Ciasto na pierniki zrobione!
To znaczy pierwszy etap, oczywiście.
Zwyczaj pieczenia pierników wprowadziła do naszego domu moja starsza o 3 lata, jedyna Siostra, kiedy byłyśmy kilkunastoletnimi dziewczynami. Wypatrzyła je w jakimś zagranicznym czasopiśmie i od tego się zaczęło. I potem już każdego roku piekłyśmy pierniki na Boże Narodzenie. Jak tylko była okazja, przywoziłyśmy z zagranicy kolorowe barwniki spożywcze do barwienia lukru, kolorowe cukiereczki , maleńkie „groszki” i „maczek” do zdobienia pierniczków.
Kiedyś, nie pamiętam dokładnie kiedy, ale na pewno kilkanaście już lat temu, przeczytałam o dawnym, tradycyjnym sposobie przygotowania ciasta na pierniki na wiele tygodni, czasem miesięcy albo nawet lat(!), przed pieczeniem.
Ciasto odstawione w chłodne miejsce dojrzewało, żeby pierniki z niego upieczone były najsmaczniejsze.
Czytałam też o zupełnie współczesnych, choć oczywiście wywodzących się z tradycji, sposobach przygotowania ciasta na wypieki we włoskiej kuchni, tam tez ciasto leżakowało wiele miesięcy zanim zostało upieczone.
Bardzo spodobał mi się pomysł rozpoczęcia przygotowań do pieczenia świątecznych pierników na długo przed świętami, bo zawsze przygotowania świąteczne mnie ogromnie cieszyły i jakby wydłużały radość ze świąt. A teraz ta radość mogła zacząć się jeszcze wcześniej.
Wprawdzie według starych receptur dojrzewające ciasto na tradycyjne polskie pierniki składało się z mąki, przypraw, miodu, jajek i tłuszczu, ja miałam obawy przed tym, czy zostawione na kilka tygodni jajka i tłuszcz się nie zepsują. Dlatego wtedy, wiele lat temu zaczęłam przygotowywać ciasto w oparciu o ten włoski zwyczaj, tam jajka i tłuszcz dawało się później.
I tak, od tamtego czasu co roku przygotowuję pierniki na wiele tygodni przed świętami.
Czasem wcześniej, czasem później, im mniej czasu jest do świąt, tym wyższa temperatura dojrzewania. Jeśli zrobię ciasto na miesiąc przed pieczeniem, to trzymam je w chłodnej spiżarce, jeśli na 2 tygodnie, to już czeka w kuchni, gdzie jest ciepło.
A piekę pierniki zaraz na początku grudnia, żeby zdążyły jeszcze zmięknąć do Bożego Narodzenia.
Na kilka dni przed Wigilią lukrujemy i zdobimy je.
Z pewnością Wam o tym opowiem.
(A to kilka zeszłorocznych pierników, które własnie znalazłam! Były dobrze schowane w metalowym pudełku i zapomniane… trzymają się jednak całkiem nieźle! Są mięciutkie, tylko lukier trochę wypłowiał Pewnie powiesimy jej na choince).
A zrobione właśnie ciasto na pierniczki odpoczywa sobie, dałam kilogram mąki żytniej ( pierniki robi się z mąki żytniej właśnie, między innymi dlatego, że taka mąka zatrzymuje wilgoć), 2 opakowania przyprawy do pierników , około 1000g dobrze ciepłego miodu. Wymieszałam wszystko dokładnie, przykryłam ściereczką żeby oddychało i zostawiłam. Tym razem już w kuchni, bo do pieczenia pozostały 2 albo najwyżej 3 tygodnie.
Ale żeby nie obyło się dziś bez jedzenia, proponuję „zakręconą kanapkę” z kurczakiem, warzywami i dressingiem curry . Naprawdę pycha!
Wrap z kurczakiem, warzywami i dressingiem curry
na 3 porcje
3 tortille pszenne
olej
około 250-300 g filetu z kurczaka
rozgnieciony ząbek czosnku
sól
kawałek sałaty lodowej posiekanej ( około ¼ średniej główki)
kilka pokrojonych w plasterki czarnych oliwek
siekana świeża bazylia, ale może być kolendra, natka pietruszki czy co tam lubicie:-)
2 nieduże pomidory pokrojone w kostkę lub niewielkie plasterki
nieduży ogórek pokrojony w plasterki
cebula dymka albo szalotka albo drobno posiekana cebula po prostu
około 3 łyżek majonezu ( nigdy nie używam kieleckiego!!)
spora szczypta curry, ja dałam pewnie około płaskiej łyżeczki plus szczypta do przyprawieni kurczaka
odrobina octu winnego
około 30-40 g sera cheddar utartego
Na rozgrzanej patelni usmażyłam pokrojonego w małą kostkę kurczaka, przyprawiłam go curry, solą, czosnkiem. Podlałam nieco wodą, dusiłam, aż zmiękł. Ostudziłam trochę.
Zrobiłam sos mieszając majonez, curry , odrobinę octu winnego.
W misce wymieszałam pokrojone warzywa, oliwki, kurczaka i zioła.
Na patelni posmarowanej tylko delikatnie olejem ( przy pomocy pędzelka) podgrzałam tortille aż zarumieniły się nieco z jednej, a potem z drugiej strony.
Wymieszałam warzywa z sosem. Na każdej podpieczonej tortilli położyłam 1/3 nadzienia, zrolowałam, przekroiłam na ukos, położyłam oba kawałki na talerzu i posypałam serem cheddar.
Smacznego,
Basia