Archwium dla ·

torty

· Kategoria...

Urodzinowy Czarny Las

Komentarzy - 4

Piszę o tym torcie z pewnym opóźnieniem, które wynikło z mojego niespodziewanego wyjazdu.

Jednak tort (urodzinowy tort mojego Męża) był  naprawdę fajny, dlatego mimo wszystko  chciałabym podzielić się z Wami tym przepisem.

Pomysł nie jest szczególnie odkrywczy, ale przyznam, że próbowałam już różnych „czarnych lasów”, lepszych i gorszych,  i ten zdecydowanie wart jest wspomnienia :-)

Ciasto zostało zrobione według przepisu pochodzącego ze strony Nigelli Lawson, ale autorem nie jest Nigella, jest Fiona S, czytelniczka tamtej strony, która zamieściła tam swój przepis, tak zresztą, jak wielu innych czytelników.

ciasto czekoladowe:

150 g gorzkiej czekolady

150 g miekkiego masła

150 g cukru

6 jaj ( oddzielnie żółtka i białka)

150 g mąki

płaska łyżeczka proszku do pieczenia

szczypta soli

 

nadzienie już jest własnego pomysłu:

750 ml śmietanki kremówki

70 g cukru pudru

naturalna esencja waniliowa

2 łyżeczki żelatyny

450 g opakowanie mrożonych wiśni

350 g konfitury wiśniowej

kilka łyżek wiśniówki (albo innego mocnego alkoholu)

100 g czekolady gorzkiej grubo posiekanej

 

Rozgrzać piekarnik do około 170 stopni.

Rozpuścić czekoladę w kuchence mikrofalowej (albo w gorącej kąpieli).

Rozpuszczoną czekoladę miksować z miękkim masłem na gładką masę.

Stopniowo dodawać cukier i po kolei żółtka i ciągle miksować. Dodać powoli mąkę i dalej miksować. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę, dodać do czekoladowej masy i delikatnie wymieszać.

Całość przełożyć do tortownicy o średnicy 26 cm, wyłożonej wcześniej papierem do pieczenia i której boki zostały wysmarowane masłem.

Piec około 40-50 min, kiedy patyczek wbity do ciasta wyjmuje się suchy, wyjąć z piekarnika.

Odstawić ciasto i wystudzić.

Kiedy będzie zimne przekroić poziomo na 3 części (blaty).

 

 

Nadzienie tego tortu, to bita śmietana wiśnie i konfitura wiśniowa.

Użyłam wiśni mrożonych, o tej porze roku, to jedyne wyjście.

Konfiturę z wiśni domowej produkcji wymieszałam z kilkoma łyżkami wiśniówki. Rozmroziłam opakowanie wiśni (bez pestek, oczywiście).

Z konfitury odłożyłam kilkanaście wiśni do dekoracji, a resztę podzieliłam na 3 części.

Ubiłam śmietankę 30%, dodałam pod koniec ubijania  cukier puder i wanilię.

Rozpuściłam 2 łyżeczki żelatyny w kilku łyżkach zimnej wody, gdy napęczniała, dodałam trochę wrzątku, wymieszałam całość dokładnie, przestudziłam i dodałam ciągle miksując do ubitej na sztywno śmietany.

Pierwszy blat ułożyłam na paterze i posmarowałam częścią konfitury,

położyłam połowę rozmrożonych wiśni, polałam delikatnie sokiem z wiśni, który się wytworzył podczas rozmrażania wiśni, dalej położyłam 1/3 śmietany

i na tym położyłam kolejny blat. Powtórzyłam czynności,  posypując na koniec bitą śmietanę  częścią pokrojonej czekolady.

Na ostatnim blacie, na warstwie śmietany, ułożyłam odłożone do dekoracji wiśnie.

Ozdobiłam listkami świeżej mięty i  resztą pokrojonej gorzkiej czekolady.

Tort wstawiłam do lodówki i podałam po paru (chyba 2) godzinach.

 

Polecam, naprawdę wykwintny tort :-)

 

Basia

 

 

 

 

 

Czekoladowo-kawowo-migdałowy tort urodzinowy

Komentarzy - 11

Moje urodziny i  urodzinowa wizyta Gości, były okazją do upieczenia tortu.

