Archwium dla ·

makaron-ryż-kasza

· Kategoria...

Risotto z krewetkami i pomidorami

Brak komentarzy

Krewetki ciągle jeszcze pozostają trudne do zaakceptowania przez część społeczeństwa. Ale obserwując karty menu w krakowskich  lokalach muszę stwierdzić, że chyba jednak mają coraz więcej zwolenników. I to mnie cieszy, bo sama jestem ich ogromną amatorką :-)

I dziś ugotowałam właśnie risotto z krewetkami.

Pierwszy raz gotowałam takie prawdziwe risotto z odpowiedniego ryżu i we właściwy sposób.

Najpierw posiekałam cebulę, na rozgrzanej patelni roztopiłam masło i dodałam do niego cebulę i rozgnieciony czosnek. Smażyłam całość przez parę minut, aż cebula zmiękła. W tym czasie doprowadziłam do wrzenia wywar z kurczaka.

Do cebuli dodałam ryż, zamieszałam i całość smażyłam jeszcze przez parę minut.

Stopniowo dodawałam porcje bulionu i gdy ryż wchłonął płyn, dodawałam kolejną porcję.

Pomidory sparzyłam i obrałam ze skórki, pokroiłam w kosteczkę.

Gdy ryż wchłonął już cały wywar i był lekko twardawy, ale miękki i kremowy w środku, dodałam pomidory, chili i sok z cytryny, posoliłam i odstawiłam.

Na rozgrzanej oliwie podsmażyłam czosnek, dodałam krewetki i smażyłam przez parę minut, a następnie przełożyłam krewetki do ryżu i wymieszałam.

Podałam posypane świeżymi listkami oregano.

 

Risotto z krewetkami i pomidorami

3-4 porcje

 

180 g ryżu arborio

600 ml wywaru z kurczaka

cebula posiekana

2 ząbki czosnku (jeden do ryżu, drugi do krewetek)

25 g masła

1 łyżka oliwy

sok z około 1/4 dużej cytryny

około 350 g krewetek obranych, ale z ogonami  (waga zamrożonych krewetek)

2 dojrzałe pomidory, dałam podłużne

spora szczypta pokruszonego chili

sól morska

świeże oregano

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

 

 

Makaron z szynką dojrzewającą, pomidorami i kaparami

1 komentarz

A co powiecie na makaron z szynką dojrzewającą, pomidorami i kaparami?

Myślę, że to dobry pomysł!

Właśnie go ugotowałam i polecam.

Poza niezaprzeczalnymi walorami smakowymi ma jeszcze inna zaletę, jest daniem z gatunku ekspresowych. Przygotowanie sosu zajęło mi tyle czasu, ile gotował się makaron, i ani minuty dłużej :-)

Użyłam do jego przygotowania szynki szwarcwaldzkiej z Lidla, ale oczywiście może być jakaś inna surowa szynka dojrzewająca.

Wstawiłam wodę na makaron, posoliłam ją. Gdy się zagotowała, wrzuciłam do niej makaron.

Na patelni rozgrzałam odrobinę oliwy, gdy była gorąca, wrzuciłam na patelnię szynkę pokrojoną na 1,5- 2 centymetrowej szerokości paski.

Dodałam też posiekany czosnek. Przez chwilę smażyłam, dodałam pomidory pokrojone w kostkę o boku około 1,5- 2 cm. Smażyłam przez chwilę, dodałam suszone pomidory pokrojone w paseczki i odcedzone z zalewy kapary, bardzo  lekko wszystko wymieszałam.

Odcedzony makaron przełożyłam na patelnię i całość jeszcze raz delikatnie wymieszałam.

Na talerzu makaron posypałam utartym parmezanem.

 

Makaron  z szynką dojrzewającą, świeżymi i pomidorami i kaparami

2 spore porcje

 

łyżka oliwy

100 g szynki dojrzewającej  np szwarcwaldzkiej lub parmeńskiej

300 g świeżych pomidorów

50 g suszonych pomidorów

2 ząbki czosnku

20 g kaparów

 

200 g makaronu pappardelle

sól do ugotowania makaronu

 

parmezan do posypania

 

 

Smacznego,

 

Basia

Makaron z grzybami i pieczoną dynią

Brak komentarzy

 

Jesień, to czas dyni i grzybów. Podobnie wielu jeszcze innych warzyw i owoców, ale  akurat one są według mnie absolutnie przypisane do tej pory roku. Oczywiście możemy zamrażać je i korzystać z nich potem przez całą zimę i dalsze pory. Bardzo to cenię, zresztą! Pewnie też można je jakoś produkować poza sezonem, choć nie wiem, czy się to robi?

