Archwium dla

październik, 2012

...

Czekoladowo-kawowo-migdałowy tort urodzinowy

Komentarzy - 11

Moje urodziny i  urodzinowa wizyta Gości, były okazją do upieczenia tortu.

Dawno nie robiłam takiego tortu z prawdziwego zdarzenia! Chyba w zeszłym roku, ostatnio…

Najpierw trzeba było zdecydować,  jaki to będzie tort? Nie było łatwo…

Ale w końcu decyzja została podjęta: tort czekoladowy z masą kawowo-migdałową.

Zaczęłam od upieczenia ciasta czekoladowego.

Rozgrzałam piekarnik do 180 stopni.

Roztopiłam czekoladę ( roztopiłam w kuchence mikrofalowej, ale można również w gorącej kąpieli) i rozmieszałam ją z wodą. Przestudziłam.

W misce robota ubiłam masło z 250 g cukru na puszystą masę, dodałam przestudzoną czekoladę, dodałam po kolei żółtka. Dodawałam stopniowo, ciągle miksując, mąkę z proszkiem i sodą, dodałam wanilię i jogurt. Ubiłam osobno białka na sztywna pianę, dodałam 50 g cukru i przez chwilę jeszcze ubijałam. Przełożyłam pianę do miski z czekoladowym ciastem i dokładnie, ale ostrożnie wymieszałam, żeby nie było białych śladów na czekoladowym cieście.

Ciasto przełożyłam do tortownicy o średnicy 24 cm, wyłożonej papierem do pieczenia na spodzie i z wysmarowanym masłem brzegiem.

Piekłam około 1 godziny i 10 minut, aż ciasto było upieczone, czyli patyczek wbity do ciasta wyjmowałam suchy.

Ciasto zostawiłam do wystygnięcia.

Gdy całkiem wystygło (piekłam ciasto wieczorem, a przekładałam je dopiero następnego dnia rano) przekroiłam ostrożnie na 4 części.

Przyszła kolej na masę.

Do masy najpierw trzeba ugotować  budyń i go wystudzić.

Ubiłam żółtka z cukrem na puszysty krem. Zrobiłam to przy pomocy robota kuchennego, jak zwykle. Pod koniec ubijania dodałam mąkę (jedną i drugą).

Zagotowałam w rondlu mleko z wanilią, gorące powoli wlewałam do ubitych żółtek, ciągle miksując. Następnie przelałam masę do rondla, żeby zagotować całość,  ciągle mieszając, żeby nie zrobiły się kluchy. Gdy masa zgęstniała odstawiłam do ostygnięcia. Studziłam w zlewie pełnym zimnej wody z dodatkiem kostek lodu, żeby woda była jeszcze zimniejsza i masa szybciej wystygła :-)

W międzyczasie trzeba przygotować migdały, to znaczy uprażyć je najpierw (najlepiej w piekarniku, ale można tez na patelni. I najlepiej uprażyć od razu wszystkie migdały, te do masy i te do obsypania tortu)). Trzeba uważać, żeby nie przypaliły się. Następnie na patelni skarmelizować  cukier z wodą i dodać do karmelu uprażone migdały. Wymieszać i przełożyć np na talerz, żeby wystygły.

Gdy będą zimne zmiksować je i odstawić.

Miękkie masło miksować w misce robota na puszysty krem, dodawać stopniowo masę budyniową i ciągle ubijać. Dodać  kawę (o której wspominam wymieniając składniki masy) i dalej ubijać. Pod koniec ubijania dodać zmielone, karmelizowane migdały.

 

A teraz przekładanie toru. Pierwszą warstwę tortu, czyli pierwszy blat czekoladowy, dobrze skropić ponczem kawowym (trzeba ponczem tak gospodarować, żeby wystarczył na 4 warstwy).

Następnie ten pierwszy, nasączony blat posmarowałam galaretką porzeczkową (tylko tę jedną, pierwszą warstwę), a na nią położyłam warstwę masy i dokładnie rozsmarowałam.  Położyłam kolejny blat, nasączyłam kawowym ponczem i rozsmarowałam masę. Tak postępowałam z kolejnymi warstwami.

Po położeniu ostatniej warstwy posmarowałam masą dokładnie cały tort ze wszystkich stron i obsypałam  prażonymi płatkami migdałów.

Tort należy wstawić do lodówki, najlepiej na całą noc. Jeśli nie ma tyle czasu, to choć na kilka godzin, jednak absolutnie najlepiej jeśli mamy co najmniej kilkanaście godzin na to.

Przed podaniem wyjąć tort i pozostawić w temperaturze pokojowej przynajmniej kwadrans przed podaniem, a tuż przed  krojeniem przygotować naczynie z gorącą wodą i ostry nóż. Zanurzać nóż w gorącej wodzie i kroić kawałki tortu. W ten sposób kroi się go idealnie!

Polecam, to naprawdę fajny tort.

 

Tort czekoladowo-kawowo-migdałowy

ciasto czekoladowe:

120 g gorzkiej czekolady połamanej na kawałki

ok. 6 łyżek wody

240 g miękkiego masła

250 g + 50 g cukru

4 jajka, oddzielone żółtka od białek

400 g mąki

1 łyżeczka sody

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki soli

200 g jogurtu naturalnego

1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii

masa:

360 g masła

budyń do masy:

500 ml pełnotłustego mleka

1 łyżeczka naturalnej esencji lub ekstraktu z wanilii

4 żółtka

125 g cukru

30 g mąki pszennej

30 g maki kukurydzianej

6 łyżek mocnej kawy ( espresso albo mocna kawa zrobiona z kawy rozpuszczalnej

migdały karmelizowane:

125 g migdałów w płatkach

125 g cukru

3 łyżki wody

poncz kawowy do nasączenia blatów:

około 200 ml mocnej kawy

5 łyżeczek cukru

około 50 ml wódki

 

nieduży słoik galaretki lub dżemu z czarnej porzeczki

 

125 g uprażonych płatków migdałowych do obsypania tortu

 

Smacznego,

Basia

 

 

 

Czekoladowe babeczki z czekoladowym nadzieniem

Brak komentarzy

A co powiecie na czekoladowe babeczki z czekoladowym nadzieniem i odrobiną czekoladowego sosu w dzisiejsze niedzielne, słoneczne popołudnie?

Jeśli tylko macie w domu tych parę składników, które potrzebne są do ich upieczenia, to w  ciągu zaledwie pół godziny możecie mieć ten pyszny deser :-)

Czekoladowe babeczki z czekoladowym nadzieniem 

12 sztuk

 

babeczki:

230 g mąki

55 g kakao

1 łyżka proszku do pieczenia

szczypta soli

120 g cukru demerara

2 jajka

250 ml śmietanki kremówki

75 g oleju roślinnego ( albo 85 g roztopionego masła)

około 70 g czekolady gorzkiej albo deserowej podzielonej na 12 kawałków

 

sos:

czekolada gorzka

śmietanka kremówka

Golden Syrup

 

Rozgrzałam piekarnik do około 180 stopni.

Wszystkie składniki ciasta na babeczki ( oprócz czekolady)  wymieszałam szybko robotem.

Do formy na muffiny wyłożonej papilotkami włożyłam porcje ciasta, rezerwując około 1/4 całości. Do każdej porcji lekko wcisnęłam kawałek czekolady i przykryłam pozostałą częścią ciasta (tą zarezerwowaną).

Wstawiłam do piekarnika na około 20 minut.

W międzyczasie przygotowałam sos, roztopiłam czekoladę, dodałam do niej śmietankę i nieco Golden Syrup, wymieszałam, aż sos był całkiem gładki ( nie podaję proporcji, bo każdy musi sam ocenić, jaka gęstość sosu mu odpowiada i w ogóle ile tego sosu chce podawać do jednej babeczki. Myślę, że 100 g czekolady w zupełności wystarczy do przygotowania sosu do wszystkich babeczek)

Kiedy babeczki wyrosły i były gotowe (sprawdziłam patyczkiem, wbijając go nie w samo centrum, gdzie rozpuściła się czekolada, tylko nieco z boku) wyjęłam je z piekarnika.

Po chwili, gdy lekko przestygły wyjęłam je z formy.

Najlepiej smakują jeszcze ciepłe, podane również z lekko ciepłym sosem.

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

 

Najpyszniejsze naleśniki z Nutellą

Komentarzy - 4

 

Kiedy podczas ostatnich zakupów sięgałam po słoik Nutelli, celowo wybrałam największy z dostępnych. Tak dawno nie robiłam naszych ulubionych naleśników, że najwyższa pora je przygotować. Niedzielne popołudnie wydawało się być doskonałą porą na to.

Prawdę powiedziawszy, bardzo się dziwię,  jak to się stało, że jeszcze nigdy nie pisałam o tych naleśnikach…?

Pomysł zaczerpnięty jest z książki Nigelli Lawson „Nigella Express”,  jak zwykle jednak jest nieco zmieniony. Zasadnicza zmiana dotyczy ciasta na naleśniki. Ja zwykle naleśniki smażę wg przepisu z książki Smaki świata Francja, Beverly Leblanc. Moja Córka natomiast twierdzi, że najlepsze są te z przepisu znajdującego się w książce „Desery” autorstwa Pierre Herme. Tym razem zrobiłyśmy właśnie te z ulubionego przepisu Córki.

Poza tym, nie miałam w domu likieru Frangelico, dlatego zastąpiłam go syropem Noisette firmy Monin pomieszanym z alkoholem.

Te naleśniki, choć mogą wydawać się tylko naleśnikami z Nutellą, to jednak są absolutnie fenomenalnym deserem. Polecam go wszystkim łasuchom!

 

Naleśniki z Nutellą

8 naleśników

około 250-300 g Nutelli

około 50 g roztopionego masła ( odrobina do posmarowania naczynia do zapiekania, reszta do zmieszania z Frangelico i polania naleśników przed pieczeniem)

50 ml Frangelico (albo syrop o smaku orzechów laskowych np firmy Monin z dodatkiem alkoholu, ja dałam po prostu trochę wódki)

około 40 g orzechów laskowych posiekanych

 

ciasto na naleśniki

2 jajka

10 g roztopionego masła

100 g mąki

wanilia ( u nas to była pasta z wanilii Nielsen-Massey)

1/2 łyżeczki soli

250 ml pełnotłustego mleka

30 ml wody

( opcjonalnie 15 ml Grand Marnier-  ja nie dałam)

tłuszcz do smażenia

 

Rozgrzać piekarnik do około 180 stopni

Wszystkie składniki ciasta, oprócz wody, zmiksować, zostawić w temperaturze pokojowej na około 2 godziny.  Przed smażeniem dodać wodę i dokładnie wymieszać.

Na rozgrzanej patelni, posmarowanej tłuszczem, smażyć naleśniki z obu stron i odstawić.

Roztopić masło, posmarować naczynie do zapiekania, resztę masła wymieszać z Frangelico albo syropem i alkoholem.

Połowę naleśnika smarować Nutellą, złożyć na pół, znów posmarować połowę (czyli ćwiartkę) i złożyć. Posmarować tak wszystkie naleśniki. Układać naleśniki wolnym brzegiem do góry, naleśniki mają zachodzić na siebie. Wierzch polać masłem wymieszanym z likierem lub syropem i posypać posiekanymi  orzechami. Wstawić do piekarnika na około 15 minut. Wyjąć, gdy wierzch będzie przyrumieniony, a brzegi naleśników  widocznie chrupiące.

 

 

Smacznego!

…choć myślę, że  to nie może nie smakować :-)

 

Basia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Krem z brokułów i sera pleśniowego

Brak komentarzy

 

Dzisiaj mam dla Was przyjemnie zieloną zupę – krem z brokułów z serem pleśniowym.

To bardzo prosta zupa, przygotowana z paru dosłownie składników. Potrzeba tylko kilkunastu minut i obiad jest gotowy!

Brokuł podzielony na różyczki wrzuciłam do garnka z gotującą się wodą i przez chwilę go gotowałam, żeby tylko lekko zmiękł, ale żeby pozostał soczyście zielony. Gdy zmiękł, odcedziłam go.

Na patelni, na oliwie zeszkliłam posiekaną cebulę, dodałam rozgnieciony ząbek czosnku, dodałam różyczki brokuła, dodałam około 700ml wody i dalej gotowałam.

Po kilku minutach gotowania przełożyłam zupę do blendera i zmiksowałam, do miksowania dodałam podzielony na mniejsze kawałki ser pleśniowy. Ser powinien być miękki, taki gładki, kremowy i rozpływający się, jak na przykład gorgonzola, albo ser o podobnej konsystencji.

Zmiksowaną zupę doprawiłam solą, sporą ilością pieprzu świeżo zmielonego i odrobiną octu winnego, ozdobiłam ostatnimi już listkami ogrodowej bazylii.

Bardzo głodni mogą zupę zjeść ze świeżym chlebem albo (przygotowanymi na patelni albo w piekarniku) grzankami z bułki czy bagietki.

Albo z czymś zupełnie innym, na co mają akurat ochotę :-)

 

Krem z brokułów i sera pleśniowego

 

1 brokuł podzielony na rózyczki

1 cebula posiekana

oliwa do smażenia

rozgnieciony ząbek czosnku

100 g miekkiego i kremowego sera pleśniowego ( np gorgonzola)

sól, pieprz, ocet winny

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

Makaron z grzybami i pieczoną dynią

Brak komentarzy

 

Jesień, to czas dyni i grzybów. Podobnie wielu jeszcze innych warzyw i owoców, ale  akurat one są według mnie absolutnie przypisane do tej pory roku. Oczywiście możemy zamrażać je i korzystać z nich potem przez całą zimę i dalsze pory. Bardzo to cenię, zresztą! Pewnie też można je jakoś produkować poza sezonem, choć nie wiem, czy się to robi?

Jednak dynia, czy grzyby jesienią mają swój niepowtarzalny charakter.

W dzisiejszej mojej propozycji połączyłam dynię z grzybami i bardzo było to smaczne, choć niezwykle proste połączenie: makaron z dynią i grzybami.

Proporcje mogą być różne, amatorzy grzybów mogą dać ich więcej, a wielbiciele dyni mogą natomiast  zredukować ilość grzybów i dodać więcej dyni.

Zaczęłam od przygotowania dyni. Rozgrzałam piekarnik  do około 180 stopni i włożyłam do niego dynię pozbawioną pestek i pokrojoną wraz ze skórą na „łódeczki” o szerokości kilku centymetrów,.  To jest najfajniejszy, według mnie, sposób „opracowywania” dyni. Odkąd stosuję go, nie mam problemów z obieraniem skóry z dyni. Piekę więc tę pokrojoną dynię, aż będzie dość miękka, żeby pokroić ją, czyli przez około 20-30 minut. Następnie wyjmuję z piekarnika, studzę i potem z łatwością zdejmuję skórkę z niej.

Taką właśnie upieczoną wcześniej dynię pokroiłam w kostkę o boku około 1,5- 2 cm i odstawiłam.

Na patelni, na oliwie zeszkliłam cebulę, dodałam czosnek oraz obrane i pokrojone grzyby i podsmażyłam całość . Posoliłam, dodałam pieprz i kiedy już były miękkie dodałam do nich pokrojoną dynię, a potem śmietankę i chwilę całość dusiłam. Dodałam chili, naprawdę odrobinę octu winnego, pieprz i oregano.

Ugotowałam w międzyczasie makaron.

Makaron odcedziłam, zostawiłam nieco wody z gotowania, na wypadek, gdyby sos był za gęsty.

Przełożyłam makaron do sosu i wymieszałam, trzeba było jednak dodać nieco wody, więc użyłam tej z gotowania makaronu. Trzeba też sprawdzić na tym etapie, czy całość nie potrzebuje więcej przyprawienia, bo jest możliwe, że trzeba dodać na przykład  więcej soli. Dodałam listki świeżego oregano i wymieszałam.

Można taki makaron posypać parmezanem, jednak ja tego nie zrobiłam i muszę przyznać, że zupełnie mi go tu nie brakowało :-)

 

Makaron z pieczoną dynią i grzybami

około 4-5 porcji

 

około 400-500 g dyni pokrojonej wraz ze skórą w „łódeczki”( waga przed pieczeniem)

około 300-400 g oczyszczonych grzybów (dałam maślaki)

nieduża posiekana cebula

rozgnieciony ząbek czosnku

około 200 ml śmietanki kremówki

szczypta chili

sól

pieprz

ocet winny

oregano

listki świeżego oregano

oliwa do smażenia

300-350g makaronu ( waga przed gotowaniem, oczywiście)

 

Smacznego,

 

 

Basia

 

 

 

 

 

Facebook

Likebox Slider for WordPress