Kromka świeżego chleba z masłem popita kubkiem gorącej kawy z mlekiem, najlepsze jedzenie na świecie! Kiedy jestem bardzo głodna i wpadam do domu, to właśnie na to mam ochotę.

Może być  też chrupiąca bułka wyjęta właśnie z piekarnika, działa tak samo. Koniecznie z dobrym masłem.

A kawa, to espresso z dużą ilością mleka. Z rozsądku  jest 2% tłuszczu, ale gdyby tak można bezkarnie…to byłoby 3,2%.

Mam taką piekarnię, gdzie kupuję nasze ulubione pieczywo. Jeżdżę tam raz w tygodniu, kupuję wielką siatę pysznych wypieków i zamrażam. Gdy się włoży do zamrażarki takie świeże pieczywo, to po   rozmrożeniu dalej jest świeże i prawie chrupiące. My lubimy na śniadanie bardzo chrupiące bułki, więc  jeszcze przed podaniem  trafiają  na kilka minut do rozgrzanego  do 200stopni piekarnika.

Wtedy są naprawdę jak świeżo upieczone.

Mrożenie pieczywa i wyjmowanie tylko takiej ilości , jaka jest potrzebna na jeden raz,  ma jeszcze inną zaletę. Chleb nie wysycha, nie marnuje się  i w konsekwencji nie wyrzuca się go. Dla mnie to ważne, bo wychowałam się w domu, w którym zwracało się na to dużą uwagę.

Sztangle i bułki  z piekarni, to nasze codzienne pieczywo.

Natomiast na święta piekę chleb sama.

Robię to od wielu lat, nie pamiętam dokładnie od kiedy…

Mój chleb jest ciemny, zrobiony  z mąki z pełnego przemiału z dodatkiem płatków owsianych, ziół, orzechów,  pestek dyni i słonecznika. Czasem daję do niego miód i rodzynki, posypuję sezamem albo makiem.

Nie robię go na zakwasie, wyrasta dzięki drożdżom.

Jest bardzo łatwy do przygotowania.

Do kubka nalewam dobrze ciepłej wody i kruszę do niej drożdże.  Dodaję 2 łyżeczki cukru i zostawiam, żeby się „ruszyły”.

Do miski wsypuję mąkę, tym razem to było około 500 g mąki pszennej pełnej i około 100 g żytniej. Do tego około 150-200 g płatków owsianych.

Dodaję pestki  dyni i słonecznika, orzechy laskowe albo/i włoskie.

Koniecznie czarnuszka ( którą uwielbiam !), kminek, kozieradka a czasem też czosnek.

Wszystkie suche składniki mieszam i dodaję zaczyn z drożdży, dodaję więcej wody, sól, ewentualnie więcej cukru, olej . Mieszam dokładnie i zostawiam w ciepłym miejscu ( np. w  piekarniku wcześniej trochę podgrzanym) , żeby ciasto wyrosło. Ciasto jest gęste, ale daje się mieszać łyżką. Nie wyrabiam go ręką nigdy.

Gdy wyrośnie, przekładam je do wyłożonej papierem do pieczenia  brytfanki,  wyrównuję wierzch, posypuję słonecznikiem,  sezamem  lub makiem. Albo i tym i tamtym.

Wkładam formę do trochę nagrzanego piekarnika,  wtedy podczas  dalszego jego rozgrzewania  się chleb może jeszcze wyrosnąć.

Piekę w temperaturze około 170 stopni, aż chleb będzie dobrze rumiany , a patyczek włożony do chleba (w środku mniej więcej)  jest suchy. Wolę dłużej potrzymać w piekarniku, gdy nie jestem pewna czy już się upiekł, niż wyjąć za wcześnie.

Po upieczeniu zostawiam chleb w formie, aż trochę wystygnie. Zimny  pakuję w papier,  w którym się piekł i zostawiam w chłodnym miejscu.

Taki chleb,  gdy przechowywany jest w chłodzie,  można trzymać nawet przez  tydzień. Jest ciągle równie smaczny,  jak  zaraz po upieczeniu.

Dla mnie nawet bez masła jest fajny, choć nie ukrywam,  że masło  podkreśla jego bogaty i zdecydowany smak.

Kromka tego chleba z masłem, to już cały posiłek dla mnie. I do tego jaki pyszny!

Basia

Chleb świąteczny

750-800g mąki ( różnej, koniecznie pełnej wraz z płatkami)

40 g drożdży

około 600ml ciepłej wody plus około 150 ml do rozrobienia drożdży

2-3 łyżeczki cukru do wyrośnięcia

słonecznik, dynia , sezam w sumie około 1-2 garści plus trochę do posypania   chleba z wierzchu.

różne orzechy, ilość według uznania, ja dałam około garści

około 1 płaskiej łyżeczki soli lub więcej, zależy od upodobań

zioła, które lubicie, ja daję czarnuszkę, kozieradkę, kminek i czasem  czosnek,

olej 2-3 łyżki