Jednak dynia, czy grzyby jesienią mają swój niepowtarzalny charakter.

W dzisiejszej mojej propozycji połączyłam dynię z grzybami i bardzo było to smaczne, choć niezwykle proste połączenie: makaron z dynią i grzybami.

Proporcje mogą być różne, amatorzy grzybów mogą dać ich więcej, a wielbiciele dyni mogą natomiast  zredukować ilość grzybów i dodać więcej dyni.

Zaczęłam od przygotowania dyni. Rozgrzałam piekarnik  do około 180 stopni i włożyłam do niego dynię pozbawioną pestek i pokrojoną wraz ze skórą na „łódeczki” o szerokości kilku centymetrów,.  To jest najfajniejszy, według mnie, sposób „opracowywania” dyni. Odkąd stosuję go, nie mam problemów z obieraniem skóry z dyni. Piekę więc tę pokrojoną dynię, aż będzie dość miękka, żeby pokroić ją, czyli przez około 20-30 minut. Następnie wyjmuję z piekarnika, studzę i potem z łatwością zdejmuję skórkę z niej.

Taką właśnie upieczoną wcześniej dynię pokroiłam w kostkę o boku około 1,5- 2 cm i odstawiłam.

Na patelni, na oliwie zeszkliłam cebulę, dodałam czosnek oraz obrane i pokrojone grzyby i podsmażyłam całość . Posoliłam, dodałam pieprz i kiedy już były miękkie dodałam do nich pokrojoną dynię, a potem śmietankę i chwilę całość dusiłam. Dodałam chili, naprawdę odrobinę octu winnego, pieprz i oregano.

Ugotowałam w międzyczasie makaron.

Makaron odcedziłam, zostawiłam nieco wody z gotowania, na wypadek, gdyby sos był za gęsty.

Przełożyłam makaron do sosu i wymieszałam, trzeba było jednak dodać nieco wody, więc użyłam tej z gotowania makaronu. Trzeba też sprawdzić na tym etapie, czy całość nie potrzebuje więcej przyprawienia, bo jest możliwe, że trzeba dodać na przykład  więcej soli. Dodałam listki świeżego oregano i wymieszałam.

Można taki makaron posypać parmezanem, jednak ja tego nie zrobiłam i muszę przyznać, że zupełnie mi go tu nie brakowało :-)

 

Makaron z pieczoną dynią i grzybami

około 4-5 porcji

 

około 400-500 g dyni pokrojonej wraz ze skórą w „łódeczki”( waga przed pieczeniem)

około 300-400 g oczyszczonych grzybów (dałam maślaki)

nieduża posiekana cebula

rozgnieciony ząbek czosnku

około 200 ml śmietanki kremówki

szczypta chili

sól

pieprz

ocet winny

oregano

listki świeżego oregano

oliwa do smażenia

300-350g makaronu ( waga przed gotowaniem, oczywiście)

 

Smacznego,

 

 

Basia

 

 

 

 

 

Lazania z dynią i pieczonym butternut squash

Brak komentarzy

O istnieniu butternut squash dowiedziałam się od Ewy kilka lat temu. To owoc,  albo – jeśli wolicie- warzywo z rodziny dyniowatych i, w gruncie rzeczy, najbardziej do niej podobne pod względem smaku i jakości miąższu. Zupełnie nie wiem, czemu nie można kupić go w Polsce? Nie widziałam tu ani owoców, ani nasion. No i oczywiście nie ma polskiej nazwy, wiec będę się męczyć w odmianie tego słowa….

Butternut squash popularny jest w USA i Australii, w Wielkiej Brytanii, jak mówi Ewa, znany jest podobno od niedawna.

W zeszłym roku Ewa dała nam jedną rozsadę butternuta, ale nie udało nam się wyhodować dojrzałego owocu. Wprawdzie zawiązał się, ale zgnił zanim dorósł :-(

W tym roku dostałam od Ewy kilka sadzonek. Posadziłam  je wraz z innymi dyniami i cukiniami w ogrodzie. Udało mi się wyhodować tylko dwa owoce. Reszta zawiązanych owoców gniła jeszcze w początkowym stadium. Czyżby  nie podobało im się tu? Może powinny być sadzone wcześniej? Spróbuję znów w przyszłym roku, bo bardzo podoba mi się ten butternut!

