Archwium dla ·

naleśniki-omlety

· Kategoria...

Najpyszniejsze naleśniki z Nutellą

Komentarzy - 4

 

Kiedy podczas ostatnich zakupów sięgałam po słoik Nutelli, celowo wybrałam największy z dostępnych. Tak dawno nie robiłam naszych ulubionych naleśników, że najwyższa pora je przygotować. Niedzielne popołudnie wydawało się być doskonałą porą na to.

Prawdę powiedziawszy, bardzo się dziwię,  jak to się stało, że jeszcze nigdy nie pisałam o tych naleśnikach…?

Pomysł zaczerpnięty jest z książki Nigelli Lawson „Nigella Express”,  jak zwykle jednak jest nieco zmieniony. Zasadnicza zmiana dotyczy ciasta na naleśniki. Ja zwykle naleśniki smażę wg przepisu z książki Smaki świata Francja, Beverly Leblanc. Moja Córka natomiast twierdzi, że najlepsze są te z przepisu znajdującego się w książce „Desery” autorstwa Pierre Herme. Tym razem zrobiłyśmy właśnie te z ulubionego przepisu Córki.

Poza tym, nie miałam w domu likieru Frangelico, dlatego zastąpiłam go syropem Noisette firmy Monin pomieszanym z alkoholem.

Te naleśniki, choć mogą wydawać się tylko naleśnikami z Nutellą, to jednak są absolutnie fenomenalnym deserem. Polecam go wszystkim łasuchom!

 

Naleśniki z Nutellą

8 naleśników

około 250-300 g Nutelli

około 50 g roztopionego masła ( odrobina do posmarowania naczynia do zapiekania, reszta do zmieszania z Frangelico i polania naleśników przed pieczeniem)

50 ml Frangelico (albo syrop o smaku orzechów laskowych np firmy Monin z dodatkiem alkoholu, ja dałam po prostu trochę wódki)

około 40 g orzechów laskowych posiekanych

 

ciasto na naleśniki

2 jajka

10 g roztopionego masła

100 g mąki

wanilia ( u nas to była pasta z wanilii Nielsen-Massey)

1/2 łyżeczki soli

250 ml pełnotłustego mleka

30 ml wody

( opcjonalnie 15 ml Grand Marnier-  ja nie dałam)

tłuszcz do smażenia

 

Rozgrzać piekarnik do około 180 stopni

Wszystkie składniki ciasta, oprócz wody, zmiksować, zostawić w temperaturze pokojowej na około 2 godziny.  Przed smażeniem dodać wodę i dokładnie wymieszać.

Na rozgrzanej patelni, posmarowanej tłuszczem, smażyć naleśniki z obu stron i odstawić.

Roztopić masło, posmarować naczynie do zapiekania, resztę masła wymieszać z Frangelico albo syropem i alkoholem.

Połowę naleśnika smarować Nutellą, złożyć na pół, znów posmarować połowę (czyli ćwiartkę) i złożyć. Posmarować tak wszystkie naleśniki. Układać naleśniki wolnym brzegiem do góry, naleśniki mają zachodzić na siebie. Wierzch polać masłem wymieszanym z likierem lub syropem i posypać posiekanymi  orzechami. Wstawić do piekarnika na około 15 minut. Wyjąć, gdy wierzch będzie przyrumieniony, a brzegi naleśników  widocznie chrupiące.

 

 

Smacznego!

…choć myślę, że  to nie może nie smakować :-)

 

Basia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierwsze śniadanie w ogrodzie :-)

Brak komentarzy

Tego jeszcze nie było, 18 marca śniadanie na tarasie!

Oczywiście, że nie było to śniadanie jedzone bladym świtem, ale nie zmienia to faktu, że  pora była ciągle jeszcze śniadaniowa.

Pogoda w ten weekend nas rozpieszcza, nie mogliśmy tego nie wykorzystać i zainaugurowaliśmy sezon śniadań w ogrodzie.

Było tak słonecznie i ciepło, że trzeba było nawet postawić ogrodowy parasol :-)

Nasze pierwsze śniadanie na tarasie składało się z twarożku z cebulką dymką i świeżą bazylią, pomidorków koktajlowych z mozzarellą i ziołami, ugotowanych jajek  no i wreszcie  omletu z suszonymi pomidorami i serem pleśniowym, który podałam ze świeżą rukolą.

 

 

Omlet z suszonymi pomidorami, serem pleśniowym i świeżą rukolą

 

 

5 jajek (były raczej niezbyt duże)

1 nieduża cebula posiekana

około 80 g suszonych pomidorów w zalewie z oleju słonecznikowego

około 80 g sera pleśniowego

około 25 ml mleka

nieco oleju z zalewy pomidorów

sporo pieprzu

garść rukoli

 

Jaja wrzuciłam do blendera i miksowałam na puszystą masę, dodałam pod koniec ubijania mleko.

Na oleju z zalewy zeszkliłam posiekaną cebulę, gdy była gotowa wrzuciłam do niej pokrojone w paseczki suszone pomidory i chwilę razem smażyłam, ciągle mieszając. Dolałam w pewnym momencie odrobinę wody, żeby się nie przypaliła cebula.

Na podsmażoną cebulę i pomidory wylałam masę jajeczną i dałam sporo świeżo zmielonego pieprzu. Na wierzchu równomiernie posypałam pokruszonym serem pleśniowym. Smażyłam omlet lekko unosząc jego brzegi, żeby masa jajeczna wpływała pod spód. Gdy wierzch wydawał się być pozbawiony płynnej masy, położyłam na omlecie talerz i szybkim ruchem odwróciłam patelnię, a potem zsunęłam omlet z talerza na patelnię, żeby jeszcze przez moment smażyć go.

Omlet musi być miękki i puszysty w środku, więc trzeba go smażyć dość szybko, żeby nie wysechł i nie stwardniał zbytnio.

Gotowy omlet przełożyłam na talerz i położyłam wokół listki świeżej rukoli.

Pycha!

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

Wieżyczki z naleśników

1 komentarz

Bardzo lubię przyjęcia, na których jedzenie stanowi „finger food”, małe przekąski, koreczki,  miniaturowe kanapeczki. Ilekroć jestem gościem na takiej imprezie, podpatruję nowe, ciekawe pomysły, bo sama też często przygotowuję właśnie takie jedzenie na nasze spotkania towarzyskie czyli na canapé party. Uwielbiam to!

Wprawdzie przygotowanie takiego przyjęcia jest bardzo pracochłonne, ale jaki efekt!

Parę lat temu moja koleżanka Ewa dała mi niesamowitą książkę, której używam, żeby się zainspirować,  ilekroć mam przygotować przekąskowe party: „ Canapés” Eric Treuille & Victoria Blashford- Snell.

Fantastyczna książka z setkami pomysłów na śliczne i oryginalne, malutkie kanapeczki, zawijasy, grzaneczki, pieczone babeczki, przeróżne korki, a do nich dipy. Ponadto mnóstwo cennych porad dotyczących ilości jedzenia, jakie  należy przewidzieć w zależności od  czasu trwania i rodzaju imprezy, a także praktyczne wskazówki dotyczące konkretnych przepisów i informacje, co można zrobić wcześniej, żeby nie zostawiać wszystkiego na ostatni moment. A w przypadku takiego rodzaju przyjęcia, niestety większość czynności musi być wykonana w ostatniej chwili.

Pomysł na wieżyczki z naleśników pochodzi właśnie z „ Canapés”.

Zauważyłam, że goście bardzo lubią tę przekąskę. Szczęśliwie się składa, że ją można przygotować wcześniej, nawet poprzedniego dnia. Rulony naleśnikowe nawet muszą być dobrze schłodzone przed pokrojeniem, żeby można je było łatwo pokroić.

Spróbujcie, jak zapowiedzą się do Was goście:-)

Wieżyczki z naleśników

na około 25 sztuk

naleśniki ( 5 sztuk o średnicy około 25 cm):

60 g mąki

1/4 łyżeczki soli

1 jajko

150 ml mleka

30 g stopionego masła

Zmiksowałam w blenderze wszystkie składniki ciasta, smażyłam  naleśniki  z obu stron na suchej, teflonowej patelni.

nadzienie:

serek typu Filadelfia, ja dałam Turek kremowy

5 dużych plastrów szynki ( duża średnica)

musztarda francuska z ziarnami gorczycy

posiekana świeża kolendra

Każdy  naleśnik posmarowałam cienko serkiem, a następnie bardzo cienko musztardą, posypałam posiekaną kolendrą, położyłam plaster szynki i całość zwinęłam ściśle. Zapakowałam rulony w folię aluminiową i wstawiłam do lodówki. Przed podaniem wyjęłam z lodówki, pokroiłam na kawałki o płaskim spodzie i ukośnie ściętej górze i ułożyłam wieżyczki na talerzu.

