Za tydzień o tej porze będzie już prawie po Świętach… No bo jak minie Wigilia i pierwszy dzień Świąt, to właściwie już jest po…
Nie wiem, czy to ze względu na tegoroczną niezimową pogodę w grudniu, czy na brak czasu na celebrowanie przedświątecznych przygotować, ale zupełnie nie czuję nadchodzącego Bożego Narodzenia.
Nawet dzisiejsza wizyta na Rynku (Głównym w Krakowie, oczywiście) nie nastroiła mnie szczególnie świątecznie
Jednak bez względu na to, czy to czuję, czy nie, za tydzień mamy Boże Narodzenie i trzeba się do niego przygotować.
Jak to zwykle bywa na Wigilię, spotkamy się w rodzinnym gronie u nas w domu, ale niestety w trochę mniejszym składzie, niż przed rokiem. Siostra spędzi ten wieczór w pracy na lekarskim dyżurze w szpitalu, a Brat ze swą Rodziną przybędzie dopiero w niedzielę.
Na szczęście reszta członków rodziny jest na miejscu i w dziesięcioosobowym składzie spotkamy się na kolacji wigilijnej przy naszym stole.
Tradycyjnie każda z Pań przygotuje to, co umówione i jak zwykle minimum 12 potraw znajdzie się na stole.
Z nieoficjalnych źródeł wiem, że podobno mają być również jakieś nowości!
My z Córką, poza tym, co zwykle przygotowujemy na Święta, zaplanowałyśmy upieczenie specjalnego świątecznego tortu, ale o nim napiszę wkrótce.
Tymczasem, zgodnie z planem, polukrowałyśmy pierniki!
Zajęło nam to dwa dni. Celowo podzieliłyśmy pracę na sobotę i niedzielę, żeby uniknąć znużenia i zmęczenia ślęczeniem nad piernikami.
W zeszłym roku wypróbowałyśmy takie rozwiązanie i w tym roku zrobiłyśmy podobnie. Dzięki temu lukrowanie blisko 130 mniejszych i większych: choinek, gwiazdek, aniołów, reniferów, butów, bałwanów i serc było naprawdę przyjemne od początku do końca.
I nawet szwy na kciuku Córki nie zepsuły tego
Jedyna tegoroczna zmiana w procesie zdobienia pierników, jaka wystąpiła w wyniku urazu kciuka, to przekazanie odpowiedzialnego zadania utarcia lukru urządzeniu Kitchen Aid.
I to był świetny pomysł! Robot poradził sobie z tym zadaniem rewelacyjnie i wygląda na to, że pałka i makutra mają już wolne na tę okoliczność
Pozdrawiam,
Basia
1. Komentarz przez romek
19/gru/2011 na 21:31
Ale nie będzie już sushi?
2. Komentarz przez Basia
19/gru/2011 na 22:14
A chcesz Bracie? Dla Ciebie wszystko, tylko szepnij słówko
3. Komentarz przez aga dziarkowska
19/gru/2011 na 22:28
Fantastyczne! Żal teraz zjeść te małe arcydzieła. Bardzo mnie zainspirowałaś przed lukrowaniem moich, ale na pewno nie mam tyle czasu ani talentu! Skąd te fantastyczne kolory?
Pozdrawiam, aga
4. Komentarz przez Basia
20/gru/2011 na 13:56
Aga, tu są linki do zeszłorocznego lukrowania pierników, tam pisałam też o barwnikach:
http://www.rozkoszepodniebienia.com/?p=844
http://www.rozkoszepodniebienia.com/?p=853
Z pewnością trzeba trochę czasu na to, ale naprawdę warto się tak pobawić. My, jak pisałam, robimy to w weekend, bo to jedyny możliwy czas. I oczywiście kosztem innych niezrobionych rzeczy, na przykład sprzątania! No w tym roku ze sprzątaniem będzie kiepsko…mam nadzieję że choć Mąż będzie miał trochę czasu na to
Ale nawet jeśli nie, to trudno, wytrzymamy bez tego, a pierniki przecież muszą być 😉
Pozdrawiam i życzę miłego lukrowania!
5. Komentarz przez aga dziarkowska
20/gru/2011 na 22:16
Dzięki! Ruszam jutro na poszukiwania barwników a Tobie i Rodzinie życzę udanych Świąt!
6. Komentarz przez beata
27/gru/2011 na 14:14
Jak zwykle Basi pierniczki przyprawiają o kompleksy. Ja w tym roku wzbogaciłam się o zakupione w IKEA foremki renifery, niedźwiadki, jeżyki i wiewiórki tzn. moja prawie 5-ciolatka dostała od Mikołaja. Renifer wygląda pięknie z ośnieżonym porożem wykonanym z lukru i wiórek kokosowych. Jak na tandem z małym pomocnikiem to i tak wyszło pięknie a co roku jest lepiej. I rzeczywiście z ozdobami w naszych sklepach jest marnie w porównaniu z UK. Udało mi się co nieco kupić, ale tylko dwa kolory lukru. Chyba sama zacznę farbować, albo zamówię u bratowej w Anglii
Jeszcze parę lat prób i podglądania Basinych pierników i będzie cudnie. Najważniejsza jest jednak zabawa! pozdrawiam!
7. Komentarz przez Basia
27/gru/2011 na 14:52
Szkoda, że nie mam tu na blogu opcji zamieszczania zdjęć, bo bardzo chciałabym zobaczyć te Wasze pierniczki. Jestem pewna, że są cudne!
Moja Zuzia też zaczynała w wieku paru lat i z roku na rok robiła coraz ładniejsze. A najważniejsze było to, że z roku na rok coraz dłużej potrafiła się skoncentrować na tej czynności. Teraz pieczenie, a potem lukrowanie pierników, to dla niej stałe wydarzenie w roku, bez którego nie wyobraża sobie grudnia i przygotowań do Świąt.
Więc jak tak dalej pójdzie, to może u Was będzie podobnie! Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku!