Wiśnie to dla mnie szczególne owoce. Gdy byłam dzieckiem uwielbiałam kompot wiśniowy. Ale pamiętam, że to był bardzo świąteczny kompot i raczej rzadko pojawiał się na stole. Chyba wyłącznie w niedziele albo przy okazji specjalnych uroczystości.
Być może dlatego wiśnie, to nie są dla mnie zwykłe letnie owoce, tak jak na przykład czereśnie czy agrest.
Wiśnie, z ich niepowtarzalnym smakiem i aromatem są wyjątkowe. Są takie szlachetne. Ich dodatek sprawia, że danie nabiera elegancji i klasy.
Jedyna ich wada, to konieczność drylowania owoców. Czynność czasochłonna i grożąca poplamieniem ubrań jednocześnie.
(A przy okazji, czy wiecie, że najlepszym sposobem usunięcia ŚWIEŻYCH plam z soków owocowych jest po prostu wrzątek? Sprawdziłam, zawsze działa!)
Tym razem wykorzystałam do drylowania wiśni mojego Męża, któremu całkiem sprawnie to poszło.
Tak więc wspólnym siłami udało nam się wyczarować bardzo fajne ciasto.
Nie ma to jak wiśnie!
Ciasto z wiśniami
tortownica o śr. 24 cm
250 g miękkiego masła
250 g cukru demerara
2 kopiate łyżeczki proszku do pieczenia
3 jajka
370 g mąki
250 g śmietany kwaśnej 18 %
naturalna esencja waniliowa
500 g wiśni
cukier puder po sypania z wierzchu
W robocie utarłam cukier z masłem i jajkami. Dodałam mąkę z proszkiem, śmietanę i wanilię.
Dno i boki tortownicy wyłożyłam papierem do pieczenia, a następnie włożyłam warstwę ciasta, na niej poukładałam część wiśni, potem znów ciasto i znów trochę wiśni i znów ciasto. Na wierzchu położyłam też trochę wiśni i lekko wcisnęłam je w ciasto. Miałam wrażenie, że ciasto jest na tyle twarde, że wiśnie się nie zatopią w nim same i obawiałam się, że mogą się przypalić, zanim ciasto się upiecze.
Piekłam ciasto w piekarniku ustawionym na około 170-180 stopni przez około godzinę. Po wyjęciu posypałam cukrem pudrem.
Smacznego,
Basia