Dziś w końcu udało mi się kupić szparagi.  Ile razy ostatnio usiłowałam je kupić, to albo ich nie było, albo były stare i nieświeże i nie nadawały się do niczego.

A przecież sezon szparagowy jest krótki i trzeba z niego korzystać i przyrządzać szparagi na wszelkie możliwe sposoby!

Kiedy zastanowiłam się, co z nich dziś ugotować, doszłam do wniosku, że na rozpoczęcie tego miłego sezonu, mam ochotę po prostu na szparagi, szparagi w sezamowej wersji minimum.

Obrałam je,  przekroiłam każdą łodygę na trzy części, główki odłożyłam, a resztę wrzuciłam na gotującą się osoloną wodę. Gotowałam je przez około minutę czy dwie, a następnie dorzuciłam główki. One potrzebują mniej czasu niż dolne fragmenty szparagów, więc krócej je gotowałam. W sumie po 5 minutach odlałam wodę i przelałam je zimną wodą, odstawiłam. Na suchej patelni wyprażyłam sezam, aż był złocisty, odstawiłam.

Na dużej patelni rozgrzałam  łyżkę oleju (najlepiej gdyby był arachidowy, ale nie miałam), dodałam imbir, potem szparagi  i smażyłam razem przez około 5 minut, aż  imbir zaczął przyjemnie pachnieć wokół, wtedy zdjęłam patelnię z kuchenki, dodałam olej sezamowy i sezam i wszystko wymieszałam, a następnie przełożyłam na półmisek.

 

Sezamowe szparagi

 

pęczek zielonych szparagów

łyżka oleju (najlepiej arachidowego)

łyżeczka oleju sezamowego

1-2 łyżki sezamu (wedle uznania)

łyżeczka utartego imbiru albo 1/4 mielonego

 

 

Sezon na szparagi uważam za otwarty :-)

 

 

Smacznego,

 

Basia