I właśnie  przygotowałam lazanię (albo, jeśli wolicie, to lasagne) z dynią i  jednym z tych dwóch moich „butternutów”.

Zaczęłam od przygotowania butternuta. Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni i włożyłam do niego cały owoc, piekłam przez około 20 minut. Wyjęłam z piekarnika, przekroiłam na ćwiartki, położyłam na blaszce  i znów włożyłam do piekarnika. Tym razem na około 30 minut. Włożyłam tam również kawałki dyni, obranej i pokrojonej na mniejsze części.

Najpierw wyjęłam dynię, zmiksowałam ją z cynamonem, imbirem, gałka muszkatołową, solą, cukrem demerara i Golden Syrup. Odstawiłam zmiksowaną dynię.

Przygotowałam ser, wymieszałam ricottę z około połową utartego parmezanu i połową mozzarelli.

Gdy butternut zaczął się delikatnie złocić tu i ówdzie, wyjęłam go z piekarnika, zdjęłam skórę i pokroiłam w niedużą kostkę, taką o boku około 1,5 czy 2 cm.

Niezbyt duże naczynie do zapiekania wysmarowałam oliwą, położyłam na dnie 1/3 sosu z dyni, następnie położyłam warstwę lazanii, a na niej 1/2 ricotty z mozzarellą i parmezanem, wyłożyłam równą warstwę pokrojonego w kostkę butternuta i polałam 1/3 sosu z dyni. Znów położyłam warstwę lazanii, na niej drugą połowę ricotty, posmarowałam dokładnie  ostatnią częścią sosu dyniowego, posypałam resztą mozzarelli i parmezanu. Dobrze, żeby ta górna warstwa lazanii był dokładnie przykryta serem i sosem, żeby makaron mógł zmięknąć i nie wysechł podczas pieczenia. Tego farszu i sosu nie jest bardzo dużo, wiec trzeba dobrze nimi gospodarować.

Wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do około 160 stopni na około 50 minut, w połowie czasu pieczenia przykryłam lazanię folią aluminiową, bo obawiałam się, że za bardzo się przypiecze i wyschnie.

Wyjęłam ją z piekarnika, gdy była złocista z wierzchu. Lazanię, przykrytą folią aluminiową, pozostawiłam w temperaturze pokojowej na około 20 minut przed podaniem.

Myślę, że w polskich warunkach, w sytuacji braku butternuta, można zamiennie użyć więcej dyni (i postępować dokładnie tak, jak z butternut squash). Można na przykład użyć dwu rodzajów dyni, w różnych kolorach. Ale jeśli będzie to tylko jeden rodzaj, to i tak na pewno wyjdzie fantastycznie, bardzo polecam! Bo to naprawdę bardzo smaczne i ciekawe danie.

 

Lazania z dynią i pieczonym butternutem 

ok. 4 porcje

 

1 butternut squash

około 300 g dyni bez skóry i pestek

1/2 łyżeczki mielonego cynamonu

1/4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej

1/8 łyżeczki mielonego imbiru

1/4 łyżeczki mielonego pieprzu

łyżka cukru demerara

1/2 łyżeczki soli do sosu dyniowego i troche do posypania butternuta już pokrojonego i upieczonego.

łyżka Golden Syrup (  albo zamiast druga łyżka cukru demerara)

oliwa do posmarowania naczynia

ok. 150 g miękkiej ricotty

125 g pokrojonej drobno mozzarelli

75 g utartego parmezanu

5 arkuszy gotowej lazanii (na każdą warstwę zużyłam 2 i pół)

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

Bratki przed domem i makaron ze szpinakiem

Brak komentarzy

 

Dziś udało mi się wreszcie pojechać na Kleparz. Kupiłam pyszny twaróg i prawdziwe (to znaczy bez pieczątki :-) ) jajka od baby. Kupiłam też kolorowe bratki i zaraz po powrocie posadziłam je w donicach koło domu. Zaraz zrobiło się weselej przed domem! Niestety, bezpieczeństwo części tych kwiatków, tych posadzonych od frontu, jest zagrożone.  Zupełnie nie wiem czemu, ale nasz pies bardzo lubi rozgrzebywać, a częściej nawet wyrywać kwiaty z donic. Tak było w poprzednim roku.