Dawno nie robiłam takiego tortu z prawdziwego zdarzenia! Chyba w zeszłym roku, ostatnio…

Najpierw trzeba było zdecydować,  jaki to będzie tort? Nie było łatwo…

Ale w końcu decyzja została podjęta: tort czekoladowy z masą kawowo-migdałową.

Zaczęłam od upieczenia ciasta czekoladowego.

Rozgrzałam piekarnik do 180 stopni.

Roztopiłam czekoladę ( roztopiłam w kuchence mikrofalowej, ale można również w gorącej kąpieli) i rozmieszałam ją z wodą. Przestudziłam.

W misce robota ubiłam masło z 250 g cukru na puszystą masę, dodałam przestudzoną czekoladę, dodałam po kolei żółtka. Dodawałam stopniowo, ciągle miksując, mąkę z proszkiem i sodą, dodałam wanilię i jogurt. Ubiłam osobno białka na sztywna pianę, dodałam 50 g cukru i przez chwilę jeszcze ubijałam. Przełożyłam pianę do miski z czekoladowym ciastem i dokładnie, ale ostrożnie wymieszałam, żeby nie było białych śladów na czekoladowym cieście.

Ciasto przełożyłam do tortownicy o średnicy 24 cm, wyłożonej papierem do pieczenia na spodzie i z wysmarowanym masłem brzegiem.

Piekłam około 1 godziny i 10 minut, aż ciasto było upieczone, czyli patyczek wbity do ciasta wyjmowałam suchy.

Ciasto zostawiłam do wystygnięcia.

Gdy całkiem wystygło (piekłam ciasto wieczorem, a przekładałam je dopiero następnego dnia rano) przekroiłam ostrożnie na 4 części.

Przyszła kolej na masę.

Do masy najpierw trzeba ugotować  budyń i go wystudzić.

Ubiłam żółtka z cukrem na puszysty krem. Zrobiłam to przy pomocy robota kuchennego, jak zwykle. Pod koniec ubijania dodałam mąkę (jedną i drugą).

Zagotowałam w rondlu mleko z wanilią, gorące powoli wlewałam do ubitych żółtek, ciągle miksując. Następnie przelałam masę do rondla, żeby zagotować całość,  ciągle mieszając, żeby nie zrobiły się kluchy. Gdy masa zgęstniała odstawiłam do ostygnięcia. Studziłam w zlewie pełnym zimnej wody z dodatkiem kostek lodu, żeby woda była jeszcze zimniejsza i masa szybciej wystygła :-)

W międzyczasie trzeba przygotować migdały, to znaczy uprażyć je najpierw (najlepiej w piekarniku, ale można tez na patelni. I najlepiej uprażyć od razu wszystkie migdały, te do masy i te do obsypania tortu)). Trzeba uważać, żeby nie przypaliły się. Następnie na patelni skarmelizować  cukier z wodą i dodać do karmelu uprażone migdały. Wymieszać i przełożyć np na talerz, żeby wystygły.

Gdy będą zimne zmiksować je i odstawić.

Miękkie masło miksować w misce robota na puszysty krem, dodawać stopniowo masę budyniową i ciągle ubijać. Dodać  kawę (o której wspominam wymieniając składniki masy) i dalej ubijać. Pod koniec ubijania dodać zmielone, karmelizowane migdały.

 

A teraz przekładanie toru. Pierwszą warstwę tortu, czyli pierwszy blat czekoladowy, dobrze skropić ponczem kawowym (trzeba ponczem tak gospodarować, żeby wystarczył na 4 warstwy).

Następnie ten pierwszy, nasączony blat posmarowałam galaretką porzeczkową (tylko tę jedną, pierwszą warstwę), a na nią położyłam warstwę masy i dokładnie rozsmarowałam.  Położyłam kolejny blat, nasączyłam kawowym ponczem i rozsmarowałam masę. Tak postępowałam z kolejnymi warstwami.

Po położeniu ostatniej warstwy posmarowałam masą dokładnie cały tort ze wszystkich stron i obsypałam  prażonymi płatkami migdałów.

Tort należy wstawić do lodówki, najlepiej na całą noc. Jeśli nie ma tyle czasu, to choć na kilka godzin, jednak absolutnie najlepiej jeśli mamy co najmniej kilkanaście godzin na to.

Przed podaniem wyjąć tort i pozostawić w temperaturze pokojowej przynajmniej kwadrans przed podaniem, a tuż przed  krojeniem przygotować naczynie z gorącą wodą i ostry nóż. Zanurzać nóż w gorącej wodzie i kroić kawałki tortu. W ten sposób kroi się go idealnie!

Polecam, to naprawdę fajny tort.

 

Tort czekoladowo-kawowo-migdałowy

ciasto czekoladowe:

120 g gorzkiej czekolady połamanej na kawałki

ok. 6 łyżek wody

240 g miękkiego masła

250 g + 50 g cukru

4 jajka, oddzielone żółtka od białek

400 g mąki

1 łyżeczka sody

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki soli

200 g jogurtu naturalnego

1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii

masa:

360 g masła

budyń do masy:

500 ml pełnotłustego mleka

1 łyżeczka naturalnej esencji lub ekstraktu z wanilii

4 żółtka

125 g cukru

30 g mąki pszennej

30 g maki kukurydzianej

6 łyżek mocnej kawy ( espresso albo mocna kawa zrobiona z kawy rozpuszczalnej

migdały karmelizowane:

125 g migdałów w płatkach

125 g cukru

3 łyżki wody

poncz kawowy do nasączenia blatów:

około 200 ml mocnej kawy

5 łyżeczek cukru

około 50 ml wódki

 

nieduży słoik galaretki lub dżemu z czarnej porzeczki

 

125 g uprażonych płatków migdałowych do obsypania tortu

 

Smacznego,

Basia

 

 

 

Urodzinowy torcik bardzo czekoladowy

Komentarzy - 3

Od pewnego czasu moja Córka ma kompletnego bzika na punkcie czekolady, więc nie byłam zupełnie zaskoczona, kiedy na moje pytanie, jaki chce tort na urodziny, odpowiedziała, że czekoladowy!

Wspominała coś o spodzie czekoladowym i musie czekoladowym na górze.

Poszukałam i znalazłam. Przepis pochodzi z książki Maureen McKeon, Crave: A Passion for Chocolate. Jak to zwykle u mnie bywa, przepis jest trochę zmodyfikowany w stosunku do oryginalnej wersji.

 

Ciastko składa się z dwóch warstw, jednej pieczonej, tej na spodzie. Druga warstwa jest wyłożona na wierzch, po wystygnięciu upieczonego spodu. Ta warstwa zawiera żelatynę, trzeba uważać, żeby nie dać jej za dużo, żeby warstwa czekoladowego musu była puszysta i tylko utrwalona nieznacznie żelatyną.

 

Dolna warstwa jest u mnie o smaku pomarańczowym, uwielbiam połaczenie czekolady i pomarańczy, więc dodałam odrobinę naturalnej esencji pomarańczowej, naprawdę ODROBINĘ. Warstwa musu czekoladowego natomiast ma dodatek kawy i drobno posiekanej czekolady.

 

 

Intensywnie czekoladowy torcik

( tortownica około 23-24 cm , ale może być mniejsza np 20-22 cm, wtedy torcik będzie wyższy)

czekoladowy spód:

150 g gorzkiej  czekolady, minimum 70 %

150 g masła

150 g cukru

5 jajek

odrobina naturalnej esencji pomarańczowej

kopiata łyżka dobrego kakao

 

Rozgrzałam piekarnik do około 180 stopni.

Czekoladę rozpuściłam wraz z masłem, w kuchence mikrofalowej. Wymieszałam dokładnie.Oczywiście można to zrobić w gorącej kąpieli. Wystudziłam.

Żółtka ubiłam robotem, dodałam kakao i dalej miksowałam, dodałam wystudzoną masę czekoladowo- maślaną i esencję pomarańczową i dalej miksowałam. Osobno ubiłam białka na sztywną pianę, dodałam cukier i jeszcze miksowałam. Przełożyłam pianę do miski z czekoladowa masą i dokładnie, ale delikatnie wymieszałam całość.

Masę przełożyłam do formy dokładnie wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiłam do piekarnika i piekłam około 30 minut. Wierzch popękał. Wyjęłam ciasto z piekarnika i odstawiłam do wystygnięcia, wtedy ono opadło, głównie na środku. Tak ma być!

 

czekoladowy mus:

100 g czekolady gorzkiej j.w.

100 g masła

100 g cukru pudru

3 jajka

łyżka kakao, ale nie kopiata, jak do ciasta na spód

2-3 łyżki alkoholu, może być brandy, likier, ja dałam po prostu wódkę

2 całkiem płaskie łyżeczki (albo nawet mniej) żelatyny rozpuszczone w około 75 ml gorącej kawy zrobionej z 2 sporych łyżeczek dobrej kawy rozpuszczalnej (albo może być espresso)

 

około 100 g czekolady gorzkiej posiekanej drobno, część do wymiesznaia z musem, częśc do dekoracji wierzchu.

 

Czekoladę, jak wyżej, rozpuściłam z masłem i wymieszałam. Ostudziłam.

Żółtka (wyparzyłam wcześniej jajka)  ubiłam z kakao, dodałam czekoladę z masłem, dalej ubijałam. Osobno ubiłam pianę z białek, dodałam cukier puder i dalej jeszcze ubijałam, aż masa była gładka całkiem. Do masy czekoladowej dodałam żelatynę rozpuszczoną w kawie i przestudzoną, alkohol pianę z białek,  posiekaną czekoladę i wymieszałam delikatnie, ale dokładnie.

Warstwę tego musu wyłożyłam na wystudzony spód czekoladowy i z wierzchu posypałam posiekaną czekoladą.

Wstawiłam do lodówki.

Ten deser powinien spędzić wiele godzin zanim będzie podany. Ciasto musi nawilgnąć i wtedy jest doskonałe!

Najlepiej przed podaniem wyjąć deser z lodówki i doprowadzić do temperatury pokojowej. Wtedy jest najlepszy!

Kroić  ostrym nożem , najlepiej tak, jak zwykle torty się kroi, czyli nożem zanurzonym  wcześniej na chwilę  w gorącej wodzie.

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

 

 

Ogrodowe uprawy i torcik z malinami na imieniny

Komentarzy - 2

Nasze tegoroczne uprawy ogrodowe są naprawdę imponujące!  Codziennie przynoszę z ogrodu nowe, żółte i zielone cukinie, mamy własną rukolę i bazylię, a nawet fasolkę szparagową i marchewkę. Zaczynają dojrzewać dynie, już jedną, naprawdę wielką, przyniosłyśmy z Córką z ogrodu, waży chyba ze 20 kilogramów! A kolejne dojrzewają. Zaczynają czerwienić się pomidory. Pierwsze już zerwałam, a jutro pewnie następne będą już gotowe do zerwania. Ciekawe, czy zanim zrobi się chłodno zdążą dojrzeć papryki, bo są jeszcze całkiem małe?

 

 

Naprawdę jestem dumna z tych naszych upraw, bo przecież do tej pory w ogóle nie zajmowałam się ogrodnictwem i szczerze powiedziawszy, w ogóle się na tym nie znam :-)

W tym roku pięknie obrodziła nasza renkloda ulena i zrobiłam kilka słoików dżemu śliwkowego. Przyda się zimą do wypieków :-)

Niestety mało jest w naszym ogrodzie malin w tym roku, ale na szczęście można z łatwością kupić piękne maliny i zajadać do woli.

Kupiłam więc 2 duże opakowania i zrobiłam Mężowi torcik z malinami na imieniny.

Zdecydowałam się na taki deser, który mój Mąż bardzo zawsze lubił, a od  dawna go nie robiłam. Chyba o nim po prostu zapomniałam…

To jest taki deser, który nauczyłam się robić wiele lat temu od moich znajomych, sióstr Joanny i Basi.  W moim notesie z przepisami deser ten zatytułowany jest ich nazwiskiem. Wiem, że Joanna czasem tu zagląda, dlatego pozdrawiam  obie serdecznie,  jeśli  to teraz czyta 😉

Torcik przygotowuje się z budyniu ugotowanego z mleka, cukru i żółtek. Wystudzony budyń miksuje się z miękkim masłem. Można do takiej masy dodawać przeróżne owoce, w zależności od sezonu: truskawki, maliny czy drylowane wiśnie. Zimą można też dawać mrożone owoce.

Zapamiętałam, że trzeba bardzo uważać, żeby podczas gotowania budyniu jajka się nie ścięły. No i żeby budyń się nie przypalił. Wielokrotnie miałam z tym problemy…

Dlatego tym razem wypróbowałam trochę inny sposób i  kolejność czynności, niż w oryginalnym przepisie.

Ubiłam robotem żółtka z cukrem na gęstą pianę, zagotowałam mleko. Gorące przelałam do miski z ubitymi żółtkami i dalej miksowałam. Potem przelałam masę jajeczno-mleczną do miski i wstawiłam do kuchenki mikrofalowej, żeby budyń zgęstniał. Włączałam na kilkanaście sekund, potem wyłączałam, otwierałam drzwiczki i mieszałam, znów na  kilkanaście sekund włączałam kuchenkę mikrofalową. I tak parę razy, aż budyń był puszysty i gęsty. Wyjęłam z kuchenki mikrofalowej i zostawiłam do wystygnięcia (można to robić również ustawiając miskę z budyniem w gorącej kąpieli, można próbować stawiać po prostu garnek na kuchni).

Ubiłam masło na krem, stopniowo, bardzo powoli  dodawałam wystudzony budyń do ciągle miksowanego masła. Tu trzeba bardzo uważać, żeby masa się nie ścięła Podstawową sprawą jest dobrej jakości masło i jednakowa temperatura masła i budyniu. U mnie temperatura  była podobna, ale masło, mimo zapewnień sprzedającej pani, niestety  chyba musiało mieć zbyt dużo wody w sobie, bo trochę się ścięło.

Do masy maślano-budyniowej dodałam również 2 łyżeczki mojej ulubionej pasty waniliowej produkcji Nielsen-Massey. Można oczywiście dać po prostu esencję waniliową.

Tortownicę wyłożyłam papierem do pieczenia. Ułożyłam spód z biszkoptów, ułożyłam z nich również ”palisadę” dookoła brzegu.

Zmiksowałam maliny z 3 łyżkami cukru, następnie przetarłam mus przez sito.

Spód biszkoptowy posmarowałam mniej więcej połową musu, położyłam na nim warstwę malin. Następnie położyłam całość kremu budyniowego i wyrównałam wierzch. Posmarowałam górę resztą musu i ułożyłam na wierzchu maliny. Torcik wstawiłam do lodówki, żeby całość stężała.

Torcik wg. Joanny i Basi

1 szklanka mleka ( dałam 250 ml)

1/2 szklanki cukru ( dałam 125 g)

6 żółtek

250 g masła

2 łyżeczki pasty z wanilii (lub odpowiednia ilość esencji waniliowej)

 

1 1/2  dużego opakowania malin, z tego 1/2 opakowania zmiksować z 3 łyżkami cukru na mus, reszta malin do posypania na biszkoptach posmarowanych musem i podobnie na wierzchu torciku.

 

 

Smacznego,

Basia

 

 

Czekoladowy tort z truflami

Komentarzy - 8

Myśląc o Świętach zastanawiałyśmy się z Córką, co takiego fajnego i słodkiego mogłybyśmy przygotować? Taki świąteczny deser musi być przecież wyjątkowy! Musi koniecznie mieć dużo czekolady albo mnóstwo orzechów, a jeszcze lepiej jeśli jedno i drugie :-) Przejrzałyśmy książki kucharskie i zdecydowałyśmy się w końcu na tort czekoladowy z truflami,  przepis pochodzący ze„ Złotej księgi czekolady”, jednak w zmienionej trochę wersji. Ciasto i trufle przygotowałyśmy według tamtego przepisu, ale czekoladową masę i polewę zrobiłyśmy według własnej receptury.

Tort okazał się być taki, jakiego oczekiwałyśmy! Mocno czekoladowy, odpowiednio wilgotny, a jednocześnie konkretny i zwarty. Dodatek likieru, a przede wszystkim naturalnego ekstraktu z pomarańczy, nadał czekoladowej masie zupełnie inny i niezwykle szlachetny wymiar. Uwielbiam połączenie czekolady i pomarańczy. Jednym ze smaków mojego dzieciństwa były właśnie, przywożone wtedy z Anglii, cienkie czekoladowe pałeczki o smaku pomarańczowym. Mmmmmm….

Jak zwykle w naszych domowych tortach, tu też pojawiły się kwaskowe powidła. A właściwie najlepszy pod słońcem, bo produkcji mojej Mamy, dżem morelowy. Tym razem wymieszany z marmoladą mandarynkową, którą kiedyś  dostałam od mojej Przyjaciółki, i którą trzymałam na jakąś specjalną okazję. Morele wymieszane z mandarynkami położone  cienką warstwą tuż pod czekoladową masą, nadały jej przyjemny i nieco orzeźwiający smak.

Tort jest wyśmienity i z pewnością nie jest za słodki. Można go kroić z łatwością na cienkie kawałki i się nie rozsypuje.

…Ale w sumie, to fajniej jest kroić na nieco grubsze :-)

Tort czekoladowy z truflami

ciasto

300 g mąki

50 g kakao

2 jajka

łyżeczka proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki sody

szczypta soli

60 g czekolady gorzkiej

90 g masła

150 g cukru

90 g serka śmietankowego ( dałam Turek śmietankowy)

180 ml wody

łyżka likieru Cointreau

Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.

W misce wymieszać kakao, make, sodę, proszek i sól. Rozpuścić czekoladę w gorące kąpieli lub kuchence mikrofalowej i odstawić. W misce ubijać mikserem lub robotem masło z cukrem i serkiem śmietankowym, dodawać stopniowo ciągle miksując jajka, czekoladę, likier, suche składniki i wodę. Przygotować dwie formy o średnicy 23 lub 24 cm.Wylać po połowie do każdej formy i piec, aż patyczek wbity do ciasta, wychodzi z niego suchy.

Z przygotowanej porcji ciasta ja też upiekłam 2 warstwy. Mam tylko jedną tortownicę o średnicy 24 cm, więc musiałam piec je kolejno. Z tego powodu niechcący nie podzieliłam ciasta równo i w  rezultacie pierwsza warstwa okazała się grubsza niż druga. Piekłam ją około 30 minut. Drugą, tę cieńszą około 20 minut.

W oryginalnym przepisie każdą warstwę należało przekroić na dwie części, ale nasza druga warstwa była za cienka, żeby ją przekroić, więc przekroiłam tylko tę pierwszą i w ten  sposób miałyśmy 3 warstwy ciasta.

masa

250 g miękkiego masła

250 g czekolady gorzkiej

90 ml śmietanki

chyba 100 g cukru pudru, ale nie pamiętam dokładnie. Dla bezpieczeństwa można dać najpierw 50 g i ewentualnie dodać więcej.

naturalny ekstrakt z pomarańczy

50 ml likieru Cointreau

W gorącej kąpieli lub w kuchence mikrofalowej rozpuścić czekoladę  ze śmietanką i wymieszać dokładnie, ostudzić. Miękkie masło ubijać robotem razem z cukrem na puszystą masę. Dodać czekoladę ze śmietanką oraz likier i ekstrakt. Ubić na gładka masę.

polewa

150 g czekolady gorzkiej

150 g masła

syrop cukrowy

Rozpuścić czekoladę z masłem, dodawać stopniowo syrop cukrowy i ciągle mieszać, aż masa czekoladowa będzie błyszcząca i gładka, a jej konsystencja umożliwi dokładne rozprowadzenie po całym torcie.

trufle

125 czekolady gorzkiej

3 łyżki śmietanki kremówki( najlepiej 36 %)

1 łyżka masła

50 g cukru pudru

2 łyżki likieru pomarańczowego

50 g kakao w proszku

W gorącej kąpieli lub kuchence mikrofalowej rozpuścić czekoladę, masło i śmietankę.  Dodać cukier i i likier, dokładnie wymieszać i zostawić, żeby masa wystygła trochę. Formować nieduże kulki w dłoniach i obtaczać w kakao. Zostawić w lodówce do schłodzenia.

do posmarowania każdej warstwy ciasta:

dżem morelowy (najlepszy domowy)

i marmolada z mandarynek, w sumie około 1 słoika

Każdą warstwę upieczonego ciasta czekoladowego posmarowałyśmy cienko dżemem morelowym wymieszanym z mandarynkowym ( super kombinacja!), a następnie przygotowaną masą czekoladową i w ten sposób powstał tort. Na samym wierzchu masę czekoladową pokryłyśmy polewą czekoladową. Ułożyłyśmy przygotowane wcześniej i schłodzone w lodówce trufle i całość posypałyśmy kakao.

Polecam gorąco!

Basia

Tort weselny :-)

Komentarzy - 13

A właściwie 5 tortów, w sumie ponad 20 kilogramów!

Tyle właśnie zrobiłyśmy z Córką i pomocą mojej Mamy.

Samodzielnie wykonany tort weselny, to oczywiście duża satysfakcja, ale wcześniej sporo roboty, jak można się spodziewać.

Moja Córka zażyczyła sobie  na wesele takiego samego tortu, jaki miałyśmy i ja i moja Siostra na naszych weselnych przyjęciach. To jest tort z przepisu mojej londyńskiej Cioci Irki, orzechowy z masą czekoladowo-kawową. Tort taki, jak lubię, czyli bez biszkoptu :-)

To zresztą było jego ogromną zaletą, bo ten tort musi być zrobiony na minimum kilka dni przed podaniem. Warstwy kruche i orzechowe przełożone masą potrzebują czasu, żeby zmięknąć i się dobrze zespolić. Tak więc mogłyśmy go zrobić, zanim nastał czas najgorętszych przygotowań do ślubu i wesela.

Przygotowanie tortów zajęło  nam 2 dni. jeden dzień pieczenia placków, drugi przygotowania masy i przekładania tortów.

Pracy było naprawdę dużo, ale warto było!

Tort wyszedł fantastycznie i zebrał niemało pochwał.

Na szczęście został kawałek, i dzięki temu mogę Wam o nim nie tylko napisać, ale też pokazać go.

To, czego nie widać na zdjęciu, to dekoracja. Torty ozdobione były dużymi wiórami czekolady. Wióry zrobione zostały przy pomocy szpachelki z rozsmarowanej cienko na dużej, zimnej ceramicznej płycie, rozpuszczonej wcześniej, gorzkiej czekolady. Ten etap pracy był również niezwykle pracochłonny. Szczególnie dla osób, które (jakby na to nie patrzeć) nie są zawodowymi cukiernikami.

Poza wspomnianymi, pracochłonnymi wiórami torty zdobiły też świeże kwiaty w kolorze malinowym, ładnie komponując się z brązem czekolady.

Zanim zabrałyśmy się za produkcję tortu, miałam trochę obaw, czy poradzimy sobie z tym przedsięwzięciem. Najbardziej obawiałam się dekoracji. Nie chciałam, żeby wyglądała… powiedzmy: prywaciarsko.

Myślę jednak, że udało się całkiem nieźle.

I chyba bez obaw zabiorę się kiedyś za przygotowanie toru na wesele moich wnuków, jeśli też zapragną takiego tortu:-)

Tort orzechowy Cioci Irki

( podaję proporcje na tortownicę o średnicy 22-24 cm)

warstwa orzechowa

6 białek

350 g cukru ( drobny kryształ)

250 g zmielonych orzechów laskowych (najlepiej wcześniej zrumienionych)

1/4-1/2 łyżeczki octu

wanilia

ubić białka na pianę, dodać stopniowo cukier, wanilię, ocet. Formować dwa placki, każdy piec w temp.około 160-180 stopni przez około 40 minut.

warstwa krucha

upiec dwa kruche placki o grubości max. 0,5 cm. Na każdym placku położyć posiekanych parę migdałów.

Masa

3 żółtka

1 jajko

175 g cukru pudru

3 łyżki czekolady rozpuszczalnej ( Nesquick)

1 łyżka kakao

1/3 szklanki mocnej, zimnej kawy ( rozpuszczalna może być, oczywiście)

alkohol (opcja, ja uważam z alkoholem, bo wiele razy ścięła mi się masa podczas dodawania wódki do masy)

250 g masła.

powidła śliwkowe, najlepiej, jeśli wymieszane z  utartymi z cukrem płatkami róży.

Jajka ubić na parze z cukrem, ostudzić. Miękkie masło ubić, dodawać do niego stopniowo masę jajeczną, potem kakao, czekoladę, alkohol i kawę.

Przekładać:

warstwa krucha

masa+ cienka warstwa powideł na  masie

warstwa orzechowa

masa

warstwa krucha

masa + powidła

warstwa orzechowa

masa

To są proporcje według oryginalnego przepisu, jeśli jednak lubicie sporo masy w torcie, tak jak ja :-), to proponuję zrobić więcej masy!

Smacznego,

Basia

Tort kawowo-orzechowy z powidłami

Komentarzy - 6

No i mogę teraz już napisać!

Spotkanie się odbyło i tort został podany i  zjedzony:-)

(no nie cały, ale prawie …)

A było tak:  na dzisiejsze miłe spotkanie z Koleżankami , zorganizowane z niezwykle sympatycznej okazji , przygotowałam tort.

Chciałam, żeby był naprawdę dobry…

Postanowiłam zrobić coś, co ostatnio sprawdziłam i uważam, że jest godne uwagi.

To jest propozycja z najnowszej książki Nigelli „Kitchen”, ale jednak  zmodyfikowana. A właściwie – nie bójmy się tych słów-  według mnie po prostu ulepszona.

Oryginalnie to jest tort kawowo-orzechowy, z włoskich orzechów.

Ciasto jest naprawdę fajne, ale z doświadczenia już wiem, że dodanie dwukrotnie większej ilości  orzechów i kawy czyni je znacznie bardziej wyrazistym i konkretnym. Tym razem natomiast postanowiłam zastąpić orzechy włoskie laskowymi. To zdecydowanie nie powinno tortu zepsuć.

Nie zdecydowałam się też na zrobienie masy według oryginalnego przepisu, bo z opisu nie wyczułam, żeby była wystarczająco interesująca. A intuicja przecież jest bardzo ważna w gotowaniu!

Wolałam dać sprawdzoną masę, której jestem wierną fanką, autorstwa mojej Cioci z Londynu.

I tak powstał tort na dzisiejszą okazję.

Tort kawowo-orzechowy przekładany masą kawowo-czekoladową

na tortownicę o średnicy około 26 cm (co najmniej kilkanaście kawałków tortu)

ciasto:

150 g orzechów laskowych mielonych

330 g cukru

330 g masła miękkiego

300 g mąki

6 jajek

10-12 łyżeczek kawy rozpuszczalnej espresso ( niegranulowanej)

Jeśli jednak nie macie takiej, tylko granulowaną, trzeba ją rozpuścić w mleku

30-45ml mleka

3 ½  łyżeczki proszku do pieczenia

½ łyżeczki sody oczyszczonej

W robocie kuchennym zmiksowałam orzechy i  cukier, dodałam miękkie masło, mąkę, proszek i sodę, kawę, mleko i jajka i miksowałam na gładką masę.

Tortownice wyłożyłam papierem do pieczenia, boki posmarowałam masłem. Masę podzieliłam na 2 części, jedna z części wlałam do tortownicy, wyrównałam  i piekłam w temperaturze około 150-160 stopni przez około 40 minut, aż patyczek wbity w ciasto wychodził suchy.

Po upieczeniu jednej części to samo zrobiłam z drugą. Jeśli macie dwie tortownice o tej samej średnicy, można piec razem oczywiście. Ja nie mam takich samych, niestety.

Upieczone placki wystudziłam, a kiedy wystygły,  przekroiłam każdy na dwie części.

masa:

2 jajka

2 żółtka

260 g cukru

5 łyżek czekolady rozpuszczalnej ( ja dałam Nesquick)

1 ½ łyżki kakao

½ filiżanki mocnej zimnej kawy

alkohol ( według uznania, ja dałam około 3 łyżek brandy)

2 ½ kostki masła

Jajka ubiłam z cukrem na pianę. Osobno ubiłam miękkie masło.

Do masła stopniowo, po łyżce,  dodawałam masę jajeczną, kakao, czekoladę, kawę, alkohol.

Każdy placek smarowałam najpierw powidłami śliwkowymi i morelowymi (produkcji mojej Mamy, oczywiście) a następnie dawałam warstwę masy. I tak kolejno każdy placek. Do jednej z warstw masy  dodałam też około ½ tabliczki czekolady, drobno pokrojonej. Po prostu posypałam nią posmarowany placek, zanim położyłam kolejny.

Wierzch i boki posypałam wiórami z gorzkiej czekolady.

Pomysł z dodaniem powideł, jest według mnie bardzo dobry. Kwaskowa nuta w torcie sprawia, że nie jest on nudno-słodki. Zapamiętałam ten sposób urozmaicenia tortu z czasów, kiedy co roku mój Tata dostawał  na imieniny tort, zrobiony przez znajomą  Rodziców. Doskonale pamiętam, że tamte torty stanowiły dla mnie co roku niebywałą przyjemność. A teraz sama  piekąc, nigdy nie zapominam o warstwie powideł w torcie.

Zanim  podałam tort Gościom musiałam jednak zrobić zdjęcia, mając na uwadze opisanie go.

Zaplanowałam podać  kawałki tortu posypane  soczystymi ziarnami granatu, tak jak na zdjęciu.

Niestety,  zapomniałam w ostatniej chwili o zabraniu ich ze sobą…

Szkoda, bo sprawdziłam już, że to jest ciekawe połączenie.

Spróbujcie kiedyś!

Smacznego ,

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress