Archwium dla ·

ser

· Kategoria...

Kanapka z krewetkami i serem camembert

Komentarzy - 3

 

 

Mój Mąż bardzo rzadko robi jakieś spożywcze zakupy, dlatego dosyć byłam zaskoczona, kiedy powiedział mi, że w lodówce jest kilogram krewetek. Oczywiście zaproponował jednocześnie, żebym coś z nich zrobiła.

Bardzo lubię krewetki, więc nie trzeba było mnie długo namawiać, żebym coś z nich z ugotowała.

I tak zrobiłam gorącą kanapkę z krewetkami, zainspirowana nieco daniem, które ostatnio jadłam będąc z Mężem i Koleżanką na lunchu w mieście, i które było całkiem niezłe. Tam  krewetki zapakowane były w bagietkę, ale uważam, że tortilla jest rozwiązaniem równie dobrym, a może nawet lepszym. No i w tamtej kanapce były chyba tylko 4 krewetki…

 

Kanapka z krewetkami i serem camembert

3 porcje

 

 

3 placki tortilla, ja dałam pszenne z pełnej mąki

łyżka oliwy

2 cebulki dymki, biała cześć pokrojona do duszenia z pomidorami, zielona do posypania gotowej kanapki

około 30 dużych krewetek, obranych

opakowanie 390 g pomidorów krojonych w kartonie

kawałek świeżego ogórka, pokrojonego na plasterki, w sumie po około 6-8 plasterków,

około 100 g sera camembert, pokrojonego na plasterki o grubości 0,5 cm.

około 1 łyżki soku z limonki

sól,  szczypta chili,  sporo pieprzu, łyżeczka cukru

spora garść rukoli

 

Rozgrzać oliwę na patelni, poddusić cebulę, dodać pomidory, dodać krewetki, chwilę poddusić razem i przyprawić solą, pieprzem, cukrem, chili, sokiem z limonki.

Placek tortilla położyć na rozgrzanej suchej patelni, gdy będzie ciepły i elastyczny zdjąć i połozyc porcje nadzienia pomidorowo-krewetkowego, troche rukoli, plasterki ogórka, plasterki sera camembert i zwinąć w rulon.

Zwiniętą kanapkę podgrzać znów z obu stron na suchej patelni, albo – jeśli wolicie – można podsmażyć na oliwie. Wtedy będzie bardziej chrupiąca.

Zdjąć z patelni, przekroić, położyć na talerzu na listkach rukoli, posypać posiekaną cebulką dymką.

 

Pierwsze śniadanie w ogrodzie :-)

Brak komentarzy

Tego jeszcze nie było, 18 marca śniadanie na tarasie!

Oczywiście, że nie było to śniadanie jedzone bladym świtem, ale nie zmienia to faktu, że  pora była ciągle jeszcze śniadaniowa.

Pogoda w ten weekend nas rozpieszcza, nie mogliśmy tego nie wykorzystać i zainaugurowaliśmy sezon śniadań w ogrodzie.

Było tak słonecznie i ciepło, że trzeba było nawet postawić ogrodowy parasol :-)

Nasze pierwsze śniadanie na tarasie składało się z twarożku z cebulką dymką i świeżą bazylią, pomidorków koktajlowych z mozzarellą i ziołami, ugotowanych jajek  no i wreszcie  omletu z suszonymi pomidorami i serem pleśniowym, który podałam ze świeżą rukolą.

 

 

Omlet z suszonymi pomidorami, serem pleśniowym i świeżą rukolą

 

 

5 jajek (były raczej niezbyt duże)

1 nieduża cebula posiekana

około 80 g suszonych pomidorów w zalewie z oleju słonecznikowego

około 80 g sera pleśniowego

około 25 ml mleka

nieco oleju z zalewy pomidorów

sporo pieprzu

garść rukoli

 

Jaja wrzuciłam do blendera i miksowałam na puszystą masę, dodałam pod koniec ubijania mleko.

Na oleju z zalewy zeszkliłam posiekaną cebulę, gdy była gotowa wrzuciłam do niej pokrojone w paseczki suszone pomidory i chwilę razem smażyłam, ciągle mieszając. Dolałam w pewnym momencie odrobinę wody, żeby się nie przypaliła cebula.

Na podsmażoną cebulę i pomidory wylałam masę jajeczną i dałam sporo świeżo zmielonego pieprzu. Na wierzchu równomiernie posypałam pokruszonym serem pleśniowym. Smażyłam omlet lekko unosząc jego brzegi, żeby masa jajeczna wpływała pod spód. Gdy wierzch wydawał się być pozbawiony płynnej masy, położyłam na omlecie talerz i szybkim ruchem odwróciłam patelnię, a potem zsunęłam omlet z talerza na patelnię, żeby jeszcze przez moment smażyć go.

Omlet musi być miękki i puszysty w środku, więc trzeba go smażyć dość szybko, żeby nie wysechł i nie stwardniał zbytnio.

Gotowy omlet przełożyłam na talerz i położyłam wokół listki świeżej rukoli.

Pycha!

 

 

Smacznego,

 

Basia

 

 

Muffinkowe popołudnie

Komentarzy - 4

 

Miałam odwiedzić Mamę w szpitalu i chciałam zabrać jej coś dobrego do jedzenia. Wiemy, przecież wszyscy, jak wygląda szpitalne jedzenie…

Pomyślałam, że z pewnością muffinki są dobrym pomysłem, bo nie trzeba ich od razu zjeść, a jednocześnie, nie trzeba ich przecież trzymać w lodówce, co mogłoby być kłopotliwe w warunkach szpitalnych.

Postanowiłam upiec muffinki zarówno takie na słono, jak i na słodko.

Sięgnęłam po wspominaną tu już książeczkę „Easy muffins” i wybrałam dwa przepisy na muffiny na słono: z tuńczykiem i oliwkami oraz gruszką i serem pleśniowym.

Zaczęłam pieczenie od tych z gruszką. W przepisie miały być gruszki w syropie naturalnym, czyli z puszki. Ja miałam świeże pyszne gruszki w domu, więc użyłam takich.

Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni. W misce robota zmiksowałam mąkę z proszkiem, jajka, mleko, roztopione masło,  sól i pieprz.

Dodałam pokrojoną w mała kosteczkę gruszkę, pokruszony dość drobno ser pleśniowy i posiekane orzechy i dobrze wymieszałam. Ciasto przełożyłam do formy na muffiny wyłożonej papilotkami i piekłam około 30 minut, aż muffinki były gotowe, rumiane, wyrośnięte i patyczek w nie wbity, wyjmowałam suchy.

Następnie zabrałam się za te tuńczykowe muffinki.

Znów wrzuciłam do miski robota mąkę z proszkiem, jajka, roztopione masło, jogurt naturalny, sól i pieprz i zmiksowałam wszystko.

Dodałam pokrojone oliwki i odsączonego z zalewy, trochę rozdrobnionego widelcem tuńczyka. Wymieszałam całość. Przełożyłam do papilotek, każdą muffinkę ozdobiłam oliwką i wstawiłam do piekarnika. Piekłam, podobnie, jak te z gruszką i serem, około 30 minut. Gotowe wyjęłam z piekarnika.

Oba rodzaje są naprawdę bardzo smaczne i gorąco polecam.

Te muffinki z gruszką są dość wilgotne, można dać mniej gruszki ewentualnie, jeśli wolicie bardziej suche, ale myślę, że nie trzeba tego robić. Być może takie same proporcje, ale z użyciem gruszki z kompotu ( ak w oryginalnym przepisie), dałyby mniej wilgotne babeczki?

Jeśli chodzi o te z tuńczykiem, to one są znów dość suche. Żeby dodać im wilgotności można dodać posiekaną czerwoną cebulą, może nawet wcześniej jeszcze zeszkloną.

Myślę, że następnym razem spróbuję właśnie z dodatkiem cebuli.

Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ten rozdział „Savoury sensations” z książeczki „Easy muffins” z przepisami na pikantne muffinki.

I fajnie, że jest tam jeszcze całkiem sporo niewypróbowanych przeze mnie dotychczas receptur :-)

 

muffinki z gruszką i serem pleśniowym

na 12 sztuk

 

400 g gruszek z syropu, dobrze odsączonych i pokrojonych w kosteczkę, ja dałam świeże, słodkie gruszki

280 g maki

1 łyżka proszku do pieczenia

150 g sera pleśniowego

2 jajka

250 ml mleka

85 g roztopionego i wystudzonego masła

50 gramów posiekanych orzechów, ja dałam laskowe (takie miałam), w przepisie były włoskie

sól i sporo pieprzu

 

muffinki z tuńczykiem i oliwkami

na 12 sztuk

 

90 g wypestkowanych czarnych oliwek ( ja dałam ulubione moje kalamata! )

280 g mąki

łyżka proszku do pieczenia

2 jajka

250 g jogurtu naturalnego

85 g roztopionego i ostudzonego masła

2 puszki dużych kawałków tuńczyka w oleju

sól, sporo pieprzu

 

Smacznego,

 

Basia

 

Aha, a na słodko upiekłam muffinki już „z głowy”, z dodatkiem suszonych moreli, żurawin, śliwek oraz orzechów laskowych. Ale kiedyś już  o podobnych pisałam, więc nie będę się powtarzać :-)

Chleb z orzechami i serem cheddar

Komentarzy - 2

Dziś wpadła mi w ręce książka „Bake it”, niedawno przywieziona z Londynu, o której już raz tu wspominałam. Za każdym razem, kiedy ją biorę do ręki, zauważam jakiś  nowy i ciekawy przepis, którego do tej pory nie widziałam.

Dziś znalazłam nawet kilka, ale w rezultacie zdecydowałam się upiec chleb z cheddarem i orzechami.

Oryginalny przepis musiałam nieco zmodyfikować, bo nie miałam w domu pełnej pszennej mąki, maślanki i wystarczającej ilości orzechów włoskich. I tak dałam samą  białą mąkę (a nie pół na pół z razową), zamiast maślanki dałam jogurt naturalny i  pomieszałam orzechy włoskie z laskowymi. Myślę nieskromnie, że nie zaszkodziłam oryginalnej recepturze :-)

Chleb wyszedł całkiem interesująco. Bardzo fajnie smakuje posmarowany kremowym serkiem np. Philadelphia :-)

Chleb z orzechami i cheddarem

425 g mąki

1 łyżka brązowego cukru

175 g utartego sera cheddar

2 jajka

1 łyżka proszku do pieczenia

1 łyżeczka sody oczyszczonej

90 g orzechów włoskich i laskowych  posiekanych

40 g roztopionego i wystudzonego masła

250 g jogurtu naturalnego

Rozgrzałam piekarnik do około 180 stopni.

Mąkę z proszkiem i sodą, utarty ser i posiekane orzechy wrzuciłam do miski robota  i miksowałam przez chwilę, dodałam lekko roztrzepane wczesniej jajka, jogurt i roztopione masło. Uformowałam okrągły, spłaszczony bochenek.

Formę do pieczenia  o średnicy około 22 cm wysmarowałam oliwą, włożyłam do niej chleb. Wierzch chleba na środku nacięłam kilka razy nożem na głębokość około 1 cm,  tworząc jakby gwiazdę i wstawiłam do piekarnika na około 50 minut. Gdy wyrósł i był rumiany, sprawdziłam, czy jest upieczony, wbijając w niego patyczek. Kiedy patyczek wyjęłam suchy, wyciągnęłam chleb z piekarnika.

Warto spróbować, polecam!

Basia

Tarta ze szpinakiem, kozim serem i pomidorkami, czyli pyszny obiad ratunkowy :-)

1 komentarz

Tarta jest dla mnie, w pewnym sensie, obiadem ratunkowym. A do tego bardzo lubianym, co nie jest bez znaczenia.

Zwykle jestem przygotowana na taką okoliczność, to znaczy mam w domu przynajmniej porcję francuskiego ciasta i trochę śmietanki. Mając te produkty można już myśleć o ekspresowej tarcie.

Do moich ulubionych warzyw należy między innymi szpinak, dlatego najczęściej mam opakowanie mrożonych liści szpinaku w zamrażarce. Uwielbiam makarony i tarty ze szpinakiem!

Dzisiejsza tarta ma w sobie jeszcze inne ulubione przez nas produkty, czyli kozi ser i pomidorki koktajlowe. W zimie pomidory są mało ciekawe, dlatego kupuję raczej te koktajlowe, bo zwykle tylko one nadają się do jedzenia o tej porze roku.

Polecam to dzisiejsze zestawienie, czyli tartę ze szpinakiem, kozim serem i pomidorkami koktajlowymi.

Tarta ze szpinakiem, kozim serem i pomidorkami koktajlowymi

275 g opakowanie ciasta francuskiego

ok. 200 g śmietanki kremówki

1 roztrzepane jajko

świeżo zmielony pieprz

suszone oregano

około 250 g szpinaku

odrobina oliwy do podduszenia szpinaku

rozgnieciony ząbek czosnku, odrobina octu winnego, szczypta soli i cukru  do przyprawienia szpinaku

150- 200 g sera koziego dojrzewającego ( np taka mała roladka)

garść przepołowionych pomidorków koktajlowych

odrobina utartego parmezanu

Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni.

Formę do pieczenia lekko wysmarowałam oliwą i wyłożyłam ciastem francuskim.

Na patelni poddusiłam rozmrożony szpinak, doprawiłam. W misce wymieszałam widelcem roztrzepane jajko ze śmietanką, dodałam sporo pieprzu.

Na cieście francuskim rozłożyłam szpinak, wylałam śmietankę z jajkiem, ułożyłam ser pokrojony na cienkie plasterki, a między kawałkami sera położyłam połówki pomidorków koktajlowych. Całość posypałam utartym parmezanem, zmniejszyłam temperaturę w piekarniku do ok 180 stopni i wstawiłam tartę do piekarnika.

Piekłam około 20-25 minut. W trakcie pieczenia zauważyłam, że wnętrze tarty lekko się unosi, więc nakłułam w paru miejscach tartę  i dalej piekłam. Gdy była złocista,  wyjęłam ją z piekarnika.

Smacznego,

Basia

Muffinki z mielonym mięsem i serem cheddar

Komentarzy - 3

Po upieczeniu muffinek z karmelizowaną cebulą, które bardzo nam wszystkim w domu smakowały, postanowiłam pójśc za ciosem i upiec kolejne pikantne babeczki.

Dlatego dzisiejsze moje muffinki są pomysłem raczej dla wielbicieli kotletów mielonych niż ciastek :-)

Upiekłam muffinki z mielonym mięsem i serem cheddar.

Kiedy moja Córka ich spróbowała, uśmiechnęła się i stwierdziła, że mogę już tylko takie piec, a nie  te z owocami i inne na słodko.

Przepis znaleziony w książeczce „Easy muffins”, o której ostatnio wspominałam, był tu raczej tylko inspiracją, niż recepturą,

Muffinki z mielonym mięsem i serem cheddar

12 sztuk

275 g mąki

2 jajka

250 ml mleka

100 g oleju roślinnego

2 łyżeczki proszku do pieczenia

spora szczypta soli

pieprz

około 300- 350 g wołowego mięsa mielonego

łyżeczka oregano

rozgnieciony ząbek czosnku

pół łyżeczki soli

pieprz

cebulka dymka posiekana drobno, biała i zielona część

120 g utartego sera cheddar, albo jakiegoś innego ostrego, byle tylko nie był to „ciągnący” się ser po rozgrzaniu.

Rozgrzałam piekarnik do ok. 180 stopni.

W misce wyrobiłam mielone mięso z oregano, pieprzem i solą, dodałam posiekaną dymkę i odstawiłam.

Do miski robota wrzuciłam mąką, mleko, jajka, olej, proszek do pieczenia, sól i pieprz i miksowałam przez chwilę, aż masa była gładka.

Przygotowałam formę z papilotkami. Ciasto ma być w każdej papilotce w dwu warstwach, więc połowę ciasta należy rozłożyć do 12 papilotek. To wychodzi około 1 łyżki ciasta na pierwszą warstwę w każdej papilotce.

Następnie w każdej foremce położyłam porcję mięsa, na nim trochę startego sera (ser jest również w dwu warstwach). Następnie położyłam  warstwę ciasta i na wierzchu znów trochę utartego sera.

Formę włożyłam do piekarnika i piekłam około 15 minut,  kiedy zauważyłam, że muffinki bardzo wyrosły i zaczynają się rumienić. Zmniejszyłam więc temperaturę w piekarniku do około 150-160 stopni. Biorąc pod uwagę, że w muffinkach jest surowe mięso, uważałam, że muffinki nie powinny zbyt krótko się piec. Być może 20 minut by im wystarczyło, ale wolałam nie eksperymentować, i w rezultacie piekłam je około 30 minut.

Polecam gorąco!

Basia

Makaron ze szpinakiem, fetą i orzeszkami piniowymi

Komentarzy - 4

Do tej pory wydawało mi się, że feta nie pasuje do szpinaku. Sądziłam, że w ogóle sery o wyrazistym smaku zbytnio dominują w połączeniu ze szpinakiem, który w tym zestawie po prostu gdzieś ginie. Zwykle więc łączyłam szpinak z ricottą albo twarogiem.

No i jednak ugotowałam makaron ze szpinakiem i fetą i zupełnie zmieniłam zadanie!

To bardzo udane połączenie, polecam.

Można też zamiast fety dodać kozi ser twarogowy, również będzie pysznie.

Do mojego makaronu poza szpinakiem i fetą dodałam trochę pokrojonego i podsmażonego boczku, bo moja rodzina to lubi :-)

Ale spokojnie można go pominąć bez szkody dla charakteru dania.

Tagliatelle ze szpinakiem i fetą


porcja dla 2-3 osób w zależności od stopnia wygłodzenia

ok.200 g suchego makaronu tagliatelle, albo jakiegoś innego

250 g mrożonego szpinaku w liściach

100 g cienkich plastrów boczku pokrojonych w paseczki

oliwa

2  rozgniecione ząbki czosnku

odrobina octu winnego

sól i szczypta cukru

świeżo zmielony pieprz

120 g fety

garść listków świeżego oregano

2-3 łyżki wyprażonych na suchej patelni orzeszków piniowych

nieco utartego parmezanu do posypania przed podaniem- opcja

W lekko osolonej wodzie ugotowałam makaron do stanu al dente i odcedziłam.

W tym czasie na patelni pod przykryciem szybko rozmroziłam makaron dodając odrobinę  wody. Gdy był miękki podsmażyłam przez chwilę z dodatkiem czosnku i oliwy, doprawiłam odrobiną octu winnego solą i szczyptą cukru.

Osobno na patelni podsmażyłam pokrojony boczek. Gotowy przełożyłam do szpinaku i wymieszałam. Dodałam następnie ugotowany makaron (zachowajcie nieco wody z gotowania makaronu, bo może się przydać, gdyby wilgoć ze szpinaku zbytnio wyparowała), pieprz i listki świeżego oregano, wymieszałam całość dokładnie, na wierzch położyłam pokruszoną fetę i lekko już tylko wymieszałam. Przed podaniem posypałam odrobiną parmezanu i  wyprażonymi orzeszkami piniowymi.

Smacznego,

Basia

Bakłażan z fetą

Brak komentarzy

Jestem wielką miłośniczką bakłażanów. Kiedy byliśmy w Grecji wyszukiwałam dań z nimi, żeby podpatrzeć coś i zaimportować do mojej kuchni.

Bo bakłażany kojarzą mi się z Grecją, albo może raczej z krajami bałkańskimi w ogóle.

Poza musaką, o której Wam pisałam, jadłam tam wyśmienitą sałatkę-dip, właściwie trudno określić, co to było, ale było z bakłażana. W karcie było w grupie sałatek.

Było to coś w rodzaju przystawki jedzonej  z pieczywem. Niestety, nie ma zwyczaju podawania pity. Miałam nadzieję, że w Grecji będzie ją można spotkać niemal wszędzie, a okazało się, że nie było jej w żadnej tawernie czy restauracji, w której byliśmy. Do wszystkiego podawano zwykle bezsmakowe jasne pieczywo.

Ale wracając do  dania z bakłażana, jest to niezwykle prosta receptura. I choć nie powiedziano mi jak dokładnie zrobiono to danie, sama w domu przygotowałam bakłażana w ten sposób, wiedziona intuicją i zapamiętanym smakiem.

To zapewne był bakłażan upieczony w  piekarniku (piecu),  potem pozbawiony skóry, a wreszcie rozdrobniony widelcem i wymieszany z utartą ( rozgniecioną drobno) fetą. Tak właśnie go zrobiłam. Przyprawiłam całość czosnkiem, sporą ilością pieprzu, odrobiną octu winnego i oliwą.

Podałam w charakterze przystawki wraz z miską egipskiego baba ghannoug (albo  jeśli wolicie baba ghannoush) i tzatziki.

Do tego były małe grzaneczki z bagietki, no bo też nie miałam pity.

Ale następnym razem przygotowując bakłażana w ten sposób, po prostu upiekę pitę sama  :-)

Bakłażan z fetą


1 duży bakłażan

100 g fety

oliwa extra vergine

pieprz

sól ( uwaga-feta jest słona)

ocet winny

rozgnieciony spory ząbek czosnku

Bakłażana włożyłam do piekarnika rozgrzanego do ok.250 stopni i piekłam przez około godzinę. Gdy wystygł, oddzieliłam miąższ od skóry i rozdrobniłam widelcem.

Dodałam utartą na grubej tace fetę oraz resztę składników i wymieszałam.

Smacznego,

Basia

P.S. Od chwili, kiedy napisałam ten post, minęło kilka dni. Nie mogłam go zamieścić, bo miałam problem z zamieszczeniem zdjęcia. W międzyczasie zrobiłam bakłażana z fetą po raz kolejny, tym razem upiekłam pitę do niego :-)

Znalazłam przepis w internecie, bo w żadnej z moich książek nie było receptury na pitę.

Przepis jest zupełnie w porządku. Dałam następujące składniki:

750 g mąki ( miały być 3 filiżanki )

9 gr suchych drożdży ( miało być 7 gr, ale nie byłam pewna, czy filiżanka mąki to nie mniej niż 250 g, stąd wolałam dać trochę więcej drożdży)

375 ml ciepłej wody ( bo miało być 1,5 filiżanki)

jakieś 2-3 łyżki oliwy

2 łyżeczki cukru

łyżeczka soli

Drożdże rozpuściłam w ciepłej wodzie, gdy zaczęły pęcznieć przelałam je do miski robota. Wsypałam mąkę i resztę składników. Wyrabiałam przez kilka minut, aż zrobiła się kula.

Przykryłam ciasto ściereczką i zostawiłam w ciepłym miejscu.
po około 2 godzinach, gdy ciasto powiększyło swą objętość co najmniej dwukrotnie, a chyba jednak nawet trzykrotnie,  wyjęłam je i uformowałam z niego wałek. Pokroiłam wałek na chyba 15 kawałków. Każdy kawałek rozwałkowałam na grubość około 1 cm. Placki o średnicy około 12 cm ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do około 200 stopni i piekłam przez około 10-15 minut. Gdy chlebki wyrosły i bardzo lekko się zarumieniły z brzegu,  nakłułam widelcem i wyjęłam je.

Taka pita, do doskonały dodatek do tej pasty z bakłażana, do hummusu, tzatziki i innych dipów. Polecam!

Basia

Grillowane kapelusze pieczarek

Brak komentarzy

No i dziś jeszcze jedna propozycja dla tych, którzy na grillu niekoniecznie muszą kłaść mięso czy kiełbaski.

Tak się złożyło, że zupełnie niespodziewanie miałam wrócić do domu wcześniej, niż zazwyczaj w tygodniu. To była taka pora, która umożliwiała zorganizowanie grillowanej wspólnej kolacji. Dla mnie to prawie święto w powszedni dzień!

Przygotowałam wcześniej to, co mieliśmy grillować. Między innymi były to faszerowane szpinakiem i serem pleśniowym kapelusze pieczarek.

Wprawdzie zrobiłam wcześniej nadzienie szpinakowe, ale nafaszerowanie kapeluszy zostawiłam już na ostatnią chwilę, po moim powrocie do domu.

I tak pieczarki umyłam i oderwałam im nogi, lekko wykręcając je.

Zostawiłam same kapelusze.

Szpinak umyłam i  poddusiłam na łyżce oliwy, dodałam czosnek, odrobinę octu winnego. Dusiłam dosłownie parę minut i odstawiłam. Gdy szpinak przestygł, odcisnęłam resztę płynu, który pojawił się pod nim na patelni i pokroiłam szpinak grubo.

Na tarce utarłam ser pleśniowy, wymieszałam go ze szpinakiem, doprawiłam pieprzem odrobina soli, dodałam jeszcze rozgnieciony ząbek  czosnku, posiekane listki oregano. Wymieszaną masę szpinakowo-serową nadziałam kapelusze, na wierzchu położyłam jeszcze kawałek sera i listek oregano.

Nafaszerowane kapelusze położyłam na wysmarowanej oliwą tacce do grillowania.

I znów moje mezmięsne danie potrzebowało znacznie więcej czasu na grillu niż kiełbaski, więc trzeba to wziąć pod uwagę przygotowując kolację. Kapelusze muszą najpierw same się dobrze rozgrzać, zanim upiecze się ich wnętrze, a to zabiera jednak trochę czasu, pewnie około 45 minut.

Grillowane pieczarki faszerowane szpinakiem i serem pleśniowym

12 pieczarek

ok. 250 g świeżego szpinaku

około 150 g sera pleśniowego

2 spore rozgniecione ząbki czosnku

oliwa

pieprz

sporo posiekanego świeżego oregano

sól według uznania

odrobina octu winnego

smacznego,

Basia

Cukinia z grilla

Brak komentarzy

Lato, to czas grillowania. Polacy bardzo lubią grillować, prawda?

Moja rodzina też lubi:-)

Mięsożerna część rodziny, czyli znaczna większość, z radością widzi na grillu kiełbaski, zamarynowany wcześniej schab, szaszłyki i inne mięsne przysmaki.

Ja jednak specjalnie mięsożerna nie jestem, wolałam tam zobaczyć coś wegetariańskiego.

I dlatego pomyślałam o cukinii. Cukinia jest wdzięcznym warzywem, można z niej tyle dobrego wyczarować.

Zrobiłam więc farsz, który położyłam na plastrach cukinii. To pomysł wcześniej już przeze mnie wypróbowany i sprawdzony, choć za każdym razem trochę inny.

W tym roku zrobiłam grillowaną cukinię  po raz pierwszy, ale z pewnością nie ostatni!

W misce rozgniotłam widelcem twaróg, dodałam do niego odrobinę majonezu, rozgnieciony czosnek, chilli, posiekane świeże, ogrodowe  oregano, trochę utartego parmezanu, na koniec  odrobinę posoliłam . W drugiej misce twaróg wymieszałam z posiekanym szczypiorem, czyli zielonym fragmentami  młodej cebuli dymki. Dałam również czosnek, pokrojone czarne oliwki, przyprawiłam pieprzem i solą, dodałam utarty parmezan. Tymi dwiema twarogowymi masami posmarowałam grubo plastry cukinii, na części położyłam pokruszony ser pleśniowy,  na wszystkich listki świeżego oregano.

Tę faszerowaną cukinię grillowaliśmy  dość dłu,go, dłużej niż schab, zanim była gotowa do jedzenia. Trochę się niecierpliwiłam, bo byłam głodna. Ale podpieczona na grillu bagietka, posmarowana masłem czosnkowym z ziołami pozwoliła mi jakoś przetrwać to oczekiwanie, aż doczekałam się mojej cukinii!

Polecam ją wszystkim, którzy niekoniecznie muszą mieć mięso z grilla.

Choć przyznam, że moi domowi mięsożercy też całkiem chętnie ją jedli.

To naprawdę fajny pomysł :-)

Grillowana cukinia z twarogowym nadzieniem

1 średnia cukinia

około 200 g twarogu

świeże oregano, ale może tez być bazylia albo inne ulubione zioła

2 ząbki czosnku ( po jednym do każdej pasty)

2 pełne łyżeczki majonezu ( po łyżeczce do każdej pasty)

sól według uznania

około 2 x 40 g parmezanu

posiekana dymka

kilka pokrojonych oliwek

trochę pokruszonego sera pleśniowego

szczypta chili

listki oregano do przybrania

Smacznego,

Basia

Facebook

Likebox Slider for WordPress