Można też najpierw zwinąć w rulon każdy plaster szynki i dopiero zwijać naokoło naleśnik, wtedy szynka jest tylko w centrum.

Smacznego,

Basia

Naleśniki z twarogiem i suszonymi pomidorami

Komentarzy - 2

Kupiłam na Kleparzu pyszny twaróg od baby. Był naprawdę pyszny, niekwaśny i dobrze odciśnięty, dlatego kupiłam go dużo. Chyba sporo za dużo…

Postanowiłam więc coś z niego ugotować, inaczej z pewnością by się zepsuł, zanim zjedlibyśmy go.

I wtedy uświadomiłam sobie, jak dawno nie smażyłam naleśników!

To pewnie przez te ciągłe diety odchudzające mojego Męża:-)

Bo przecież naleśniki są fantastyczne! Można do nich (prawie tak jak do makaronu) dać niemal wszystko.

I choć z dzieciństwa pamiętam wyłącznie naleśniki z serem na słodko, dla mnie nadzienie do nich może być, jak wspomniałam, przeróżne.

Pomyślałam, że do twarogu na pewno dobrze będą pasowały suszone pomidory.

Pokroiłam je zatem i wymieszałam z dobrze rozgniecionym przy pomocy widelca serem,  podsmażyłam delikatnie posiekaną drobno cebulę, a gdy przestygła, dodałam do sera. Właściwie, to chciałam dodać świeże oregano, ale  to rosnące w ogrodzie zaczyna dopiero puszczać nowe listki i nie było czego zerwać. W związku z tym dodałam posiekane listki świeżej bazylii, którą miałam w domu, a oregano dałam jedynie suszone.

Poza tym dodałam trochę utartego parmezanu, świeżo zmielonego pieprzu, odrobinę soli i nieco śmietany, bo masa wydawała mi się trochę za sucha.

Najlepszy przepis na naleśniki znalazłam kiedyś w książce „Smaki świata Francja” (Beverly Leblanc) i od tamtej pory zawsze z niego korzystam. Z porcji wychodzi zwykle 9 cienkich naleśników smażonych na patelni o średnicy 20 cm. Pierwszy jest na spróbowanie dla kucharki, dokładnie tak, jak w książkowym przepisie 😉

Na każdym usmażonym naleśniku położyłam porcję sera, a potem zwinęłam nalesnik w rulon.Można oczywiście złożyć je tradycyjnie, na pół i jeszcze raz na pół. Można zwinąć jak krokiety, jak kto lubi!

Zwinięte naleśniki przed podaniem podsmażyłam na odrobinie oliwy, aż zrobiły się złociste i lekko chrupiące na brzegach.

Naleśniki ( przepis podstawowy wg „Smaki świata Francja”)


115 g mąki

szczypta soli

1-2 łyżki cukru

2 jajka

300 ml mleka

30 g roztopionego masła

olej do smażenia

W książce proces wykonania jest trochę inaczej opisany, ale według mnie najlepiej, najwygodniej i najszybciej jest zmiksować w blenderze wszystkie składniki ciasta, po prostu.

Ciasto powinno się odstawić na około pół godziny, przed smażeniem. Można je nawet przez 24 godziny przechowywać w lodówce, ale na 15 minut przed smażeniem należy je wyjąć z lodówki. Szczerze powiem, że ja zwykle nie mam czasu na leżakowanie ciasta i smażę naleśniki zaraz po zmiksowaniu ciasta.