Łudzę się, że może ten już trochę ponad dwuletni nowofundland zmądrzał…?

Okaże się.

Tymczasem na obiad jest makaron ze szpinakiem, boczkiem, parmezanem i orzeszkami pinii.

 

 

Makaron ze szpinakiem, boczkiem, orzeszkami pinii i parmezanem

porcja dla 2-3 osób

 

 

około 300 g liści szpinaku ( dałam mrożony)

łyżka oliwy

około 200 g boczku w cienkich plastrach

150 ml słodkiej śmietanki

sporo pieprzu

rozgniecione 2 ząbki czosnku, odrobina octu winnego sól, cukier do przyprawienia szpinaku

utarty parmezan

2-3 łyżki orzeszków piniowych wyprażonych na suchej patelni

około 200 g makaronu (ugotować w osolonej wodzie do stanu al dente)

 

 

Szpinak rozmroziłam, na rozgrzanej oliwie dusiłam przez parę minut, przyprawiłam i odstawiłam.

Boczek pokroiłam na cienkie paseczki i podsmażyłam na suchej patelni. Jeśli dacie trochę oliwy, to można wysmażyć boczek na chrupiąco, ja jednak nie chciałam dawać zbyt dużo tłuszczu.

Zamiast boczku można dać pokrojone w paseczki suszone pomidory, tez jest pyszne w takiej wersji 😉

Do gotowego boczku dodałam szpinak, wymieszałam i wlałam śmietankę, chwilę całość dusiłam, aż śmietanka nieco zgęstniała i wchłonięta została przez szpinak, przyprawiłam pieprzem.

Ugotowałam makaron, odcedzony dodałam do szpinaku i wymieszałam (można zarezerwować nieco wody z gotowania makaronu, gdyby sos szpinakowy okazał się za gęsty).

Wyprażyłam orzeszki piniowe na suchej patelni.

Gotowe danie posypałam parmezanem i orzeszkami piniowymi.

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

Szwy na kciuku i zupa z pulpecikami

Brak komentarzy

W weekend będziemy lukrować pierniki!

To znaczy, chyba ja sama będę musiała poradzić sobie z tą górą pierniczków…

Moja Córka parę dni temu, jak to ładnie określiła, odfiletowała sobie prawy kciuk!  Niezbędna była interwencja chirurgiczna i aktualnie ma na kciuku 3 szwy.

Życie bez kciuka, jak doskonale wiadomo, jest niezwykle uciążliwe. A życie z niefunkcjonalnym i do tego bolesnym kciukiem dodatkowo przykre… :-(

Uważajcie zatem w kuchni! Szczególnie teraz przed Świętami, kiedy tyle roboty się zapowiada.

A ja tymczasem, zanim zacznę kuchenne prace przedświąteczne, ugotowałam zimową zupę z pulpecikami.

Taka zupa, to z pewnością może być obiad jednodaniowy. Chyba dobry pomysł w okresie, kiedy czeka nas sporo pracy z przygotowaniem do Świąt.

Zupa z pulpecikami, pomidorami i soczewicą

około 5 porcji

około 500 g mięsa mielonego ( dałam w połowie wołowe i wieprzowe)

2 ząbki czosnku

1 jajko

2 płaskie łyżeczki oregano

trochę bułki tartej

oliwa do smażenia

puszka pomidorów bez skórki, ale można dać przecier pomidorowy

około 150 g mieszanych warzyw, dałam mrożoną mieszankę warzyw: marchew, por, pietruszka, seler

2 kopiate łyżeczki bulionu w proszku

4 łyżki sosu sojowego

puszka soczewicy, ale można dać na przykład drobną fasolkę z puszki albo ugotowaną samodzielnie

75 g drobnego makaronu, dałam taki trójkolorowy, bo akurat taki miałam w domu

cukier

sól

Mięso wymieszałam dobrze z rozgniecionym czosnkiem, solą, jajkiem i oregano, uformowałam małe kulki ( było ich dwadzieścia parę) i delikatnie obtoczyłam w bułce tartej.

Usmażyłam te małe pulpeciki na oliwie, przewracałam co chwilę, żeby usmażyły się ze wszystkich stron.

W garnku zagotowałam około 1 litra wody, dodałam do niej  warzywa mrożone, a następnie dodałam pomidory z puszki wcześniej zmiksowane, bulion, sos sojowy, łyżeczkę cukru. Gdy warzywa były już ugotowane dodałam makaron, odcedzoną soczewicę, i włożyłam kulki z mięsa.

Całość gotowałam, aż makaron był miękki. Może trzeba będzie jeszcze dolać wody, gdyby zbytnio wyparowała.

Gotową zupę jeszcze przyprawiłam,  bo wcześniej nie dawałam soli, mając na uwadze, że  gotowanie pulpecików w zupie zmieni jej smak.

Na talerzu zupę posypałam posiekaną dymką, ale zamiast dymki możecie użyć, oczywiście, swoich ulubionych ziół.

Zupa jest gęsta,  a szczególnie, jeśli trochę postoi, to makaron wchłonie sporo wody. Więc jeśli nie lubicie takiej gęstej, to trzeba będzie dodać więcej wody no i odpowiednio przyprawić :-)

No i tę zupę można również posypać przed podaniem parmezanem, będzie pycha!

Polecam,

Basia

Makaron ze szpinakiem, fetą i orzeszkami piniowymi

Komentarzy - 4

Do tej pory wydawało mi się, że feta nie pasuje do szpinaku. Sądziłam, że w ogóle sery o wyrazistym smaku zbytnio dominują w połączeniu ze szpinakiem, który w tym zestawie po prostu gdzieś ginie. Zwykle więc łączyłam szpinak z ricottą albo twarogiem.

No i jednak ugotowałam makaron ze szpinakiem i fetą i zupełnie zmieniłam zadanie!

To bardzo udane połączenie, polecam.

Można też zamiast fety dodać kozi ser twarogowy, również będzie pysznie.

Do mojego makaronu poza szpinakiem i fetą dodałam trochę pokrojonego i podsmażonego boczku, bo moja rodzina to lubi :-)

Ale spokojnie można go pominąć bez szkody dla charakteru dania.

Tagliatelle ze szpinakiem i fetą


porcja dla 2-3 osób w zależności od stopnia wygłodzenia

ok.200 g suchego makaronu tagliatelle, albo jakiegoś innego

250 g mrożonego szpinaku w liściach

100 g cienkich plastrów boczku pokrojonych w paseczki

oliwa

2  rozgniecione ząbki czosnku

odrobina octu winnego

sól i szczypta cukru

świeżo zmielony pieprz

120 g fety

garść listków świeżego oregano

2-3 łyżki wyprażonych na suchej patelni orzeszków piniowych

nieco utartego parmezanu do posypania przed podaniem- opcja

W lekko osolonej wodzie ugotowałam makaron do stanu al dente i odcedziłam.

W tym czasie na patelni pod przykryciem szybko rozmroziłam makaron dodając odrobinę  wody. Gdy był miękki podsmażyłam przez chwilę z dodatkiem czosnku i oliwy, doprawiłam odrobiną octu winnego solą i szczyptą cukru.

Osobno na patelni podsmażyłam pokrojony boczek. Gotowy przełożyłam do szpinaku i wymieszałam. Dodałam następnie ugotowany makaron (zachowajcie nieco wody z gotowania makaronu, bo może się przydać, gdyby wilgoć ze szpinaku zbytnio wyparowała), pieprz i listki świeżego oregano, wymieszałam całość dokładnie, na wierzch położyłam pokruszoną fetę i lekko już tylko wymieszałam. Przed podaniem posypałam odrobiną parmezanu i  wyprażonymi orzeszkami piniowymi.

Smacznego,

Basia

Nadziewana cukinia zamiast zupy owocowej :-)

Komentarzy - 2

Jest cudne lato! Pojawiły się już wiśnie, porzeczki czerwone i czarne. Przychodzą mi do głowy zimne zupy owocowe… Tylko po co mam je robić? Moja rodzina wykrzywi się tylko na nie.

Ale w sumie, czy ja sama chciałabym zjeść taki owocowy chłodnik?

Kiedy przypomnę sobie z dzieciństwa zupy owocowe, to wcale nie są to jakieś szczególnie miłe wspomnienia…

Chyba należę do tych, którzy owoce lubią na surowo, w cieście albo w konfiturze.

Zupy i pierogi z owocami zostawię jednak innym :-)

A ja zrobię znów coś z cukinii, bo w przeciwieństwie do dań z owoców, cukinia u nas jest bardzo lubiana.

Nasze ogrodowe cukinie, posadzone przez Córkę, jeszcze nie dojrzały.

Głównie z tego powodu, że zostały skoszone przez Męża wraz z trawą :-(

A szkoda, bo były już wtedy na nich maleńkie owoce i pewnie teraz można by już je zjeść!

W miejsce skoszonych zostały posadzone następne rozsady, ale im jeszcze trzeba dać trochę czasu.

Więc dalej kupuję cukinie na straganie. Na szczęście jest ich mnóstwo i są naprawdę tanie.

Dziś nieskomplikowana cukinia faszerowana kuskusem i wędzoną szynką. W wersji wegetariańskiej zrobiłabym ją z dodatkiem suszonych pomidorów zamiast szynki.

A do cukinii koniecznie sos ze świeżych pomidorów z czosnkiem i bazylią.

Cukinia faszerowana kuskusem,  wędzoną szynką i serem gruyere

z sosem ze świeżych pomidorów

cukinia faszerowana

2 średnie cukinie przekrojone wzdłuż na pół

około 100-120 g kuskusu (nasypałam „na oko” do garnka, ale było mniej więcej tyle)

cebula posiekana drobno

miąższ wyjęty łyżeczką z cukinii i posiekany, jak cebula (trzeba wybrać trochę miąższu, żeby zrobiła się miseczka na nadzienie)

sporo pieprzu

szczypta chili

garść listków świeżego oregano, posiekanych

oliwa do podsmażenia

100 g pokrojonej w paseczki wędzonej szynki lub suszonych pomidorów (można dać i jedno i drugie, będzie wypas!)

sól

około 50 g utartego sera gruyere, lub innego ostrego dobrego do zapiekania

trochę wina do podlania cukinii podczas pieczenia

na sos

2 duże pomidory sparzone (sparzone, żeby zdjąć  koniecznie skórkę!)

rozgnieciony spory ząbek czosnku

pieprz

posiekana świeża bazylia

do smaku sól, cukier, ocet winny lub lepiej balsamiczny

Cukinie ułożyłam w naczyniu do zapiekania, wcześniej wlałam do niego nieco oliwy.

Kuskus zalałam wrzącą wodą ( wg przepisu) i przez chwilę gotowałam, aż woda wsiąkła całkiem.

Na patelni rozgrzałam trochę oliwy i wrzuciłam posiekaną szynkę, podsmażyłam ją trochę, potem zdjęłam z patelni, na którą tym razem wrzuciłam posiekaną cebulę i miąższ cukinii.  Smażyłam, aż się zeszkliły.

Na patelnię do cebuli i cukinii znów wrzuciłam szynkę, dodałam kuskus, przyprawy i siekane oregano.

Nadziałam cukinie i posypałam utartym gruyerem.

Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do około 170 stopni.

Pomidory sparzyłam, obrałam, zmiksowałam z dodatkiem rozgniecionego czosnku, postawiłam w rondlu na kuchence, żeby trochę odparować sos. Według mnie powinien być mniej więcej konsystencji przecieru pomidorowego. Do gotowego sosu dodałam przyprawy i świeżą, posiekaną bazylię.

Piekłam nadzianą cukinię około  godziny, podlewając co jakiś czas różowym winem, bo takie akurat miałam pod ręką :-)

Po wyjęciu z piekarnika cukinia ciągle była jeszcze twardawa, ale lubię właśnie taką, a nie rozgotowaną na miękko (pewnie, gdyby była przykryta, nie trzeba by jej tak długo piec, ale niestety nie miałam odpowiedniej przykrywki).

Fajnie smakowała z  sosem z pomidorów :-)

Smacznego,

Basia

Risotto ze szpinakiem, schabem i suszonymi pomidorami

Komentarzy - 4

Właściwie, to miało być co innego na obiad, ale w lodówce był ugotowany ryż z poprzedniego dnia. Był też schab zamarynowany do grillowania, którego okazało się być za dużo na grillowana kolację. W związku z tym zdecydowałam, że jednak zużyję to, co jest w lodówce.

Schab, wcześniej zamarynowany z oliwą, czosnkiem, chili, oregano, pieprzem i białym winem,  pokroiłam na wąziutkie, cienkie paski, wrzuciłam na patelnię i najpierw podsmażyłam a potem poddusiłam. Trwało to kilkanaście minut albo trochę więcej. Gdy był miękki odstawiłam.

Rozmroziłam około 200 g szpinaku, rozgrzałam patelnię z odrobiną oliwy, dodałam rozgnieciony czosnek i szpinak, przez chwilkę tylko je dusiłam, dodałam wino, ocet winny i posoliłam. Do schabu dodałam ugotowany ryż, pokrojone suszone pomidory, sporo posiekanego, świeżego ogrodowego oregano. Zaznaczam, że ogrodowego, bo takie zioła z ogrodu mają nieporównanie większy aromat i wyrazisty smak.

Wymieszałam wszystko delikatnie, gotowe danie posypałam parmezanem, ozdobiłam czarnymi oliwkami i listkami świeżego oregano.

Zamiast schabu można spokojnie dać filet z kurczaka, albo jakies inne kawałki mięsa, jeśli akurat coś macie w domu. Można tez zupełnie pominąć mięso,… ale moja rodzina chyba tego nie chciałaby :-)

Risotto ze szpinakiem, schabem i suszonymi pomidorami


filiżanka suchego ryżu ( ugotować ulubioną metodą, ja jak zwykle pozostaję wierna egipskiemu sposobowi)

około 300 g schabu ( najlepiej zamarynowanego wcześniej)

200 g mrożonego szpinaku

kilka suszonych pomidorów pokrojonych w paseczki

kilka czarnych oliwek

sporo posiekanego świeżego oregano

sól, pieprz, chili

odrobina  octu winnego i  około 50 ml wina do szpinaku

rozgnieciony spory ząbek czosnku

utarty parmezan

kilka czarnych oliwek

Smacznego,

Basia

P.S.

Dziewczyny, nie martwcie się!

Ten obiecany makaron też będzie wkrótce.

Nie zapomniałam  o tym :-)

Spaghetti z krewetkami

Brak komentarzy

Krewetki i inne owoce morza nie należą do powszechnie lubianych. I choć grono ich amatorów ciągle rośnie,  nadal  jest bardzo wielu ich zagorzałych przeciwników. Choć pewnie duża część z nich nigdy  nie jadła  krewetek, swą niechęć opierają raczej na  strachu przed nowym i do tego takim dziwnym jedzeniem, tak sądzę. Nie pamiętam kiedy ja je polubiłam, ale było to naprawdę dawno temu.

Pamiętam, jak kiedyś przed laty, w jednej z krakowskich restauracji zamówiliśmy z Mężem  krewetki panierowane. I dostaliśmy takie właśnie: piękne i duże, usmażone na złoto. Niestety… panierowane były w całości, razem z chitynowymi pancerzami!

Przez długi czas ciężko było kupić duże krewetki, dostępne były głownie te małe, koktajlowe.

Smak ich jest nieporównywalny. Dlatego bardzo przyjemnie, że można z łatwością już dostać te duże, za przyzwoite całkiem pieniądze. Kupiłam właśnie ostatnio takie ( w Auchan), 16 złotych kosztowała 500 gramowa  paczka pojedynczo mrożonych, obranych,  dużych krewetek.

A skoro już są  krewetki, to polecam  dzisiejszy makaron.

Spaghetti z krewetkami i suszonymi pomidorami

porcja dla 3-4 osób  w zależności od stopnia głodu :-)

250 g makaronu

220-250g rozmrożonych krewetek

oliwa czosnkowa

sól

2 cebulki dymki posiekane

ok. 100ml białego wina

ok. 150 g suszonych pomidorów pokrojonych na paski na przykład

szczypta cukru

szczypta chili

parmezan do posypania (według uznania)

natka pietruszki  (j.w.)

Ugotować makaron zgodnie z przepisem.

Na dużej rozgrzanej patelni smażyć dymkę na oliwie czosnkowej, aż się zeszkli. Dodać pomidory suszone, chili , rozmrożone krewetki  i wino i razem dusić. Doprawić solą i cukrem.

Ugotowany i odcedzony makaron (trochę wody odlanej  z makaronu warto zostawić i dodać do sosu, gdyby ten  zbyt odparował podczas gotowania) przełożyć na patelnię z sosem z krewetkami i wymieszać, dodać siekaną natkę, jeśli lubicie, albo jakieś inne zioła

Porcje na talerzu posypać parmezanem, według uznania również.

Smacznego,

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress