Pewnie już wspominałam, że jestem wielką fanką Nigelli Lawson.

Wielu twierdzi, że jej głównie chodzi o lansowanie siebie, a nie o gotowanie.

Niewiele mnie przejmują takie głosy, a właściwie wcale. I bardzo chętnie zaglądam do książek z jej przepisami, gotuję według nich albo  choć inspiruję się gotując po swojemu. U niej znajduję wiele pomysłów, które natychmiast mi się podobają, nie muszę się do nich przekonywać, tak jak to bywa z innymi autorami książek kucharskich. Wielokrotnie zauważyłam, że mamy z Nigellą podobne spojrzenie na gotowanie. I wcale nie przeszkadza mi jej oblizywanie palców podczas gotowania w programach telewizyjnych. Wielokrotnie słyszałam ostrą krytykę tego. Bądźmy jednak uczciwi, czy kiedy gotujemy czy pieczemy sami w kuchni nie zdarza nam się oblizanie łyżki czy palców? Pewnie,  że tak! Więc o co chodzi? Ona z pewnością przesadza trochę, ale właśnie taki jej wizerunek jest dla wielu ludzi bardzo wiarygodny i o to przecież  w tym chodzi.

Myślę, że wiele jest prawdy w tej powszechnie znanej opinii o Nigelli:  „kobiety chcą być nią, mężczyźni  z nią”:-).

Kiedy zimą zeszłego roku  dostałam od Kuzyna z Anglii książkę Nigelli „Christmas” z jej osobistą  dedykacją dla mnie, byłam w siódmym niebie!

Gapiłam się długo na ten wpis,  nie mogąc uwierzyć,  że to prawda!

Z dużą niecierpliwością czekałam  teraz na kolejną  pozycję  Nigelli, czyli „Kitchen”.

Niedawno właśnie się ukazała i chciałam przy pomocy znajomych albo rodziny sprowadzić ją sobie z Londynu.

Nie zdążyłam, …  dostałam ją  właśnie w prezencie urodzinowym!

Nie miałam jeszcze czasu, żeby dokładnie obejrzeć  całą książkę,  to trochę potrwa zanim się z nią zaznajomię. Będę Was o tym na bieżąco informować, oczywiście.

Jednak nie mogłam sobie odmówić przyjemności   i  (mimo dotkliwego ostatnio braku czasu) zajrzałam do niej.  Szybko przeglądając  książkę natknęłam się na przepis, który już kiedyś spotkałam u Nigelli. Wprawdzie w trochę  zmienionej wersji, ale idea jest ta sama.  Nigella nazwała to „Świnki w kocykach”.

Do tej pory nigdy tego nie przygotowałam, ale teraz już wiem, że powtórka będzie szybko!

Jeśli macie dzieci, to na pewno im się to spodoba, bo dzieci zwykle lubią parówki.

„Świnki w kocykach”, to po prostu zawinięte w ciasto  parówki albo frankfurterki. I oczywiście upieczone.  Te świnki popularne są bardzo w Stanach Zjednoczonych, Australii,  Wielkiej Brytanii, Niemczech i innych krajach europejskich. Czasem parówki czy inne kiełbaski zawinięte są  nie w ciasto ale w boczek, a czasem jeszcze do tego w chleb.

Mnie  bardzo spodobały się te upieczone w cieście.

To  dobry pomysł na przekąskę albo na dodatek do barszczu czy innej zupy.

Do tego, to łatwy przepis niewymagający skomplikowanych produktów.

I potrwa tyle,  ile upieczenie cienkiej warstwy ciasta francuskiego, czyli bardzo krótko!

Świnki w kocykach

na 24 sztuki

8 parówek Berlinek z Morlin

opakowanie ciasta francuskiego 275g

jajko

szczypta soli

Rozgrzałam piekarnik do około 200 stopni.

Rozwinęłam ciasto francuskie na desce.

Parówki przekroiłam na 3 równe części. Ciasto pokroiłam wzdłuż na paski o szerokości takiej,  jaką miały długość kawałki parówek. Sprawdziłam ile potrzeba ciasta , żeby owinąc parówkę iżeby brzegi zaszły nieco na siebie a potem pokroiłam paski na takie kawałki. Roztrzepałam jajko z odrobina soli. Pędzlem posmarowałam ciasto. Na każdym kawałku położyłam kawałek parówki i zwinęłam, położyłam na  blaszce wyłożonej papierem do pieczenia tak, żeby łączenie ciasta było ma spodzie.

(Jeśli parówki czy kiełbaski są dokładnie takiej długości  co szerokość ciasta, to można najpierw zawinąć  całą parówkę w kawałek ciasta, a potem ciąć na mniejsze kawałki.)

Jeszcze posmarowałam zawijasy roztrzepanym jajkiem z wierzchu i wstawiłam do piekarnika. Piekłam, aż świnki się ładnie zarumieniły.

Zrobiłam też sos musztardowy  polecany  przez Nigellę do tej przekąski.

Zrobiłam go jednak po swojemu, po prostu rozmieszałam musztardę francuską ( z całymi ziarnami gorczycy), czeską musztardę kremską, kwaśną śmietanę i majonez- mniej więcej w równych częściach.

Świnki najlepsze są  niedługo po wyjęciu z piekarnika, kiedy są jeszcze ciepłe,  ale już nie są gorące.

Jeśli upieczecie je wcześniej, to przed podaniem wstawcie  je na chwilę do nagrzanego  piekarnika, będą jak świeżo upieczone.

Smacznego

B