Rozgrzaną patelnię najlepiej posmarować olejem przy pomocy pędzla kuchennego, wtedy  tłuszczu będzie w sam raz. Smażyć naleśniki przez 1 minutę z każdej strony, lub do momentu  gdy ciasto się zetnie, ciasto będzie odstawało od brzegów a naleśniki będą miały pożądany, lekko złocisty kolor.

nadzienie  z twarogu i suszonych pomidorów


350 g twarogu

około 80 g suszonych pomidorów w oleju cienko pokrojonych

60 g utartego parmezanu

średnia cebula posiekana i zeszklona

kilka łyżek kwaśnej śmietany 18 %

szczypta soli

świeżo zmielony pieprz

świeże i suszone zioła ( oregano, bazylia lub takie, jak lubicie)

Smacznego,

Basia

Tortilla Española czyli omlet na tarasie

Brak komentarzy

Ciepły weekend pozwolił na zjedzenie śniadania na tarasie!

Wprawdzie poranki są już chłodne, ale pora weekendowego śniadania wypadła jednak później niż w dzień powszedni  i dzięki temu mogliśmy usiąść do niego na zewnątrz.

Szkoda, że prognozy przewidują od dziś ochłodzenie i deszcz…

Może się nie sprawdzą? Oby!

A wracając do śniadania, zrobiłam bardzo popularny w Hiszpanii omlet z cebulą i smażonymi ziemniakami zwany po prostu tortilla española.

Nauczyłam się go robić,  kiedy przed laty spędziliśmy z Mężem wakacje w Hiszpanii, goszczeni przez kolegę Hiszpana. Kiedy wstawaliśmy  rano (… no może nie tak bardzo wcześnie:-) ), zewsząd docierał zapach smażonych omletów.  Mieszkaliśmy w bloku i wyglądało tak, jakby w każdym mieszkaniu smażono właśnie tortillę.  To bardzo prosty i niezwykle smaczny omlet. Można go zjeść na ciepło na śniadanie albo czasem na kolację, ale można też na zimno. W barach zimna, pokrojona na nieduże kawałki tortilla stała na kontuarze  w charakterze tapas, czyli małej przekąski do wina czy piwa.

Robi się ten omlet niezwykle prosto, choć niezbyt ekspresowo.

Najpierw na rozgrzanym na patelni oleju ( ziemniaki muszą raczej  pływać w tłuszczu)  smaży się ziemniaki pokrojone na cienkie, nieduże plasterki, aż będą w środku miękkie a z wierzchu przyrumienione.

Takie niby małe frytki. Trzeba uważać, żeby ich nie  przypalić. Pod koniec smażenia  należy dodać pokrojoną drobno cebulę i smażyć tylko tyle, żeby się zeszkliła. Jeśli nie jest się pewnym, kiedy dodać cebulę, żeby w jednym czasie cebula się zeszkliła i ziemniaki były już gotowe, można  smażyć obie rzeczy osobno. Po prostu!

Kiedy ziemniaki i cebula są gotowe trzeba wlać rozbite jajka, ja wlewam jajka do blendera i tam je ubijam, dodaję też trochę soli i pieprzu.

Masę należy wylać na gorące ziemniaki i cebulę i smażyć podważając tak, żeby masa jajeczna spływała na spód i ścinała się. W końcu, gdy już nie ma z wierzchu płynnej masy przewrócić na drugą stronę. Ja kładę na omlecie talerz, trzymając go ciągle na omlecie jednym pewnym ruchem odwracam tak, że omlet jest na talerzu a potem zsuwam omlet znów na patelnię, żeby dosmażył się z drugiej strony. To już dosłownie trwa minutę (albo dwie)  i omlet jest gotowy.

Najlepiej smakuje ze świeżymi  pomidorami z cebulą.

Tortilla Española

5 jajek

2 spore ziemniaki  pokrojone w nieduże cienkie plasterki

cebula posiekana drobno

olej do smażenia ( co najmniej kilka łyżek)

sól, pieprz

A na kolejne weekendowe śniadanie mieliśmy drugi już domowy chleb  upieczony przez Córkę,  na własnoręcznie przez nią wykonanym zakwasie. Wyszedł fantastycznie. Wyrósł tak,  jak trzeba. Można z niego było kroić cienkie kromki, które nie rozpadały się  mimo, że był całkiem świeży. A do tego ten chleb z każdym dniem po upieczeniu jest lepszy!

Napiszę o chlebie więcej,  jak nabierzemy więcej doświadczenia w jego pieczeniu. Może po trzecim albo czwartym wypieku.

Basia

Bałkańskie klimaty

Brak komentarzy

Pora na chłodniki ciągle trwa, i oby jak najdłużej.

Oby jak najdłużej trwało lato!

Późno się  zaczęło, więc  niech i późno skończy :-)

Zrobiłam zatem tarator, to taki chłodnik o bułgarskich  korzeniach. Mój  Mąż należy do amatorów chłodników,  dlatego często je robię.

Klasyczny tarator, to chodnik z kwaśnego mleka bułgarskiego (takiego sztywnego, że niemal można kroić nożem), ogórków, czosnku, oliwy i kopru.

Czasem  Bułgarzy dodają do niego  wody albo siekanych orzechów włoskich.

Pamiętam jak przed laty podczas wakacji  z Rodzicami w Bułgarii znajomy Bułgar przyrządzał dla nas ten chłodnik. Pamiętam,  jak wielki nieobrany ogórek nacinał szybkimi  ruchami noża,  a potem siekał w przeciwną stronę, cały czas trzymając w ręce.  Robił to z ogromną wprawą!

Czosnek też siekał, energicznie i bardzo drobno, tym razem już na desce do krojenia.

Jeszcze koper, oliwa, sól i wszystko zostało szybko wymieszane w garnku.

Jedliśmy tarator z białym, pszennym bułgarskim chlebem i bardzo wszystkim  on smakował.

Wielokrotnie robiłam go w domu, ale chyba nigdy już nie smakował tak samo, jak tam na wakacjach w Bułgarii…

Tym razem zrobiłam go trochę inaczej. Nie kroiłam ogórka, tylko wrzuciłam do blendera i zmiksowałam z jogurtem i resztą składników. W ten sposób otrzymałam chłodnik, który można pić. A do tego ma piękny zielony kolor dzięki ogórkom i zmiksowanemu koprowi.

Myślę, że warto wypróbować obie wersje.

Tarator

na 2-3 porcje

400 g opakowanie zimnego jogurtu  (ja dałam gęsty grecki jogurt, ale może być też  zwykły jogurt czy kefir)

ząbek czosnku rozgnieciony

1-2 łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia

kilka ogórków w sumie około 200g, najlepiej zimnych, wprost z lodówki

kilka łyżek siekanego koperku ( zostawić trochę do dekoracji)

sól

ewentualnie odrobina octu winnego, jeśli mleko zsiadłe czy jogurt jest mało kwaśny

szczypta cukru

Można wszystko zmiksować, albo zrobić według wspomnianego  klasycznego przepisu.

Jeśli chłodnik przygotowany jest dużo wcześniej przed podaniem, należy go wstawić do lodówki i wyjąć tuż przed serwowaniem. Najlepszy jest zdecydowanie chłodny!

A pozostając w klimacie bałkańskim, proponuję Wam jeszcze coś do taratoru.

Omlet z fetą, ziemniakami i cebulą.

Myślę, że można potraktować ten zestaw jako cały obiad.

My  jedliśmy ten omlet na śniadanie, ale równie dobrze można go zrobić na lunch czy obiad.

Prawdziwa grecka feta ( przywieziona właśnie przez Córkę z wakacji) doskonale skomponowała się z masą jajeczną omletu. Polecam!

Omlet z fetą, ziemniakami i cebulą

5 jajek dobrze ubitych

1 duży lub 2 mniejsze ziemniaki posiekane dość drobno ( kilkumilimetrowej grubości plasterki przekrojone na mniejsze kawałki)

olej lub oliwa do smażenia

nieduża cebula drobno posiekana

około 100g fety pokruszonej niezbyt drobno

pieprz

Na rozgrzanym tłuszczu podsmażyłam posiekane ziemniaki, gdy były już dość miękkie dodałam cebulę i smażyłam razem, aż cebula zeszkliła się. Trzeba uważać, żeby się nie przypaliła (można też smażyć ziemniaki i cebulę osobno i połączyć  dopiero wtedy,  gdy są gotowe).

Do  miękkich ziemniaków i cebuli dodałam fetę, rozłożyłam równomiernie na całej powierzchni a następnie wylałam na to masę jajeczną. Popieprzyłam całość,  ale  nie posoliłam, mając na uwadze słoną dosyć fetę.

Podczas smażenia podważałam omlet od dołu, żeby masa jajeczna spływała na dół. Kiedy z wierzchu nie było już zbyt wiele takiej płynnej,  przełożyłam omlet na drugą stronę używając dużego talerza ( można też uzyć dużej pokrywki, o średnicy podobnej do średnicy patelni). Po chwili smażenia  z drugiej strony przełożyłam  omlet z patelni na talerz. Trzeba uważać , żeby go nie przypalić z żadnej strony. Najszybciej zawsze przypala się cebula i niestety  wtedy staje się gorzka.

Omlet z fetą jest doskonały.

Robiłam go po raz pierwszy, ale jestem pewna, że będzie częstym gościem na naszym stole!

Basia

Zielone naleśniki

Komentarzy - 5

Już wspominałam Wam kiedyś, że bardzo lubię pesto bazyliowe. A najbardziej, takie świeże! Poza walorami smakowymi, ono ma obłędny kolor. Taki soczysty! Robi się je błyskawicznie, miksując w blenderze liście bazylii, oliwę, czosnek, parmezan , a lepiej gdy znajdzie się też jeszcze pecorino. Oczywiście przyprawy: ocet winny sól, cukier, no i orzeszki pinii! Jednak zimą trudno robić je ze szklarniowej bazylii, pozostaje kupiony w sklepie słoik z aromatyczną, bazyliową papką w kolorze khaki. Ale nie narzekajmy, dobre i to! Jednak wtedy dorzucam sama choć parę listków świeżej bazylii, żeby zintensyfikować kolor tego kupnego pesto ze słoika.
Oczywiście nie zawsze bardzo potrzebny jest jego żywy kolor, wszystko zależy do czego go używamy. Ale do naleśników, o których chciałabym dziś Wam opowiedzieć, jest po prostu niezbędny.
Te naleśniki pojawiły się u nas w domu parę lat temu i od razu podbiły serce mojej Córki!
Są u nas daniem śniadaniowym, co nie przeszkadza wcale, żebyście przygotowali je na obiad, czy kolację. I doskonale smakują ze świeżymi pomidorami.
Najlepsze są pewnie te świeżo usmażone, ale przyznam, że często zdarza mi się je zrobić wieczorem poprzedniego dnia i rano tylko odsmażyć. Przecież wiadomo, że rano lepiej jest dłużej pospać…
I zostało sprawdzone, że nic im to nie szkodzi!
Jak widać, same korzyści : można pospać dłużej  i jeszcze do tego jest pyszne śniadanie!

Zielone naleśniki

4 sztuki o średnicy 22cm

150 ml mleka

75 g pesto

1 jajko

75 g mąki

olej do smażenia

4 plastry dobrej szynki o dużym przekroju , trochę mniejszym niż średnica naleśnika

W blenderze zmiksować na gładką masę mąkę, pesto, mleko, jajko. Ja dodałam jeszcze kilka , czy kilkanaście, listków świeżej ( szklarniowej) bazylii.

Patelnię do naleśników rozgrzać na dużym ogniu, spryskać ją lub posmarować olejem.

Można na sąsiednim palniku rozgrzać drugą patelnię do odsmażenia gotowych naleśników. Jednak, jeśli zamierzacie je zostawić na później (czy na śniadanie następnego dnia), odsmażyć je trzeba dopiero przed podaniem, oczywiście.

Na gorącą patelnię wylać porcję ciasta na naleśniki i usmażyć na jasnozłoty kolor. Odwrócić i smażyć z drugiej strony. Na patelnię wylewa się nieco grubszą warstwę niż tradycyjnego ciasta naleśnikowego, bo ono jest dość gęste.

Trzeba ostrożnie przewracać, bo te naleśniki nie są tak elastyczne, jak standardowe. Są dość kruche.

Na usmażonym naleśniku położyć plaster szynki i złożyć go lub zwinąć, tak jak lubicie.

Odsmażyć ze wszystkich stron na spryskanej olejem patelni. Można przed podaniem każdy naleśnik posmarować z wierzchu  cieniutką warstwą pesto. Można posypać świeżo utartym parmezanem.

Ale z pewnością należy je podać ze świeżymi pomidorami i cebulką.

Smacznego!

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress