Archwium dla ·

kuchnia wegetariańska

· Kategoria...

Ciasto z czekoladą, dynią i pekanami

Brak komentarzy

Na dzisiejsze niedzielne śniadanie zjedliśmy po kawałku pysznego ciasta.

To takie niecodzienne śniadanie dla mnie, bo zwykle w niedzielę lubię zjeść jajka na bekonie, albo jajka w innej formie.

Jednak wczoraj wieczorem (z inicjatywy Córki) poszliśmy na najlepsze podobno w Krakowie burgery. Po zjedzeniu sporej ilości dobrego mięsa dziś rano nie mieliśmy zupełnie ochoty na jakieś konkretne śniadanie.

Wczoraj upieczone ciasto okazało  się właśnie tym, co z ogromną przyjemnością zjedliśmy na śniadanie :-)

Ciasto czekoladowe z dynią i pekanami upiekłam na podstawie przepisu z książki, o której ostatnio wspominałam, czyli „Chocolat” napisanej przez Eric Lanlard.

To ciasto jest doskonałym, rozgrzewającym zimowym ciastem,  pełnym aromatów, orzechowym i nieco pikantnym.

Autor poleca je jeść następnego dnia po upieczeniu, czyli dokładnie tak, jak to dziś zrobiliśmy :-)

 

Ciasto czekoladowe z dynią i pekanami

 

125 pekanów. Można dać też orzechy włoskie. Wyższością pekanów nad włoskimi jest jednak brak charakterystycznej dla orzechów włoskich goryczy.

około 1/2 łyżeczki chili  (w oryginalnym przepisie jest  łyżeczka pieprzu kajeńskiego)

225 g połamanej gorzkiej czekolady

150 g  masła

3 jajka

275 g  ciemnego cukru muscovado

275 ml wody

3 łyżeczki naturalnej pasty lub ekstraktu  z wanilii (jak zwykle dałam Madagascar Bourbon Pure Vanilla Bean Paste)

250 g mąki

1 kopiata łyżeczka proszku do pieczenia

3 łyżeczki cynamonu

100 g dyni obranej i utartej

kakao do posypania ciasta przed podaniem

 

 

Rozgrzać piekarnik do około 170 stopni.

W misce wymieszać pekany z chili, przełożyć na papier do pieczenia i prażyć w piekarniku przez około 10 minut, lub aż będą chrupiące.

 

Wyjąć z piekarnika, wystudzić i grubo posiekać.

Rozpuścić w gorącej kąpieli lub w kuchence mikrofalowej  czekoladę z masłem i dobrze wymieszać. Ostudzić nieco.

Miksować w misce jajka z cukrem na gładką i puszystą masę.

Dodawać stopniowo wanilię, masę czekoladową i wodę ciągle miksując.

Dodać mąkę, cynamon i miksować dalej. Dodać utartą dynię  i orzechy.

Masę przełożyć do wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej masłem formy o średnicy około 22 cm.

Piec przez około  godzinę i 10 minut,  lub do czasu, kiedy wbity w ciasto patyczek wychodzi z ciasta suchy.

Po wyjęciu z piekarnika zostawić w formie na około 10 minut, nastęĻnie wyjąc z formy i całkiem wystudzić.

Całkiem zimne ciasto zapakować w folię do żywności i zostawić w temperaturze pokojowej do następnego dnia.

Przed podaniem posypać z wierzchu kakao.

Polecam, pyszne!

Basia

 

Curry z dynią, ciecierzycą i świeżą miętą

Brak komentarzy

Mamy cudowny, jesienny sezon na dynie. W tym roku udało mi się wyhodować ich chyba trzynaście. Niestety nie udał się żaden butternut, ani żadna dynia hokkaido :-( , to znaczy nie zawiązały się owoce na posadzonych rozsadach. Natomiast po raz pierwszy wyhodowałam piękne dynie prowansalskie!

Biorąc pod uwagę liczbę i jednocześnie rozmiar zebranych dyń,  nie czekam z ich wykorzystywaniem, ugotowałam już kilka razy moją ulubioną zupę, był makaron z grzybami i dynią i jeszcze kilka innych dań. Dziś zrobiłam curry z dynią, ciecierzycą i miętą.

To jest danie z gatunku „nie wygląda, a smakuje wspaniale”. Do zdjęć też nie nadaje się specjalnie, ale zapewniam Was, że warto ugotować to danie.

 

Curry z dynią, ciecierzycą, mlekiem kokosowym i  świeżą miętą

ok. 5 porcji

 

1 kg dyni pozbawionej pestek, obranej ze skóry i pokrojonej w kostkę

500 g ugotowanej wcześniej ciecierzycy, lub 2 puszki konserwowej, odsączonej. Ja ugotowałam wcześniej namoczoną przez noc ciecierzycę

2 cebule posiekane drobno

łyżeczka mielonej trawy cytrynowej

łyżeczka proszku musztardowego

2 łyżki oliwy lub oleju roślinnego

1/2 łyżeczki Red Curry Paste

400 ml mleka kokosowego (z puszki lub przygotowanego z proszku, ja wolę takie z proszku)

2 ząbki czosnku posiekane lub zgniecione

2 łyżeczki cukru demerara

parę liści kafiru roztłuczonych w moździerzu

sól morska

sok z limonki lub połowy cytryny

garść świeżych liści mięty posiekanych

Na rozgrzanej patelni zeszklić cebulę na oliwie lub oleju, dodać trawę cytrynową i proszek musztardowy, wymieszać. Przez chwilę dusić, dodać czosnek i wymieszać, uważać, żeby się nie przypaliło. Dodać Red Curry Paste, wymieszać i ewentualnie dać trochę wody. Pokrojoną dynię wrzucić na patelnię i znów wymieszać, dodać mleko kokosowe, kafir, ciecierzycę i dusić przez kilkanaście minut. Przyprawić solą, limonka lub cytryną i cukrem demerara. Gdy dynia będzie miękka, ale ciągle   jeszczew kostkach, dodać posiekaną miętę i od razu podać. Doskonale jest zjeść to danie z chlebkami naan, polecam!

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Lody z owocami lasu

Brak komentarzy

Na co można mieć ochotę w  tak piękną i tak gorącą sierpniową niedzielę?

No oczywiście, na lody!

Na przykład, na pyszne lody z owocami lasu.

Polecam, bo są naprawdę wyśmienite.

Przy pomocy robota kuchennego ubiłam jajka z cukrem na puszystą, gęstą masę.

Borówki zmiksowałam, przetarłam przez sito. Odłożyłam około  1/3 szklanki tego przecieru do rondelka, dodałam łyżkę cukru, podgrzałam i wymieszałam, żeby cukier rozpuścił się dokładnie. Ten posłodzony przecier odstawiłam, żeby wystygł.

Maliny zmiksowałam i również przetarłam przez sito.

Poziomki rozgniotłam lekko widelcem.

W osobnej misce ubiłam mikserem śmietankę, aż powstała gęsta, bita śmietana.

Do miski robota z pianą jajeczną dodałam bitą śmietanę i razem zmiksowałam, dodałam przetarte borówki  i rozgniecione poziomki. Wszystko dokładnie wymieszałam.

Masę lodową przełożyłam do plastikowego pudełka, na wierzch cienkim strumyczkiem wylałam w kształt esów-florsów posłodzony przecier z borówek i lekko go zagłębiłam w masie lodowej przy pomocy noża.

Pudełko przykryłam szczelnie i wstawiłam do zamrażarki.

Zamrażałam przez kilka godzin. Pudełko, którego użyłam jest dość płaskie, więc mrożenie nie trwało długo.

Lody sa naprawdę pyszne. Czuje się w nich i maliny i borówki, a do tego jeszcze te kawałki poziomek… mmmm… :-)

 

 

Lody z owocami lasu

 

3 jajka umyte i sparzone

400 ml śmietanki kremówki

140 g cukru + 1 łyżka cukru do przecieru z borówek

250 g borówek

100 g poziomek

250 g malin

 

Sałatka z truskawkami, mozzarellą, sosem balsamico i prażonymi migdałami

Brak komentarzy

Nareszcie pogoda sprzyja truskawkom!

Ostatnie, bardzo słoneczne dni sprawiły, że truskawki są  dojrzałe, pyszne i słodkie.  Takie właśnie, jak powinny być  o tej porze roku :-)

Mój Mąż poproszony dziś o zrobienie zakupów,  kupił koszyk właśnie takich najlepszych, nieprawdopodobnie słodkich truskawek.

Od razu zjedliśmy sporą ich część, bez żadnych dodatków. Część została przeznaczona na koktajl, a jeszcze kolejna porcja trafiła do najlepszej  sałatki z truskawkami i mozzarellą, przygotowanej na kolację.

To niewiarygodne, jak pasują do siebie właśnie truskawki i mozzarella! Koniecznie wypróbujcie to połączenie.

Sałatka z truskawkami, mozzarellą, płatkami migdałów i sosem balsamico

 

zielona sałata

rukola

125 g mozzarelli

2 garści truskawek

około 40 g płatków migdałów wyprażonych na suchej patelni

sos balsamico  (kupiony gotowy, albo przygotowany w domu przez zredukowanie octu balsamicznego, ja użyłam gotowego sosu).

 

Sałatę i rukolę umyć i wysuszyć, najlepiej suszarką do sałaty.

Mozzarellę porozrywać palcami na mniejsze części.

Umyte truskawki pokroić na mniejsze kawałki.

Płatki migdałów wyprażyć na suchej, rozgrzanej patelni, aż będą złociste. Odstawić, żeby wystygły.

Sałatę, porozdzieraną palcami na mniejsze kawałki, ułożyć na talerzu, położyć również umyta i wysuszoną rukolę. Na sałacie położyć pokrojone truskawki i kawałki mozzarelli. Całość delikatnie polać sosem balsamico i posypać prażonymi płatkami migdałów.

Polecam gorąco!

 

Basia

 

Zupa z jarzynami, mlekiem kokosowym i świeżą miętą

Brak komentarzy

Czuć wiosnę w powietrzu!

Dziś jest piękny dzień, świeci słońce i choć jest tylko parę stopni powyżej zera, jest naprawdę wiosennie.

Ścięłam w ogrodzie gałęzie forsycji i pigwowca i wstawiłam do wazonów, mam nadzieję, że w ciągu kilku dni rozkwitną, a wtedy już zdecydowanie będzie wiosna, …przynajmniej w domu :-)

Na sobotni obiad ugotowałam zupę z jarzynami i mlekiem kokosowym.

Wprawdzie w pierwszej chwili miałam zamiar urządzić sobie podróż sentymentalną do dzieciństwa i ugotować moją, ulubioną w tamtych czasach, jarzynową zupę przecieraną, ale jednak zmieniłam plany, bo czułam, że mam  dziś ochotę na bardziej wyraźne smaki.

 

Zupa z jarzynami, mlekiem kokosowym i świeżą miętą

3-4 porcje

 

1 nieduża marchewka

1 nieduża pietruszka

1 nieduży por (biała część)

1 spory ziemniak

pół czerwonej papryki

1 łyżeczka mielonej kolendry

spora szczypta chili

sok z około 1/2 cytryny

2 łyżeczki cukru demerara

sól morska

50 g mleka kokosowego w proszku

listki świeżej mięty

 

ewentualnie grzanki z bułki (ja zrobiłam)

 

 

Do garnka wlałam zimną wodę (około 1 litra), dodałam pokrojone jarzyny, posoliłam i gotowałam, aż wszystkie jarzyny były miękkie. Do gotowania dodałam też kolendrę, chili i cukier.

Zupę przelałam przez sito (żeby pozbawić ją kawałeczków skóry z papryki), a następnie przelałam ją do blendera, dodałam do zupy mleko kokosowe w proszku i zmiksowałam. Zmiksowaną zupę doprawiłam sokiem z cytryny i jeszcze odrobiną soli.

Przygotowałam grzanki z bułki.

Zupę posypaną listkami świeżej mięty (oczywiście doniczkowej) podałam wraz z chrupiącymi grzankami.

 

Smacznego,

 

Basia

Bułeczki z cynamonem i orzechami

Brak komentarzy

Sięgnęłam dziś do Nigelli „ How to be a domestic goddess” i znalazłam przepis na norweskie bułeczki cynamonowe.

Spodobały mi się i postanowiła je upiec.

W związku z tym, że nie miałam w domu tyle drożdży, ile potrzeba na całą opisaną porcję, zmniejszyłam ilość. Bardzo dobrze, bo ilość upieczonych bułek i tak jest solidna.

Dodałam do nadzienia orzechy włoskie, bo uważam, że do cynamonu bardzo pasują.

Zmartwiło mnie tylko to, że moje bułki po upieczeniu nie są takie ładne, jak te na zdjęciu u Nigelli. Chyba znacznie bardziej wyrosły i zatarły się między nimi granice.

Ale w sumie nie ma co się martwić, najważniejsze, że są pyszne i bardzo mi smakują.

 

Bułki  drożdżowe z cynamonem i orzechami

 

ciasto:

400 g mąki

2 jajka roztrzepane ( z tego około 1/4 zostawić do posmarowania bułek z wierzchu przed pieczeniem)

1/2 łyżeczki soli

220 ml mleka

60 g cukru

80 g roztopionego masła (zostawić z tego około 5-8 g do posmarowania bułek ułożonych w formie)

28 g świeżych drożdży

łyżeczka naturalnej esencji waniliowej

 

nadzienie:

80 g bardzo miękkiego masła

70 g cukru

1 łyżeczka cynamonu

około 40 g posiekanych grubo orzechów włoskich

mała szczypta soli

 

Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni.

W ciepłym mleku z dodatkiem 2 łyżeczek cukru rozpuściłam drożdże i pozwoliłam im wyrosnąć. Roztopiłam masło.

Do miski robota wrzuciłam mąkę, cukier, sól, dodałam mleko z drożdżami, roztopione masło i jajka. Miksowałam, aż masa zrobiła się gładka. Uformowałam kulę i włożyłam do natłuszczonej miski, przykryłam ściereczką i zostawiłam na około 1/2 godziny.

Przygotowałam nadzienie, masło zmiksowałam z cukrem, cynamonem i solą.

Wyjęłam około 1/3 ciasta drożdżowego  i rozciągnęłam je rękami na dnie formy do pieczenia wyłożonej papierem, tworząc jakby spód bułek.

Resztę ciasta rozwałkowałam na lekko posypanej mąką desce, tworząc prostokąt o wymiarach około 20 x 40 cm.

Na cieście rozsmarowałam masę cynamonową i posypałam orzechami. Zwinęłam w rulon (o długości 40 cm). Następnie pocięłam rulon na plastry o grubości około 2 cm, w sumie miałam 18 plastrów. Ułożyłam je w formie ( 30 x 17 cm) na położonym wcześniej  cieście. Posmarowałam  roztopionym masłem przestrzenie między kolejnymi bułkami, żeby łatwiej je się odrywało po upieczeniu. Następnie wszystkie bułki z wierzchu posmarowałam roztrzepanym jajkiem. Zostawiłam na około 20 minut do wyrośnięcia i wstawiłam do nagrzanego piekarnika.

Wprawdzie Nigella sugeruje temperaturę pieczenia 230 stopni, to uważam, ze to jest absolutnie za wysoka temperatura. Ja piekłam przez 20 minut w temperaturze około 200 stopni i niestety bułki za szybko zaczęły się rumienić, i jednocześnie wciąż nie były upieczone w środku. Wtedy przykryłam je folią aluminiową i zmniejszyłam temperaturę  pieczenia do około 160 stopni.

Piekłam jeszcze przez kolejnych 15 minut i wyjęłam z piekarnika.

Z całym arkuszem papieru wyjęłam buły z formy, żeby trochę przestygły i żebym mogła ich spróbować. Takie świeże i cieplutkie są przecież najlepsze :-)

 

Bułki są  naprawdę bardzo pyszne, ale trzeba wiedzieć, że jednak nie oddzielają się  jedna od drugiej tak równo i gładko. Nie wiem, czy to jakiś mój błąd, ale na szczęście, nie  przeszkadza mi to wcale!

 

Smacznego,

 

Basia

 

Zupa z dyni i czerwonej papryki

Brak komentarzy

Zapragnęłam ostatnio zjeść zupę z dyni. Właściwie, nie powinno z tym być kłopotu, bo wciąż mam jeszcze w spiżarce parę tych naszych ogrodowych, ale problem w tym, że chciałam zjeść jakąś inna zupę niż te, które gotowałam dotychczas.

Zaczęłam przeglądać przepisy w książkach kucharskich i te dostępne w internecie i okazuje się, że panuje pewna monotonia w tym względzie. Można znaleźć na wszelkie sposoby ugotowane zupy z dodatkiem kolendry, imbiru, curry czy kuminu (nota bene uwielbiam takie zupy dyniowe!), albo takie z mlekiem kokosowym. Te pierwsze czasem mają dodatek śmietanki, albo kwaśnej śmietany i właściwie poza tym są do siebie bardzo podobne, a te z mlekiem kokosowym również ugotowane są w gruncie rzeczy podobnie.

Musiałam więc znaleźć jakiś swój pomysł… Ugotowałam zupę z dyni z dodatkiem czerwonej papryki, chili i cynamonu. Nieskromnie powiem, że pyszną!

Choć dynia miała już piękny pomarańczowy kolor, dodatek czerwonej papryki jeszcze tę barwę upiększył, a cynamon, którego dałam naprawdę bardzo niewiele, może 1/2 łyżeczki, zaznaczył tylko ciekawy, i chyba nie do końca określony aromat.

Dynię przygotowałam według sposobu, o którym ostatnio pisałam, upiekłam kawałki dyni w piekarniku, żeby już miękką obrać łatwo ze skóry. Na patelni, na oliwie poddusiłam pokrojoną cebulę i paprykę, dodałam czosnek. Na koniec dodałam miąższ dyni, trochę wody i przez chwilę całość jeszcze dusiłam. Następnie przerzuciłam warzywa do blendera, zmiksowałam. Dodałam gorącej wody (tyle, żeby była właściwa konsystencja zupy), sos sojowy, sól, cukier demerara, kilka kropli octu winnego, cynamon, chili i zmiksowałam wszystko dokładnie. Na patelni wyprażyłam grubo posiekane orzechy laskowe. Gotową zupę posypałam orzechami.

Zupa z dyni i papryki

około 3-4 porcji około 500 g miąższu z dyni ( waga po upieczeniu i po zdjęciu skóry)

2 ząbki czosnku

1 średnia cebula posiekana

1 średnia papryka pozbawiona nasion i pokrojona

2 łyżki oliwy

sos sojowy

sól

2 łyżeczki cukru demerara

1/2 łyżeczki cynamonu mielonego

szczypta chili

odrobina octu winnego

orzechy laskowe posiekane i wyprażone.

 

 

Smacznego,

 

Basia

Krem z brokułów i sera pleśniowego

Brak komentarzy

 

Dzisiaj mam dla Was przyjemnie zieloną zupę – krem z brokułów z serem pleśniowym.

To bardzo prosta zupa, przygotowana z paru dosłownie składników. Potrzeba tylko kilkunastu minut i obiad jest gotowy!

Brokuł podzielony na różyczki wrzuciłam do garnka z gotującą się wodą i przez chwilę go gotowałam, żeby tylko lekko zmiękł, ale żeby pozostał soczyście zielony. Gdy zmiękł, odcedziłam go.

Na patelni, na oliwie zeszkliłam posiekaną cebulę, dodałam rozgnieciony ząbek czosnku, dodałam różyczki brokuła, dodałam około 700ml wody i dalej gotowałam.

Po kilku minutach gotowania przełożyłam zupę do blendera i zmiksowałam, do miksowania dodałam podzielony na mniejsze kawałki ser pleśniowy. Ser powinien być miękki, taki gładki, kremowy i rozpływający się, jak na przykład gorgonzola, albo ser o podobnej konsystencji.

Zmiksowaną zupę doprawiłam solą, sporą ilością pieprzu świeżo zmielonego i odrobiną octu winnego, ozdobiłam ostatnimi już listkami ogrodowej bazylii.

Bardzo głodni mogą zupę zjeść ze świeżym chlebem albo (przygotowanymi na patelni albo w piekarniku) grzankami z bułki czy bagietki.

Albo z czymś zupełnie innym, na co mają akurat ochotę :-)

 

Krem z brokułów i sera pleśniowego

 

1 brokuł podzielony na rózyczki

1 cebula posiekana

oliwa do smażenia

rozgnieciony ząbek czosnku

100 g miekkiego i kremowego sera pleśniowego ( np gorgonzola)

sól, pieprz, ocet winny

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

Makaron z grzybami i pieczoną dynią

Brak komentarzy

 

Jesień, to czas dyni i grzybów. Podobnie wielu jeszcze innych warzyw i owoców, ale  akurat one są według mnie absolutnie przypisane do tej pory roku. Oczywiście możemy zamrażać je i korzystać z nich potem przez całą zimę i dalsze pory. Bardzo to cenię, zresztą! Pewnie też można je jakoś produkować poza sezonem, choć nie wiem, czy się to robi?

Jednak dynia, czy grzyby jesienią mają swój niepowtarzalny charakter.

W dzisiejszej mojej propozycji połączyłam dynię z grzybami i bardzo było to smaczne, choć niezwykle proste połączenie: makaron z dynią i grzybami.

Proporcje mogą być różne, amatorzy grzybów mogą dać ich więcej, a wielbiciele dyni mogą natomiast  zredukować ilość grzybów i dodać więcej dyni.

Zaczęłam od przygotowania dyni. Rozgrzałam piekarnik  do około 180 stopni i włożyłam do niego dynię pozbawioną pestek i pokrojoną wraz ze skórą na „łódeczki” o szerokości kilku centymetrów,.  To jest najfajniejszy, według mnie, sposób „opracowywania” dyni. Odkąd stosuję go, nie mam problemów z obieraniem skóry z dyni. Piekę więc tę pokrojoną dynię, aż będzie dość miękka, żeby pokroić ją, czyli przez około 20-30 minut. Następnie wyjmuję z piekarnika, studzę i potem z łatwością zdejmuję skórkę z niej.

Taką właśnie upieczoną wcześniej dynię pokroiłam w kostkę o boku około 1,5- 2 cm i odstawiłam.

Na patelni, na oliwie zeszkliłam cebulę, dodałam czosnek oraz obrane i pokrojone grzyby i podsmażyłam całość . Posoliłam, dodałam pieprz i kiedy już były miękkie dodałam do nich pokrojoną dynię, a potem śmietankę i chwilę całość dusiłam. Dodałam chili, naprawdę odrobinę octu winnego, pieprz i oregano.

Ugotowałam w międzyczasie makaron.

Makaron odcedziłam, zostawiłam nieco wody z gotowania, na wypadek, gdyby sos był za gęsty.

Przełożyłam makaron do sosu i wymieszałam, trzeba było jednak dodać nieco wody, więc użyłam tej z gotowania makaronu. Trzeba też sprawdzić na tym etapie, czy całość nie potrzebuje więcej przyprawienia, bo jest możliwe, że trzeba dodać na przykład  więcej soli. Dodałam listki świeżego oregano i wymieszałam.

Można taki makaron posypać parmezanem, jednak ja tego nie zrobiłam i muszę przyznać, że zupełnie mi go tu nie brakowało :-)

 

Makaron z pieczoną dynią i grzybami

około 4-5 porcji

 

około 400-500 g dyni pokrojonej wraz ze skórą w „łódeczki”( waga przed pieczeniem)

około 300-400 g oczyszczonych grzybów (dałam maślaki)

nieduża posiekana cebula

rozgnieciony ząbek czosnku

około 200 ml śmietanki kremówki

szczypta chili

sól

pieprz

ocet winny

oregano

listki świeżego oregano

oliwa do smażenia

300-350g makaronu ( waga przed gotowaniem, oczywiście)

 

Smacznego,

 

 

Basia

 

 

 

 

 

Niby-sernik, czyli deser waniliowy z ricottą i malinami

Brak komentarzy

Z sernikiem ten deser ma w sumie tylko tyle wspólnego, że również zawiera ser :-)

A właściwie miękką ricottę.

I jest niezwykle prostym deserem dla miłośników malin i bitej śmietany, czyli dla mojej rodziny i dziejszego Gościa, na przykład :-)

Tegoroczny urodzaj malin (teraz szczególnie pysznych i zniewalająco słodkich) sprawia, że nie mogę się powstrzymać, ilekroć widzę je na straganie. Kupuję, zjadam połowę w drodze do domu, a potem zastanawiam się, co tu zrobić z reszty? Koniecznie jakiś deser ze świeżymi malinami! Bo przecież zaraz już ich nie będzie….

Niby-sernik czyli krem waniliowy z malinami i ricottą

4 porcje

 

250 ml śmietanki kremówki

ok. 40 g cukru pudru

100 g miękkiej ricotty

1 łyżeczka (mojej ulubionej) pasty waniliowej Madagascar Bourbon, Pure Vanilla Bean Paste, Nielsen-Massey

1 kopiata łyżeczka żelatyny rozpuszczonej w niedużej ilości (około 50 ml) gorącej wody

około 200-250g świeżych malin ( kilka zostawić do dekoracji)

listki mięty do dekoracji

kilka kawałków gorzkiej czekolady rozpuszczonej( w kuchence mikrofalowej albo gorącej kąpieli, ja rozpuszczam czekoladę w kuchence mikrofalowej) i wymieszanej ze śmietanką kremówką (tyle śmietanki, żeby czekolada miała lekko płynną konsystencję, w sam raz do ozdobienia/polania deseru)

 

Śmietankę kremówkę ubiłam, dodałam pod koniec ubijania cukier i wanilię. Dodałam ricottę i jeszcze dalej przez chwilę ubijałam. Rozgniotłam delikatnie maliny i dodałam do miksowanego kremu. Na koniec dodałam rozpuszczona i przestudzona żelatynę i  dobrze wszystko wymieszałam.

Krem przełożyłam do pucharków, ozdobiłam odłożonymi malinami i wstawiłam do lodówki. Przed podaniem ozdobiłam czekoladą (roztopioną wcześniej i wymieszaną ze śmietanką) i listkami mięty.

 

Smacznego,

 

 

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress