wyrosło podczas pieczenia.

Do każdej foremki nałożyć porcję warzyw, położyć pomidorki.

Upiec w temperaturze około 180-200 stopni, aż ciasto się lekko przyrumieni, pewnie około 15- 20 minut.

Można też częściowo podpiec tarty wcześniej, a potem przed podaniem wstawić je do nagrzanego do 200-220 stopni piekarnika na około 10 minut.

Podać z niewielką porcją zielonej sałaty skropionej gęstym dressingiem z octem balsamicznym (kupionym albo zrobionym w domu ze zredukowanego octu balsamicznego)

Smacznego,

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress